W czyich rękach twórczość ks. Twardowskiego?

KAI/sx

publikacja 18.01.2009 20:41

Zwiedzając księgarnie, także internetowe, można dostać zawrotu głowy od ilości dzieł ks. Jana Twardowskiego. Nowe tytuły sprawiają nieraz wrażenie, że Ksiądz nawet zza grobu nadal tworzy.

Trzecia rocznica jego śmierci, która upływa 18 stycznia, jest dobrą okazją do przyjrzenia się, jak wygląda rynek jego dzieł organizowany przez jego jedyną spadkobierczynię, dr Aleksandrę Iwanowską. Kłopoty z nadmiarem Tylko na witrynie Poczytaj.pl można znaleźć blisko 120 tytułów dzieł Księdza. Są wśród nich zarówno znane od dziesięcioleci „Nie przyszedłem pana nawracać”, „Patyki i patyczki”, „Niebieskie okulary”, jak i zbiory skomponowane z utworów, dotyczących konkretnych tematów. Są więc do nabycia tomiki na temat powołania, dojrzewania, modlitwy, aniołów, samotności, wiary, świętych, cierpienia, piękna świata, pokory, drzew i roślin z polskich lasów, ptaków, ziół. Są książki o Piśmie Świętym, Bożym Narodzeniu, Wielkiej Nocy, Pierwszej Komunii, Janie Pawle II. Są „Myśli na każdy dzień” i „Wiersze z szuflady”, odnalezione w czerwcu 2005 roku, jest wykład pacierza. Są też do nabycia autobiografie księdza – opracowana przez dr Aleksandrę Iwanowską oraz wydana przez PAX „Łaską zdumiony”, reklamowana przez edytorów jako „pierwsza i jedyna biografia ks. Twardowskiego”. Jest wreszcie publikacja „Przypadek nie-przypadek” – rozmowa Aleksandry Iwanowskiej z Krzysztofem Kolbergerem, prowadzona „między wierszami księdza Jana Twardowskiego”. I jest „Bóg prosi o miłość”, czyli dwujęzyczne polsko-niemieckie wydanie wyboru wierszy. Najlepszego i niezwykle popularnego poetę religijnego drukują wydawnictwa kościelne i świeckie – Wydawnictwo św. Pawła – 12 pozycji, Wydawnictwo św. Wojciecha – 6, Rosikon Press – 9, Parnas – 15 i wiele innych. (Są to dane, zaczerpnięte z witryn internetowych, dotyczących książek obecnie dostępnych, które nie odzwierciedlają ilości wszystkich publikacji). Kilka oficyn przygotowuje kolejne pozycje. Księgarnia św. Wojciecha, która wydała „Nowe patyki i patyczki” i umieściła je na swojej liście bestselerów, zapowiada na rocznicę śmierci poety „Nie przyszedłem pana nawracać”, a na Walentynki wybór wierszy o miłości. Jednym słowem na rynku księgarskim jest wszystko dla wszystkich, czyli, używając słów Księdza – „dla najmłodszego, średniaka i starszego”. „Dla najmłodszego, średniaka i starszego” Nie ulega wątpliwości – festiwal twórczości ks. Twardowskiego trwa. Opisywane w specyficzny sposób przez wydawców („Jeśli chcesz, by ks. Jan Twardowski pomógł ci składać życzenia wigilijne, sięgnij po ten tomik”) są pięknie ilustrowane i starannie wydane. Poza mądrą i piękną treścią są pięknymi przedmiotami, idealnie nadającymi się na prezent pod choinkę, z okazji Pierwszej Komunii, Walentynek. Twórczość Księdza jest dostępna i trzy lata po jego śmierci można mówić o wysypie jego publikacji. Wydawcy utworów ks. Jana są zadowoleni ze współpracy z dr Iwanowską. Dyrektor Edycji św. Pawła ks. Daniel Łuka podkreśla, że dobrze, że jest osoba zarządzająca i porządkująca spuściznę tak wybitnego twórcy. O dr Iwanowskiej mówi, że jest wymagająca, dogrywanie pewnych rzeczy, związanych