Dogmat zmiany

Franciszek Kucharczak

GN 46/2013 |

publikacja 14.11.2013 00:15

Bogu nie chodzi o zmianę, lecz o przemianę.

Dogmat zmiany rysunek: Franciszek Kucharczak

Co znaczy „Cogito, ergo sum”? – Myślę, więc jestem.  A „Cogito, ergo zum”? – Myślę, więc jezdem.

Jedna literka, a jaka zmiana. No właśnie nieszczególna zmiana. Zawartość obu zdań jest ta sama, tylko drugie jest śmieszne. Są jednak takie zmiany, przy których nawet pośmiać się nie można, a jeśli coś z nich wynika, to jedynie straty – w najlepszym razie czasu i energii.

Amatorzy takich pustych przemeblowań zdają się sądzić, że wystarczy coś zamieszać, poprzestawiać, a dokona się głęboka odnowa i nastanie nowa era szczęśliwości, niczym świat w wizjach feministek po wystrzelaniu wszystkich facetów. Ludzie tacy raz po raz wybuchają entuzjazmem, że się „coś w Kościele zmieni”, bo, na przykład, słyszeli, że „będzie reforma Kurii Rzymskiej” (choć słabo odróżniają Kurię Rzymską od Kurii Skłodowskiej). Albo wpadają w ekstazę na wieść o ankiecie przed synodem, bo im się wydaje, że jak taką ankietę wypełnią, to się wreszcie „zmieni”.

Nie wiadomo, co konkretnie miałoby się zmienić, ale ważne, żeby się zmieniło – wtedy będzie lepiej. A co by miało być lepiej? Jeśli podrążyć tę sprawę, okaże się, że ostatecznie zejdziemy do poziomu własnej parafii. I usłyszymy coś w rodzaju: „No… żeby mój proboszcz był lepszy”. Piękny postulat. Ale lepszy, czyli jaki? Żeby był życzliwy, żeby się uśmiechał, żeby lepsze kazania mówił – takie rzeczy usłyszymy. Pytanie jednak, czy jakiekolwiek zewnętrzne „zmiany w Kościele” są w stanie tego dokonać? Że co, że dekret biskupa? Dekret nie może księdza zmienić – może go jedynie zamienić. Na innego. Ale co to za zmiana? A jak następny będzie gorszy? A jeśli lepszy, to i tak kiedyś pójdzie, i co?

Wspólnota Nowej Ewangelizacji, w której mam szczęście uczestniczyć, liczy sobie obecnie około 150 stałych członków, nie mówiąc o sympatykach. Chyba nie ma tam osoby, która w „minionym życiu” nie miała takich postulatów jak wyżej. Czyli takiego marudzenia, że jest źle, i apelowania do czterech ścian, żeby było dobrze. I rzecz ciekawa: ci ludzie dziś tych postulatów nie mają. Spotkali Jezusa i dotarło do nich, że On nie chce „zmieniać Kościoła”. Kościół to już dla nich nie jest instytucja, która ma zapewnić świadczenia i sprawić, żeby im było fajnie. Teraz Kościół to w pierwszym rzędzie Jezus, którego kochają. I dlatego Kościół też kochają, nawet z proboszczem w pakiecie.

Spotkałem kiedyś kobietę, która nacierpiała się w życiu, bo „wszystko było źle”. Wielu było winnych jej nieszczęściu. Kiedy z nią rozmawiałem, jak błysk pojawiła mi się w głowie myśl: „Zapytaj ją, kiedy była ostatni raz u spowiedzi”. Zapytałem więc. Okazało się, że już nie pamiętała. Ale coś się wtedy stało. Zaczęła płakać, a że to było przy kościele i był ksiądz pod ręką, skończyło się spowiedzią. I wszystko się zmieniło. W niej. A potem i wokół niej.

No bo tak to jest: jedyną zmianę, na jaką mam wpływ, jest ta, jakiej może we mnie dokonać Bóg.

A zatem: chcesz zmienić Kościół? Marsz do spowiedzi.

Celebracja libacji

W Polsce mamy nową grupę religijną – Wyznawców Słońca. Zarejestrowało ich Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Wyznawcy składają się z aktywistów ekologicznych. Jak wyjaśnił we wniosku ekolog Bartosz Wójcikiewicz, przeczytał w internecie artykuł o kulcie solarnym i to go zainspirowało. Doktryna jest taka: Słońce jest bogiem i jako takiemu należy się mu cześć. Zasady etyczne: „pobłądzić i zawinić może każdy”. Celebracja kultu Słońca polega na spożywaniu piwa i wina. Powstaje pytanie, czemu ministerstwo rejestruje jawną kpinę, nadając jej status prawny? Otóż Wyznawcy Słońca „spełnili wymogi formalne”. Bo wystarczy stu „wyznawców”, którzy potwierdzą to swoimi podpisami. Ekolodzy nie ukrywają, że podpisy zebrali głównie w klubach podczas imprez. Ciekawe, czy wymogi formalne byłyby spełnione, gdyby w podobny sposób chcieli czcić „Słońce Peru”.

Kryterium gender

Szwecja zaczęła wprowadzać nowy sposób oceniania filmów. Istotnym kryterium jest to, czy są one wolne od „stereotypów na temat płci”. Dobrą ocenę uzyskuje się wtedy, gdy w filmie występują minimum dwie kobiety, które ze sobą rozmawiają, a w rozmowie tej nie pojawia się temat mężczyzn. Testu na dobry film nie przeszły pozytywnie takie filmy, jak „Władca Pierścieni” (przepadły wszystkie trzy części), „Gwiezdne Wojny”, „The Social Network” czy „Harry Potter”. Genderowa inicjatywa już zaczyna się przyjmować, zwłaszcza że poparł ją państwowy Szwedzki Instytut Filmowy. Stosowana jest już przez niektóre stacje telewizyjne. W przyszłości trzeba więc będzie do każdego filmu dokręcić gadkę dwóch pań o pietruszce, dać to zaraz po reklamach, a potem ludzie już na spokojnie będą mogli oglądać film.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.