publikacja 03.09.2008 05:56
Co się dzieje w Chrzanowicach, niewielkiej miejscowości dotkniętej trąbą powietrzną? Opowiada proboszcz chrzanowickiej parafii p.w. NMP Nieustającej Pomocy ks. Tomasz Schabowicz.
Sierpniowy kataklizm dotknął bardzo wielu ludzi. Nie znam danych z innych terenów, ale w naszej częstochowskiej diecezji zniszczonych zostało dużo ponad 800 gospodarstw domowych. Ucierpiały budynki mieszkalne i gospodarcze. Straty materialne, nie tylko przecież budynków, liczyć chyba należałoby w milionach złotych. Najważniejsi jednak w tym wszystkim są ludzie. Bo dom można odbudować, gospodarstwo jakoś dźwignąć, a człowiek pozostaje ten sam. Do wszystkich życiowych doświadczeń dojdzie jeszcze pamięć tamtego wieczoru i nocy. Często podszyta obawą czy aby się nie powtórzy. Człowiek przezywa różne chwile w swoim życiu. Kiedy jest szczęśliwy i wszystko się dobrze układa, to jakby zapomina że są ludzie, którzy czasem potrzebują tylko żeby ktoś był obok. Takie dramatyczne masowe przeżycia sprawiają, że takiej obecności potrzeba więcej i więcej. Szczęśliwi są ci, którzy w takich razach mają koło siebie rodzinę, przyjaciół, czy choćby dalszych znajomych i sąsiadów. W takiej miejscowości jak nasze Chrzanowice wszyscy się znają. A jednak... Choć wielu doświadczyło wsparcia drugich, to byli tacy którzy zostali sami. Na szczęście nie na długo. Zresztą człowiek w takich chwilach zawsze jest sam. Bo czy syty zrozumie głodnego? Znajdowali się przecież tacy, którzy z uśmiechem przejeżdżali samochodem przez zniszczone miejscowości (naszą także) i pstrykali zdjęcia telefonami komórkowymi kiwając głowami z uśmiechem politowania. A ludzie płakali przed ruinami swoich niedawnych domów... Być może ktoś powie: „no dobrze, ale przecież Bóg...”. Tak. Też w to wierzę głęboko, tylko w takich momentach Pan Bóg staje się bliski tylko i wyłącznie przez drugiego człowieka, który stanie obok i przynajmniej będzie próbował pomóc. Od samego początku znaleźli się tacy właśnie. I dlatego ci co zostali bez dachu nad głową, choć przez łzy próbowali sobie tłumaczyć: „jakoś to będzie”. Ze łzami w oczach dziękowali za każdy, najdrobniejszy nawet gest dobroci i pomocy. Organista z naszego kościoła, w niedzielę po tej burzy, przyszedł do mnie przed Mszą Świętą i zapytał czy może coś na koniec powiedzieć. Po ogłoszeniach wyszedł do mikrofonu i zdołał tylko powiedzieć „dziękuję wam kochani”. Łkanie nie pozwoliło na nic więcej... Jak bardzo trzeba człowiekowi wtedy właśnie bardziej niż kiedykolwiek obecności innych. Czy choćby słowa, uściśnięcia ręki. Wtedy najcenniejszy jest każdy gest pomocy. Choć może dającemu wydaje się, że w całym zamieszaniu pomoc przyjmowana jest obojętnie jakby się należała. Teraz już ludzie pracują nad remontami i odbudową. Ale pomoc wciąż napływa i jest potrzebna. Żywność i środki czystości z diecezjalnej „Caritas” przydały się każdemu. Bo przecież coś jeść trzeba, czymś trzeba posprzątać dom i umyć się, a każdy grosz wydawany jest żeby choć przykryć dom nowym dachem. A tu się często okazuje, że naruszone przez wichurę konstrukcje trzeba budować od nowa. Na szczęście ludzie wiedzą, że ktoś o nich myśli i robi co może. Czasem blisko, a czasem daleko i zupełnie anonimowo. Bo wierzymy, że JEST DOBRO. Że trzeba się nim dzielić.
