publikacja 15.11.2008 06:35
W ubeckich materiałach na mój temat nie ma niczego, za co mógłbym się wstydzić - w takich słowach abp Józef Życiński skomentował dla KAI doniesienia medialne, iż był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie „Filozof". Powiedział, iż zdążył się przyzwyczaić do tego typu materiałów na swój temat.
Wczoraj na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski powołał się na najnowszą książkę Sławomira Cenckiewicza. Pisze on, że „Józef Życiński był w latach 1977-1990 rejestrowany pod numerem 1263 przez Wydział IV KW MO w Częstochowie jako TW ps. "Filozof” oraz, że w lokalu kontaktowym SB odbywano rozmowy z „Filozofem”. Komentując te doniesienia abp Życiński powiedział KAI, iż zdążył się już przyzwyczaić do sytuacji, iż jakaś gazeta bądź autor przygotowują materiał na jego temat. Potem okazywało się, że nie jest to artykuł o nim lecz spisana za materiałami ubeckimi informacja o tym, czy brał udział w jakimś głosowaniu i że oddając głos schował się za kotarę. Abp Życiński przypomniał też, że po kolejnych spekulacjach na swój temat zwrócił się do historyków: Andrzeja Grajewskiego a następnie Piotra Gontarczyka o kwerendę materiałów na swój temat i upoważnił ich do opublikowania znalezionej dokumentacji w wydawnictwach IPN. „Poza szczupłymi notatkami nie ma tam żadnych cytatów z naszych rozmów, nie ma niczego, co mógłbym skomentować, do czego mógłbym się odnieść a tym bardziej niczego, za co mógłbym się wstydzić” - powiedział KAI metropolita lubelski „Czasami zastanawiałem się o co chodzi, w tych poszukiwaniach materiałów na Życińskiego. Ktoś, komu zadałem to pytanie uśmiechnął się filozoficznie i odparł: Nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, ale żeby go postraszyć” - powiedział abp Życiński. *** Sprawę dla KAI komentuje także Andrzej Grajewski: Fakt rejestracji przez SB przy jednoczesnym braku dokumentów zawsze może być interpretowany w różnoraki sposób – w ten sposób dr Andrzej Grajewski komentuje dla KAI doniesienia medialne, iż obecny metropolita lubelski abp Józef Życiński był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie „Filozof”. Podkreśla, że wiele dokumentów zniszczono a „odpowiedzialny historyk mówi o źródłach i dokumentach”. Historyk przypomina, że najpełniejszą wiedzą na temat zarejestrowanych przez SB księży będących dziś biskupami dysponuje Kościelna Komisja Historyczna. Dr Andrzej Grajewski przypomniał w rozmowie z KAI, że w 2006 r. po kolejnych spekulacjach medialnych na swój temat abp Życiński zwrócił się do niego jako historyka i ówczesnego szefa Kolegium IPN o przebadanie dostępnej w Instytucie dokumentacji na swój temat. Upoważnił go też na piśmie do opublikowania znalezionej dokumentacji w wydawnictwach IPN. Grajewski poprosił wtedy o pomoc i przeprowadzenie kwerendy w dokumentacji SB najlepszego specjalistę w tej dziedzinie, dr. Piotra Gontarczyka. W skierowanym do niego piśmie sugerował przede wszystkim analizę materiałów znajdujących się w kartotece ogólnoinformacyjnej, dokumentów paszportowych oraz ewentualnych rozpracowań operacyjnych ośrodków akademickich z którymi ks. arcybiskup był związany. Dr Gontarczyk podjął wstępną kwerendę, której rezultaty zostały przekazane, za sugestią Andrzeja Grajewskiego, powstałej w międzyczasie kościelnej Komisji Historycznej. Grajewski odnosząc się do tego, co opublikował w swej książce Sławomir Cenckiewicz powiedział KAI, że wynika z niej, że zachowały się tylko materiały ewidencyjne, natomiast zniszczone zostały inne materiały operacyjne. Potwierdzają one, że ks. Józef Życiński został zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie „Filozof”. Podane są także nazwiska oficerów, którzy się z nim kontaktowali. „I to jest praktycznie wszystko” – mówi szef działu Polska i świat „Gościa Niedzielnego”. "Materiały dotyczące ks. Życińskiego zostały, jak wiele innych, zniszczone w 1990 r. Natomiast czy nie ma jakichś innych śladów, tego nie wiem" – mówi Andrzej Grajewski.
