Radni przechytrzyli gminę

Polska/a.

publikacja 17.07.2008 06:13

Gmina Wyznaniowa Żydowska w Katowicach odzyskała dwie działki, ale urzędnicy zadbali, by nie były one zbyt wiele warte - twierdzi dziennik Polska.

Tereny te to prawie 1,2 tys. mkw. w centrum miasta. Taki grunt to przecież majątek! Niestety, tylko teoretycznie. Urzędnicy, tworząc dwa lata temu plan zagospodarowania przestrzennego, zadbali bowiem o to, żeby działki te nie były zbyt wiele warte. W planie grunty zostały ujęte jako tzw. tereny zielone, choć wszystkie inne działki wokół mają status budowlanych. - Oddano nam bezwartościowy park, na którym niczego nie możemy zbudować. Jednocześnie zostaliśmy zobowiązani do tego, żeby utrzymywać tutaj porządek. Zamiast profitów z tych gruntów, będziemy mieć tylko koszty - mówi Włodzimierz Kac, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. Z prostego rachunku wynika, że gdyby tereny byłej synagogi miały status działki budowlanej, Gmina mogłaby zainwestować w nie lub sprzedać w cenie 1,3 tys. zł za metr kwadratowy. W takiej cenie sprzedano ostatnio w Raciborzu inny grunt budowlany przy ul. Odrzańskiej. - Zapis w planie przestrzennym mówiący, że nasza działka to tereny zielone, pojawił się dopiero w 2006 r. A już kilka lat wcześniej staraliśmy się o od-zyskanie tego gruntu. Co ciekawe, wszystkie pozostałe działki sąsiadujące z naszą przeznaczone są pod zabudowę, więc są warte znacznie więcej - dodaje Kac. Dlaczego raciborscy urzędnicy postąpili w ten sposób? Czy to celowe działanie na niekorzyść dawnych właścicieli? W urzędzie miasta odpowiadają, że w miejscu byłej synagogi, którą w 1938 r. spalili naziści, a potem z ziemią zrównały władze PRL, od dawna znajdował się niewielki skwer i woleli niczego nie zmieniać. Zgodnie z prawem urzędnicy mogliby oddać gminie wyznaniowej inny teren w zamian za Szewską. W grę wchodzą również pieniądze. - Ale zielone tereny kosztują kilka złotych za metr. Nie damy się oszukać - zapewnia Włodzimierz Kac. Władze Raciborza nie ukrywają, że chętnie odkupiłyby żydowski park, a potem zmieniłyby tu plan zagospodarowania. - Jesteśmy zainteresowani przejęciem tych działek - przyznaje Anita Tyszkiwicz-Zimałka z Urzędu Miasta w Raciborzu. Plan mogą zmienić radni nawet wówczas, gdy miasto nie będzie właścicielem terenów przy ul. Szewskiej. Gdyby to się stało i wprowadzono by tu np. usługi komercyjne, magistrat może żądać od gminy żydowskiej 30 proc. kwoty wzrostu ceny nieruchomości. Tak więc na tym też miasto może sporo zarobić.