Tą drogą raz jeszcze wyrażam wielkie i serdeczne podziękowanie wszystkim wpisującym się w łańcuch dobrych serc. Nasze apele o pomoc poruszyły wielu ludzi. Z sołectwa Gosławice w parafii Dmenin przyjechało do nas dwunastu ludzi na czele z sołtysem, aby swoją pracę ofiarować tym, którzy na początku wydawali się opuszczeni przez wszystkich i bezradnie chodzili po zagruzowanym podwórku. Dziś już mają nowy dach. Szczególne podziękowania naszej lokalnej telewizji NTL w Radomsku. Od początku chętnie i bez żadnych problemów udostępniali materiały filmowe, a ostatnio dyrekcja NTL-u wyraziła zgodę na darmową emisję podziękowań firmie „Joka” z Tomaszowa Mazowieckiego, która przekazała w darze materiały budowlane. Wielkie dzięki Panu Dyrektorowi stacji, oraz technikowi udostępniającemu nagrania. Także wszystkim życzliwym pracownikom stacji, których spotkałem. Jak pisałem na naszej stronie internetowej, od początku była z nami Redakcja Wiary.pl, oraz znajome osoby z redakcji „Gościa Niedzielnego”, a także inni, których mam przyjemność znać osobiście właśnie dzięki byciu razem przez portal. Dzięki ich inicjatywie otwarte zostało konto bankowe parafii, na które wciąż wpłacane są ofiary pieniężne. Tu podziękowania należą się dyrekcji Banku Spółdzielczego w Radomsku za bezproblemowe zwolnienie konta z opłat bankowych. Prócz wszystkich indywidualnych wpłat, pieniądze przekazują wciąż parafie sąsiednie lub związane z Chrzanowicami przez osoby byłych proboszczów. Z pomocą pospieszyli nam mieszkańcy parafii Krasice, z której pochodził pierwszy, nieżyjący proboszcz. Wpłaty otrzymaliśmy od mieszkańców sąsiedniej parafii Gorzędów, oraz parafii Przyrów. Wszystkich ofiarodawców, tych nieznanych a także moich Przyjaciół i znajomych, zapewniam o wdzięcznej pamięci w modlitwie. Zapewniam że wszystkie pieniądze trafią w najbliższych dniach do poszkodowanych. A teraz potrzebna jest im każda złotówka. Środki pomocy staramy się dzielić sprawiedliwie, choć i tak wiadomo że nie ma ich tyle by pokryć wydatki. Niemniej jednak, każda okazana pomoc się liczy. Bo każdy gest dobra budzi nadzieję, że w czasach komercjalizacji i wzrostu egoizmu w ludziach, można jednak liczyć że nie zostanie się samemu w potrzebie. Wszystko to składa się na mozolne dźwiganie się spod zniszczeń wichury. Trzeba było także pomocy psychologicznej dla dziecka, którego słowa tak dramatycznie brzmią w tytule mojego wpisu na stronie www.chrzanowice.info. Znalazły się dobre, znane mi osoby i pospieszyły z pomocą. Dziś już ów sześciolatek nie drży panicznie na widok chmur czy porywów wiatru. Wciąż odbudowywane i remontowane są domy. Wciąż ręce do pracy się przydają i pieniądze zamieniane są natychmiast na potrzebne materiały. Dzieci z poszkodowanych rodzin, jak wszyscy uczniowie, zaczęły już naukę w szkole. Z nowymi tornistrami, piórnikami i podstawowym wyposażeniem. To otrzymały w darze od „Caritas”. Są chętni, zaprzyjaźnieni nauczyciele z Katolickiego Liceum i Gimnazjum im. MB Jasnogórskiej w Częstochowie, aby zebrać zeszyty dla tych dzieciaków. Wdzięczni jesteśmy. Ciągle ludzie potrzebują, zresztą nie tylko ci poszkodowani (oni w tych chwilach najbardziej) ale wszyscy, podtrzymania w sercach nadziei. Nadziei na Dobro, które objawia się nam w dobru, które czynimy wobec naszych bliźnich. Zwłaszcza tych potrzebujących najbardziej.