z edycją trwają dość długo, ale to dla dobra książki. – Czasami ta praca jest żmudna, wszystko konsultowane jest na każdym etapie. Generalnie jest OK – podsumowuje. Piotr Słabik z Wydawnictwa M, które wydawało utwory zebrane ks. Jana podkreśla natomiast, że oficyna nabyła prawa do jego utworów na 15 lat. W ten sposób unikną kłopotów, które wyniknęły przy wydaniu utworów zebranych. Opracowaniem projektu zajęła się Milena Kindziuk, autorka dwóch wywiadów z Księdzem. Do czasu, aż na sugestię dr Iwanowskiej została usunięta z projektu. Rozczarowani są edytorzy z Wydawnictwa Archidiecezji Warszawskiej, które jako pierwsze wydało zbiór „Nie przyszedłem pana nawracać” czy „Patyki i patyczki”. Po upełnomocnieniu wyroku spadkobierczyni stwierdziła, że te tytuły nie będą wznawiane, gdyż inaczej chce urządzić rynek dziełami Księdza. Jak? – Okazało się niewiele później – tytuły te ukazały się nakładem poznańskiej Księgarni św. Wojciecha. Pierwsza pozycja została rozszerzona o kolejne utwory, zmiana wersji drugiej była konsultowana z ks. Twardowskim. Na rynku księgarskim wciąż ukazują się nowe publikacje, sprawiające wrażenie, że ks. Twardowski nawet zza grobu nadal tworzy. Do odbiorcy docierają tytuły książek, które za jego życia nie istniały. Tak jest np. z książką „Rano, wieczór, we dnie, w nocy... czyli jak się modlić”, która jest składanką prozy i poezji dla dzieci. Wprawdzie w każdej publikacji na końcu drobiazgowo wyliczone są źródła, z których zaczerpnięto konkretne utwory, ale tytuły książek są w pierwszej chwili mylące. Zwolennicy takich miksów twierdzą, że dziesiątki książek – składanek popularyzuje utwory księdza, który trafia dzięki temu pod strzechy. Nie przekonuje to edytora o wieloletnim doświadczeniu zawodowym, pragnącym zachować anonimowość. – Takie „wycinanki” to trywializowanie i spłaszczenie tej wielkiej twórczości – podkreśla. Dr Iwanowska wyjaśnia, że stara się zapewnić różnorodność oferty wydawniczej. „Ponieważ Ksiądz Twardowski otoczony był czytelnikami w różnym wieku, z różnorodnym wykształceniem, na różnym poziomie wiary, poza tym pisał wiersze i dla dorosłych, i dla dzieci, mówił i do dorosłych, i do dzieci, staram się, by na rynku były książki z wierszami i prozą kaznodziejską dla różnych czytelników, o różnych potrzebach i na różne okazje. Książki dla poszukujących, wątpiących, cierpiących, dzieci pierwszokomunijnych, księży, uczniów rozmaitych poziomów szkół”. Właścicielka praw do twórczości Księdza słusznie zwraca też uwagę, że do totalnego chaosu wydawniczego doprowadzili edytorzy, którzy proponowali dowolne wybory tekstów, będące przeważnie powtórkami z innych książek. Taka fragmentaryzacja przeszkadza jednak w prześledzeniu rozwoju twórczości poety na przestrzeni lat. Wybitna polonistka, prof. Jadwiga Puzynina zadaje pytanie, czy możliwe jest krytyczne wydanie utworów zebranych. – Przy konkretnych utworach Księdza widnieją kolejne daty. Wiersze się zmieniały, rozwijały się i dla wielbiciela twórczości ks. Twardowskiego byłoby niezwykle ciekawe prześledzenie tej ewolucji, a dla badaczy – istotne. Ale jak tego dokonać, gdy jest to zadanie dla zespołu wydawców, a oryginały są niedostępne? – zastanawia się prof. Puzynina.