„Kiedy powstała Kościelna Komisja Historyczna przekazałem swoje pismo w tej sprawie oraz kserokopię skierowanego do mnie pisma abp. Życińskiego ks. prof. Jerzemu Myszorowi [wiceprzewodniczącemu Kościelnej Komisji Historycznej – przyp. KAI], który z urzędu miał prowadzić dalsze badania. A jaki jest wynik tych prac – nie wiem” – mówi Andrzej Grajewski. Dodaje, że w materiałach IPN są odniesienie do możliwości kontaktów w Krakowie z osobą o pseudonimie „Filozof”, jednak nie ma pewności czy chodzi o ks. Życińskiego, bo nie wiadomo czy tylko jemu nadano taki pseudonim. Grajewski dodaje, że w materiałach IPN są suche adnotacje dotyczące rozmów prowadzonych ks. Życińskim przy okazji formalności paszportowych. O tych rozmowach, jak dodaje historyk sam arcybiskup publicznie mówił. Zdaniem historyka w obecnej chwili można powiedzieć tyle, że ks. Józef Życiński był w latach 1977-1990 zarejestrowany w ewidencji SB jako tajny współpracownik o pseudonimie Filozof. „Tylko tyle, czy aż tyle. Na tej podstawie nie można bowiem stwierdzić jaki charakter miały te kontakty, bo nie ma żadnych dokumentów. Fakt rejestracji przez SB przy jednoczesnym zniszczeniu dokumentów zawsze może być w różnoraki sposób interpretowany” – mówi Andrzej Grajewski. Podkreśla przy tym, że „odpowiedzialny historyk mówi o źródłach i dokumentach”. „Przypomnę, że prawdziwą kwerendę prowadziła Kościelna Komisja Historyczna i ona dysponuje pełnią wiedzy na temat wszelkich zachowanych materiałów SB dotyczącą księży będących dziś biskupami” - puentuje Grajewski. *** Nie jestem upoważniony do komentowania publikacji, ukazujących się aktualnie w prasie – powiedział rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch, poproszony o wypowiedź nt. informacji, dotyczących TW Filozof. Dzisiejsze gazety podały, że był to pseudonim ks. Józefa Życińskiego. Jednocześnie KAI została poinformowana przez rzecznika Episkopatu jako pierwsza, że efekt badań Kościelnej Komisji Historycznej został przetłumaczony na język włoski i za pośrednictwem Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie przekazany do Watykanu około miesiąc temu. Ks. Kloch poinformował, że Kościelna Komisja Historyczna gruntownie przebadała esbeckie materiały, które zostały aktualnie w IPN. Po dokonaniu analiz stworzony został raport i po przełożeniu go na język włoski dokumentacja ta poprzez Nuncjaturę Apostolską w Polsce trafiła do Watykanu. „Myślę, że wszyscy dobrze rozumieją sytuację – nikt w Polsce nie jest uprawniony do oceniania któregokolwiek z biskupów. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to jest to rola Stolicy Apostolskiej” – podkreślił ks. Kloch. Dlatego trudno podawać jakiekolwiek wartościujące oceny – to naprawdę nie jest i nie było zadanie Kościelnej Komisji Historycznej – dodał. Rzecznik Episkopatu podkreślił, że dla wewnętrznej wiedzy Kościoła ta Komisja przejrzała dokumenty, jakie po SB zachowały się w IPN, zrobiła to najlepiej jak potrafiła i sprawę przekazała do Stolicy Apostolskiej. „Ten dokument został po przetłumaczeniu przesłany do Watykanu i nie jest moją rzeczą określać, jakie będą jego losy” – podkreślił ks. Kloch.
„Również ja, jako rzecznik Episkopatu Polski, nie zostałem przez nikogo upoważniony do tego żeby mówić na temat jakiejkolwiek osoby czy dokumentu, które ta Komisja przebadała” – stwierdził rzecznik Episkopatu. Przypomniał też, że każdy z biskupów w Polsce ma swojego rzecznika i to oni przemawiają w imieniu przełożonych, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ks. Kloch podzielił się z KAI swoimi wątpliwościami: „Od strony metodologicznej mogę powiedzieć, że nie bardzo rozumiem zasady, jakimi się kierują osoby informujące o rzekomej współpracy różnych osób z SB. Dlaczego sam fakt jednostronnego zarejestrowania kogoś przez SB jest od razu utożsamiany z rzeczywistą współpracą? Nie umiem także zrozumieć, w jaki sposób brak dokumentacji, która została zniszczona, może stanowić dla kogoś argument, że była współpraca? Trudno pojąć takie sytuacje z metodologicznego punktu widzenia. Nie można zatem, jak sądzę, traktować dokumentów organizacji, która prześladowała Kościół w sposób metodyczny od zakończenia II wojny światowej, jako nieomylnego dowodu, nie biorąc pod uwagę innych dokumentów, wypowiedzi, świadectw, wynosząc jedynie na piedestał jedynego źródła tj. materiałów esbecji” – powiedział rzecznik KEP. Na pytanie KAI, dlaczego jedne wyniki badań Komisji Historycznej zostały opublikowane a inne nie, rzecznik Episkopatu przypomniał, że Kościelna Komisja Historyczna na prośbę abp. Wielgusa przebadała dotyczące go dokumenty i na bieżąco publikowała wyniki swoich prac. Pierwszą osobą, której udostępniane były te wyniki i dokumenty był abp Wielgus, włącznie z końcowym komunikatem. Także w odniesieniu do przypadku abpa Michalika, on sam był inicjatorem publicznego ogłoszenia znalezisk w IPN na jego temat i poprosił o pomoc w analizach Kościelną Komisje Historyczną. Cała praca została wykonana błyskawicznie, w około 48 godzin. W obu wypadkach analizy zostały przygotowane przez Kościelną Komisję Historyczną na prośbę osób zainteresowanych.