publikacja 19.12.2013 00:15
Nie masz prawa do dziecka, ale jest takie Dziecko, które ma prawo do ciebie.
rysunek franciszek kucharczak /gn
Może szkoda, że to tylko legenda z tym gadaniem zwierząt w noc wigilijną. Gdyby czworonogi rzeczywiście mogły mówić, okazałoby się, że nie mają nic do powiedzenia. No, w najlepszym razie zdobyłyby się na zdanie: „żreć dawaj”. Byłoby to trzeźwiące dla rosnącej rzeszy ludzi, przekonanych, że zwierzę to taki lepszy człowiek, tyle że pozbawiony możliwości przekazania nam swych mądrości.
Dostałem sporo listów, w których ludzie formułują to wprost: „zwierzęta są lepsze od ludzi”. Jedna pani napisała mi: „Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na zwierzętach. Na ludziach wielokrotnie”. Ta pani nie pomyślała, że zwierzęta są na to po prostu za głupie, żeby ją zawieść. Ba – są nawet za głupie na to, żeby zrobić coś głupiego. Ale to w żadnym razie nie jest zarzut pod adresem zwierząt. Są sobą i to jest dobre. Robią to, co im Stwórca wyznaczył. Nie o zwierzęta mi tu chodzi, lecz o ludzi właśnie. Tych ludzi, którzy sprawiają nam zawód, tych, którzy są paskudni, egoistyczni i wredni niewiele mniej od nas. Otóż ci paskudni ludzie są… fantastyczni.
Piszę to tuż po powrocie z kursu „Nowe Życie”, prowadzonego w ramach szkół nowej ewangelizacji. Choć to dla mnie, jako członka ekipy, nie pierwszy taki kurs, nieodmiennie pozostaję pod wrażeniem przemiany, jaka następuje w ludziach pod wpływem bezpośredniego spotkania z Jezusem. Najlepiej widać to po oczach uczestników, które od piątkowego wieczoru do niedzielnego popołudnia zmieniają się dosłownie z godziny na godzinę. Nie sposób pozostać w tym samym miejscu, gdy dozna się czegoś takiego. Posklejane życie, wszelkiego rodzaju uzdrowienia, ponaprawiane relacje, wewnętrzna harmonia, jaką może dać tylko Duch Święty – to wszystko pozwala przeczuć, co się właściwie Bogu stało, że Mu się „na ten kiepski świat przychodzić zachciało”. Bo człowiek, w odróżnieniu od zwierząt, okazuje się kimś fantastycznym, gdy przemówi pod wpływem dotknięcia Miłości. Zadziwia wtedy nie tylko innych, ale i sam siebie.
Swego czasu spotkałem człowieka, który powiedział, że nie może oddać swojego życia Jezusowi. – Bo ja za dużo złego w życiu zrobiłem – wyjaśnił. Wyjątkowo mocno dotarło wtedy do mnie, jak bardzo stawiamy chrześcijaństwo na głowie. Myślał chłop, że się musi Bogu zasłużyć, żeby Go dostać w nagrodę. Czyli że musi być „dobry”. Ale jak ty, chłopie, chcesz być dobry bez Pana Jezusa? Przyjmij Go, a On już zrobi z ciebie cudo.
Gdy tamtej nocy w Betlejem narodziło się Dziecko, dostaliśmy ostateczny dowód, że Bóg się ludźmi nie zniechęcił. A wiedział, w co wchodzi – już wtedy znał całą historię. Widział Sodomę i Gomorę, i kluby gejowskie, widział zwłoki Abla i miliardy wyabortowanych dzieci, pomordowanych proroków i ofiary komunizmu. Znał przyczyny potopu i rozdarcia Kościoła, znał paskudnych papieży i Ruch Palikota, słyszał płacz skrzywdzonych dzieci i porady „edukatorów seksualnych”. Widział wreszcie mnie i to, czego wolałbym nie widzieć.
I mimo tego przyszedł. I czeka u drzwi.
Jasełka krzywdzące
Działacze Fundacji „Wolność od religii”, zapewne sfrustrowani kiepskimi wynikami zachwalania ateizmu na billboardach, rzucili się na jasełka. Znaleźli jakąś mamę w Lublinie, która nie chciała, żeby jej syn uczestniczył w szkolnych jasełkach. Więc nie uczestniczył, ale że nudził się na próbach, mama odpuściła. Ale nie odpuścili ateo-działacze i napisali do minister edukacji: „Organizowanie obowiązkowych jasełek w ramach zajęć innych niż religia jest krzywdzące dla mniejszości wyznaniowych”. Co prawda żadna „mniejszość wyznaniowa” nie zgłosiła się jako skrzywdzona, ale przecież ateizm to też wyznanie. A nawet religia. Bo aby uznać, że Boga nie ma, to trzeba naprawdę bardzo wielkiej wiary.
Kara własna
W wywiadzie udzielonym Andrei Torniellemu dla „La Stampy”, papież Franciszek odpowiada na pytanie, co miał na myśli, gdy w ostatniej adhortacji napisał o „odważnych wyborach duszpasterskich co do sakramentów”. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że papież zamierza dopuścić do Komunii Świętej osoby rozwiedzione, które żyją w ponownych – czyli cudzołożnych – związkach. Papież nie pozostawił co do tego wątpliwości: „Mówiłem o chrzcie, komunii jako pokarmie duchowym do kroczenia naprzód, który należy uważać za środek, a nie nagrodę. Niektórzy zaraz pomyśleli o sakramentach dla rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, ale ja nie wchodziłem w przypadki szczególne: chciałem jedynie wskazać zasadę – powiedział. Stwierdził też, że wyłączenie rozwiedzionych z udziału w Komunii nie jest karą. To jakieś zaskoczenie? No chyba że ktoś uważa za karę ból palca, gdy się sam w niego uderzył młotkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.