Dr Iwanowska zapewnia, że bierze pod uwagę opracowanie wydania krytycznego. Podkreśla, że wszystkie jej edycje (np. „Miłość miłości szuka. Wiersze zebrane 1937-2000”; „Zaufałem drodze. Wiersze zebrane 1932-2006”, dwutomowa „Autobiografia”, liczne wydania prozy kaznodziejskiej, które przygotowuje od niemal dwudziestu lat) oraz cały aparat edytorski przy tej okazji opublikowany, uwzględniony w wydanych dziełach, jest przygotowaniem do takiego wydania. Obecny – nieobecny Alicję Albrecht, autorkę filmu dokumentalnego, poświęconego ks. Twardowskiemu, który niebawem wyemituje TV, niepokoi fakt, że od czasu przejęcia praw autorskich przez dr Iwanowską, twórczość Księdza zniknęła z radia, telewizji, scen. Z żalem opowiada o swojej pracy nad filmem. Reżyserka zaproponowała dr Iwanowskiej wystąpienie przed kamerą lub współpracę przy powstawaniu filmu. – Byłam gotowa uczynić ją konsultantką lub współautorką scenariusza, ale wszystkie moje prośby i propozycje kończyły się rozmową o pieniądzach – wyznaje. Tak dużych, że reżyserka ostatecznie zrezygnowała ze współpracy. – Od czasu, gdy położyła rękę na jego dorobku, ograniczyła dostęp do jego twórczości w radio i telewizji, ks. Twardowski zniknął z przestrzeni publicznej. – To największa zbrodnia, popełniona na Księdzu – dodaje. Utworów ks. Twardowskiego nie wykonuje już dziecięcy zespół wokalno-taneczny Ychtis z Katowic. Blisko dwa lata temu mec. Karpowicz, reprezentujący dr Iwanowską, zawezwał do zaprzestania ich wykonywania, choć zespół uzyskał wcześniejszą zgodę Księdza. – Zaczęliśmy śpiewać piosenki lwowskie i poezję innych autorów – mówi menedżer zespołu Marian Pyrek. Dzieci nadal wykonują utwory ks. Twardowskiego na uroczystościach nadania jego imienia rozmaitym szkołom, ale wciąż nie są pewni, czy nie będą mieli kłopotów z tego powodu. – Jaka jest szkodliwość społeczna, wynikająca z faktu, że dzieci śpiewają piosenki do wierszy ks. Jana? – zastanawia się Pyrek. Informacje, jakoby „zabraniała dzieciom” wykonywania utworów Księdza na zasadzie dozwolonego użytku dr Iwanowska określiła jako „fałszywe i absurdalne”. Co z listami? Rok temu rozgorzał konflikt po ukazaniu się książki Marii Kędzierskiej-Skoczylasowej „Otulona dobrocią”. Jest to zbiór 99 listów ks. Twardowskiego, pisanych do młodej studentki polonistyki wraz z fragmentami jej wspomnień (takich przyszywanych dzieci i wnuczek Ksiądz miał bardzo wielu, jego duchowa rodzina była niezwykle liczna, gdyż wielu ludzi szukało w Nim oparcia i nadziei). Kilka miesięcy po ukazaniu się zbioru do Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego przyszło pismo od reprezentującego dr Iwanowską mecenasa Andrzeja Karpowicza, jednego z najlepszych specjalistów od prawa autorskiego w Polsce, z żądaniem wypłacenia kary w wysokości 10 tys. złotych oraz wycofania nakładu z księgarń. Rektor UW otrzymała list z kancelarii mec. Karpowicza ze stwierdzeniem: „Książka ta, niewątpliwie grafomańska i próbująca stwarzać po śmierci księdza, gdy już nie mógł się bronić – niesmaczne iluzje, szkodzi jego pamięci”. Gdyż, w myśl prawa autorskiego, także listy pisane do innych osób są absolutną własnością spadkobierców twórczości. Nawet najbardziej osobiste – prawo nie robi tu jakichkolwiek rozróżnień. Na temat sporu między Wydawnictwem i dr Iwanowską wypowiedziało się w specjalnym liście blisko stu historyków literatury, językoznawców i innych wybitnych ludzi kultury, postulujących wszczęcie dyskusji nad funkcjonowaniem prawa autorskiego. Abp Józef Życiński, który został poproszony przez ks. Twardowskiego by pełnił rolę arbitra w kwestiach spornych, nie potrafi zrozumieć dbałości o „dobrą reputację” swego zmarłego przyjaciela ze strony spadkobierczyni. – Pierwsze pismo, jakie