Turcja: Pora na działanie otwarte

Radio Watykańskie/jk

publikacja 03.02.2009 08:20

Z bp. Luigim Padovese, przewodniczącym episkopatu Turcji, rozmawia Radio Watykańskie.

Nadeszły czasy odważnego działania – uważa przewodniczący episkopatu Turcji. Zdaniem bp. Luigiego Padovese istniejące w tym kraju napięcia mają bardziej charakter nacjonalistyczny niż religijny i wywoływane są przez grupy marginalne. W atmosferze większej demokracji tamtejszy Kościół liczy na prawne uznanie swego statusu, zgodę na prowadzenie własnego seminarium i dostęp do mediów. - Do końca Imperium Otomańskiego wspólnota chrześcijańska w Turcji była najliczniejsza na całym Bliskim Wschodzie. Obecnie jest najmniejsza. Jak ją można scharakteryzować? Bp Luigi Padovese: Jest wspólnotą, na którą składają się różne obrządki i wyznania. W pewnym sensie jest spadkobierczynią starożytnych Kościołów tego regionu. Choć liczebnie znacznie zmalały, to jednak są one znaczące zarówno z uwagi na własne dziedzictwo historyczne, jak i na wyróżniające je teologię i liturgię. To skarb, którego nie wolno zatracić. - Państwo tureckie jest oficjalnie państwem świeckim, a nie muzułmańskim. Faktycznie jednak chrześcijanie żyją tam w klimacie nie wolnym od napięć. Po zabójstwie ks. Andrei Santoro w 2005 r. częściej dochodzi do ataków na chrześcijańskich duchownych z zagranicy. Na jakim tle się to dzieje, kto za tym stoi? Czy papieska podróż w 2006 r. coś zmieniła? Z pewnością podróż Ojca Świętego przyczyniła się do złagodzenia nastrojów. Zauważam jednak, że napięcia ostatnich miesięcy mają podłoże bardziej nacjonalistyczne niż ściśle religijne. Nasze relacje z braćmi muzułmanami, jak i z ich zwierzchnikami, są bardzo dobre. Atmosfera zdecydowanie się poprawiła, nawet jeśli sporadycznie ciągle dochodzi do aktów wandalizmu, takich jak choćby wyrzucanie śmieci przed kościołami. Świadczy to, że nastawienie antychrześcijańskie całkiem nie wygasło. W każdym razie chodzi tu o grupy marginalne. - Jak by Ksiądz Biskup określił aktualne wyzwania, którym Kościół w Turcji musi stawić czoła? Wspólnota katolicka musi przede wszystkim nabrać odwagi i zdać sobie sprawę, że jest mniejszością, ale jednak w Turcji obecną. Dlatego, że minione dzieje zepchnęły chrześcijan (nie tylko katolików) do życia w swoistej anonimowości. Nadszedł czas działania otwartego, bez lęku, bez przemilczania. Chodzi o krok niezbędny, który trzeba zrobić i który – czego jestem świadomy – wymaga jeszcze trochę czasu. Zmierzamy jednak w tym kierunku, również dzięki atmosferze większej demokracji, którą oddychamy. Tak naprawdę nie ma prawdziwej demokracji bez pluralizmu. Wydaje mi się, że obecne władze są tego świadome. - Z okazji Roku św. Pawła biskupi tureccy napisali list pasterski, którego celem jest właśnie rozbudzenie w tamtejszych chrześcijanach świadomości, kim są. Zdecydowanie wzywa on również do jedności. Co można powiedzieć o ekumenizmie w Turcji? Czy Rok św. Pawła mu sprzyja? Oczywiście, że sprzyja. Zauważamy wspólne zainteresowanie postacią Apostoła, co wielokrotnie wyrażało się np. organizowaniem sympozjów czy obchodów wspólnie z Kościołem prawosławnym. Dla przykładu 25 stycznia na uroczystości w Tarsie przybyła spora grupa chrześcijan różnych wyznań. To są znaczące chwile, które pomagają nam zauważać, że nie jesteśmy sami. Wymownie napisaliśmy o tym w liście pasterskim: wcześniej niż katolikami, prawosławnymi czy protestantami, jesteśmy chrześcijanami. To jest podstawowy element, który musi nas łączyć. Inne inicjatywy podjęte w bieżącym roku dotyczą słowa drukowanego. Chcieliśmy przyczynić się do większej znajomości zarówno osoby św. Pawła, jak i jego Listów, także poprzez inicjatywy na poziomie parafialnym. To niewielkie rzeczy, ale ogólnie mówiąc, w Turcji na więcej nas nie stać, gdyż dysponujemy ograniczonymi środkami. - Podsumowując, po wizycie Benedykta XVI w Turcji, jakie oczekiwania towarzyszą obecnemu spotkaniu z Papieżem? Miło nam, że Ojciec Święty przyjmuje nas właśnie w Roku św. Pawła. Odwiedziny Turcji jako jednego z pierwszych krajów były znakiem życzliwości. Dostrzegamy tę szczególną uwagę. Chcemy prosić Papieża, aby w stosunku do nas nadal ją zachowywał oraz wspierał nas, żeby Kościół w Turcji został uznany prawnie. Potrzebujemy seminarium, gdyż kraj potrzebuje własnego duchowieństwa, a nie tylko ludzi z zewnątrz, jak chociażby ja sam. Chcemy, aby chrześcijaństwo w Turcji mówiło po turecku, czyli aby prawdziwie się inkulturowało, gdyż w przeciwnym razie zawsze pozostawać będziemy niejako ciałem obcym. Chcielibyśmy również być bardziej widoczni w środkach przekazu. Nasza wspólnota jest tak niewielka, że praktycznie nie mamy dostępu do mediów, choć uważamy je za podstawowe np. w dokładnym ukazywaniu, czym jest Kościół i chrześcijaństwo.