Trzeba wierzyć i mieć nadzieję

Rzeczpospolita/ jk

publikacja 30.12.2008 11:41

To credo polskiego proboszcza z Kamczatki. Przejechać 800 km by odprawić Pasterkę dla 10 wiernych w stróżówce na granicy zmilitaryzowanego miasta? Warto! - relacjonuje Rzeczpospolita.

Około 100 wiernych rozsianych po parafii o powierzchni większej od powierzchni Polski. Cztery chrzty w ciągu 6 lat, bo ważne jest przygotowanie duchowe. Ostatni miał miejsce w Boże Narodzenie. 22-letni młody mężczyzna przygotowywał się przez półtora roku. W tym roku był pierwszy w parafii ślub. Mieszany, katolicko-prawosławny. Narzeczeni przygotowywali się do uroczystości dwa lata. Niektórzy z parafian do spowiedzi jadą 3 dni. Inni mieszkają w osadach w tajdze po 1-2 w osadzie. Nie do wszystkich udaje się dotrzeć z namaszczeniem chorych zanim umrą - opowiada proboszcz, ks. Krzysztof Kowal. Budują kościół w Pietropawłowsku i zamierzają (od roku ks. Kowalowi pomaga ks. Jan Radoń) stworzyć przyczółek parafii na Czukotce, gdyż do grupki znajdujących się tam katolików nie dotarł dotąd żaden ksiądz. Trzeba wierzyć i mieć nadzieję - mówi proboszcz.