otrzymałem z kancelarii mec. Karpowicza, zawierało informację, iż nie stwierdzono, by ks. Twardowski miał dzieci! To zapewne ustalona procedura prawna, ale Arcybiskup uważa, że troska o finanse była silniejsza od elementarnego smaku. Ostatecznie strony sporu osiągnęły ugodę – wydawca wpłacił kilkakrotnie niższą karę od żądanej. – I to na cele społeczne, co przeczy oskarżeniom o pazerność dr Iwanowskiej – mówi dyrektor Wydawnictwa UW Ryszard Burek. Dodaje, że ugoda jest gestem dobrej woli spadkobierczyni, przyznaje, że doszło do złamania prawa przez wydawnictwo i podkreśla, że takie rozwiązanie w pełni go satysfakcjonuje. Książka „Otulona dobrocią” nie będzie już wznawiana. Powstaje więc pytanie, jaki będzie los pozostałych listów Księdza, znajdujących się w posiadaniu jego dawnych przyjaciół? Tylko fizycznie są własnością adresatów. Ich treść należy do dr Iwanowskiej. Po precedensie ze zbiorem Marii Kędzierskiej-Skoczylasowej chyba niewiele osób zgodzi się na publikację korespondencji, którą wielu z nich uważa za wielki osobisty skarb. Nie jest to problem wyłącznie ludzki, posiada on także aspekt badawczy. Historycy najlepiej wiedzą, o ile uboższa byłaby ich wiedza na temat wybitnych osób gdyby nie dostęp do ich korespondencji. Pułapki monopolisty Krytycy dr Iwanowskiej używają najczęściej słów „pazerność”, „zawłaszczenie”, „położyła rękę na jego twórczości”. Nie kryją emocji. Dr Iwanowska jest natomiast przeświadczona, że jej relacja z Księdzem była nieporównywalna do innych. W książce „Abecadło 90-latka” stwierdza, że jej spotkanie z ks. Janem nie było spotkaniem córki z ojcem czy wnuczki z dziadkiem, a spotkaniem w Duchu Świętym. Z Katechizmu wiemy, że Trzecia Osoba Trójcy Świętej gwarantuje nieomylność. Jednak nawet najsurowsi krytycy nie mogą zarzucić spadkobierczyni, że twórczość jednego z najbardziej popularnych poetów jest dla czytelnika niedostępna. Abp Życiński podkreśla, że uporządkowała sprawy wydawnicze, gdyż byli i tacy edytorzy, którzy twierdzili, że... dokładali do wydawania książek ks. Jana. Abp Życiński zwraca uwagę, że dr Iwanowska odstępuje od pobierania honorariów. Ostatnio otrzymał list dziękczynny z Wydawnictwa Franciszkanów w Moskwie, którzy otrzymali w darze od dr Iwanowskiej prawa do wydania utworów Księdza po rosyjsku. Mec. Karpowicz, który reprezentuje w sporach dr Iwanowską w jednej z wypowiedzi prasowych podkreślał, że decyzja właściciela jest arbitralna i nie musi ją z nikim konsultować. Być w zgodzie z literą prawa to jednak za mało. Istnieje także jego duch. A także osobowość ks. Twardowskiego i odczucia odbiorców i miłośników jego poezji. Wiara spadkobierczyni, że ma prawa do jedynego „kanonicznego” odczytania twórczości i kształtowania wizerunku ks. Twardowskiego może budzić niepokój. Są badacze, którzy widzą twórczość i osobę Księdza w odmienny sposób niż dr Iwanowska. Nie wolno im cytować jego utworów czy obszernych fragmentów listów (prawo zezwala na przytoczenie 12 wersetów), ale nie mają zamiaru rezygnować z pisania o nim. Nie tylko film Alicji Albrecht powstał z ominięciem współpracy z dr Iwanowską. Wieloletni przyjaciel i wydawca Księdza Waldemar Smaszcz kończy jego obszerną biografię. Jest oczywiste, że nic nie powstrzyma nurtu „niekanonicznego” i ks. Jan będzie obecny w świadomości odbiorców na wiele sposobów. Abp Życiński postulował utworzenie gremium społecznego, które doradzałoby w sprawach adaptacji twórczości Księdza i rozstrzygałoby konflikty, uwzględniając prawa własności i opinię dr Iwanowskiej, ponieważ jedna osoba nie jest w stanie objąć tak bogatej twórczości. Dr Iwanowska zapewnia, że taki zespół już istnieje, choć nie wymienia jego członków. To dobrze, gdyż monopole są niebezpieczne.