Kościół odzyskuje miliony?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 25.08.2008 06:13

Od tego jest ustawodawstwo, by te kwestie precyzować - mówi bp Tadeusz Pieronek Gazecie Wyborczej komentując działalność Komisji Majątkowej, na temat której ostatnio w GW ukazało się kilka bardzo krytycznych materiałów.

W sobotę napisaliśmy, że komisja majątkowa przy MSWiA zajmująca się zwrotem nieruchomości zabranych Kościołowi w PRL przyznała Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w Warszawie 16 ha w Opolu jako rekompensatę za ziemię rolną utraconą po wojnie - przypomina Gazeta. - Opolska nieruchomość leży w strefie ekonomicznej i siostry już ją sprzedają. To kolejna kontrowersyjna decyzja komisji. Katarzyna Wiśniewska: Komisja majątkowa działa dobrze? Bp Tadeusz Pieronek, przewodniczący Kościelnej Komisji Konkordatowej: Nie śledzę od dawna jej działań . Wiem, że od lat postuluje się zakończenie prac, które trwają stanowczo za długo, ale są przeciągane ze względu m.in. na zmianę rządów. - Komisja oddała poznańskim elżbietankom w ramach rekompensaty za utracone grunty w Wielkopolsce ziemię w warszawskiej Białołęce, na której miały stanąć szkoły, przedszkola i boiska. Czy to w porządku? - Zawsze będą pretensje, nikt nie chce zrezygnować ze swoich planów. Zwrot gruntów, które kiedyś faktycznie należały do danego zakonu, nie budzi zastrzeżeń, bardziej sporne są sprawy rekompensat, koniecznych, bo na wielu gruntach odebranych Kościołowi teraz stoją np. właśnie szpitale czy szkoły. Takie rozstrzygnięcia zawsze będą w jakiś sposób polityczne. - Władze Białołęki twierdzą, że ziemia jest warta 240 mln zł. Ale komisja przyjęła wycenę Kościoła - 30 mln zł. I tak jest w większości przypadków. - Od tego jest ustawodawstwo, by te kwestie precyzować. W prawie jest wiele absurdów, także w tym obszarze. Wydawało mi się, że to komisja zamawia wyceny ziemi. - Nie ma kontroli społecznej nad komisją. Od jej decyzji nie da się odwołać. - Od tego też jest prawo i trudno winić za to Kościół. - Co w takim razie robić, żeby nie dochodziło do nadużyć? - Trudno jest wypośrodkować, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie oskarżał stronę kościelną. A pamiętajmy, że Kościół też służy celom społecznym, prowadząc np. zakłady opiekuńcze. - Ale rekompensata jest źródłem wysokich dochodów. Siostry szarytki dostały w Opolu 16 ha ziemi uzbrojonej, w specjalnej strefie ekonomicznej, choć straciły ziemię rolną. Siostry już pozyskany majątek sprzedają, chcą 20 mln, miasta na to nie stać. - Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że Kościół był pozbawiony swojej ziemi na kilkadziesiąt lat, to nie można mówić o bogaceniu się albo że im się nie należy. Przecież zabrano im ich własność. I przez dziesiątki lat przynosiła ona dochody komuś innemu. - Kościół jest uprzywilejowany w odzyskiwaniu majątku. To sprawiedliwe? - Zawsze instytucja jest silniejsza od indywidualnych petentów. To jest w jakimś sensie niesprawiedliwe, ale takie jest życie.

- Dominikanie zrezygnowali w 1999 r. z placu w centrum Gdańska, na którym teraz stoi hala targowa i kilka kamienic. Jako rekompensatę kupili od miasta z 98-proc. bonifikatą plac przylegający do kościoła. A prowincjał podpisał z prezydentem miasta umowę o wykorzystaniu placu na cele kulturalne, wychowawcze i dom opieki nad biednymi dziećmi. To wzorcowy przykład, ale niezwykle rzadki. - Są dobre przykłady i złe. Gdy na początku lat 90. powstawała umowa konkordatowa, Kościół chciał wprowadzić zapis, że rezygnuje ze wszelkich rekompensat. Strona rządowa się nie zgodziła. - Dlaczego? - Żeby nie tworzyć precedensu, który mógłby być wykorzystany przeciwko innym właścicielom. Można by potem komuś powiedzieć: Kościół się zrzekł, ty też się zrzeknij. Prawo własności jako nienaruszalne, musi być przestrzegane. W tym samym numerze GW zamieszcza komentarz Adama Leszczyńskiego, którego główna teza jest nastepująca: "Najwyższy czas zmienić zasady, według których od 17 lat Rzeczpospolita daje Kościołowi rekompensaty za majątek odebrany przez PRL". Dalej czytamy: Komisja majątkowa MSWiA, która rozpatruje wnioski Kościoła, składa się w połowie z przedstawicieli Episkopatu. Od jej decyzji nie można się odwołać (nawet do sądu!). Nie wiadomo nawet, jaka jest wartość majątku, który Kościół dostał, bo takiej statystyki nikt nie prowadzi. Kiedy komisja przekazuje Kościołowi nieruchomość, często opiera się tylko na jednej wycenie - którą dostarczył sam Kościół, czyli strona w sprawie. To zaproszenie do nadużyć. Wątpliwości budzą ostatnie decyzje zwrotu majątku poznańskim elżbietankom i warszawskiemu Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. W Polsce, jak widać, są równi i równiejsi (obok Kościoła w lepszej sytuacji są też inne związki wyznaniowe, m.in. gminy żydowskie, które zabiegają o zwrot majątku w MSWiA). A przecież PRL zabierał majątki wszystkim: prywatnym osobom, firmom, stowarzyszeniom, organizacjom. Do dzisiaj nie mogą się doczekać ustawy reprywatyzacyjnej. A jeśli się kiedyś doczekają, dostaną ułamek wartości tego, co stracili. To wszystko robi wrażenie dotowania Kościoła przez państwo prowadzonego od lat, bez śladu społecznej kontroli. A przecież wcale nie ma zgody, czy i w jakiej formie zwracać zabrane przez PRL majątki - co pokazała m.in. niedawna publicystyczna debata w "Gazecie". Kościół jednak swoją sprawę już prawie załatwił: od 1991 r. złożył w komisji 3063 wnioski o zwrot majątku, 2794 już rozpatrzono, czeka 269. Ktoś może sądzić, że sprawiedliwość wymaga zwracania znacjonalizowanych majątków. Ale sprawiedliwość wymaga także, by wszystkich pokrzywdzonych traktować tak samo. Od redakcji portalu Wiara.pl Nie rozumiemy tylko, dlaczego za istniejącą sytuację obwiniony jest Kościół katolicki. To nie Kościół stanowi w Polsce prawo. A na podobnych zasadach jak Kościołowi katolickiemu zwracane są majątki innym wspólnotom wyznaniowym w Polsce, o czym być może komentator GW nie wie.