Ktoś powinien im pomóc

Polska/jk

publikacja 04.02.2009 11:46

"Trzej byli ministranci, którzy twierdzą, że byli molestowani przez księży, założyli w Łodzi Zgromadzenie Pustelników Najświętszego Serca Jezusa" - twierdzi dziennik "Polska. - To mi trąci sektą - komentuje prof. Lew- Starowicz. Ktoś powinien pomóc tym mężczyznom - dodaje psychiatra Sławomir Wolniak.

Mówią o molestowaniu, jednak sprawy do prokuratury zgłaszać nie chcą, gdyż nie ufają organom ścigania. Twierdzą też, że "w swoich sercach przebaczyli prześladowcom". Zamierzają pomagać ludziom z podobnymi problemami. - Mamy pod opieką chłopców w wieku 15-18 lat. Reszta to mężczyźni około trzydziestki. Kontaktujemy ich z psychologami i psychiatrami. Wspólnie modlimy się, by nie utracili wiary. - tłumaczą. Zgromadzenie jest nielegalne, bo na prośbę o usankcjonowanie działalności zgromadzenia metropolita łódzki abp Władysław Ziółek odpowiedział negatywnie. - Jak władze kościelne nas nie uznają, zarejestrujemy świeckie stowarzyszenie - stwierdza jeden z mężczyzn. I zapowiada, że podobne zgromadzenia lada dzień zaczną działać w Krakowie, Warszawie i Częstochowie. Mieszkają w wynajętej willi, pracują lub studiują, pomagają w hospicjum. Urządzili w willi "kaplicę". W skrzynce, którą nazywają tabernakulum, umieścili prosforę, bułkę, którą rozdaje się w Cerkwi prawosławnej po nabożeństwach. Pełni dla nich rolę Najświętszego Sakramentu. Klęczą przed "swoją zbawczą hostią" godzinami. - pisze "Polska". W "Polsce" komentuje działalność grupy także psychiatra - Sławomir Wolniak. Zauważa on, że ofiary przemocy często same stają się agresorami. Obawia się też, aby mężczyźni nie mieli większych problemów psychiatrycznych. - Cierpienie w cichości i ofiarowanie dobra innym przypomina postawę Chrystusa. Jeśli skończy się na naśladowaniu Chrystusa, to nie ma powodu do obaw. Gorzej, gdyby prefekt zgromadzenia uznał, że jest Synem Boga - mówi. I dodaje, że ktoś powinien pomóc tym mężczyznom. Podobnego zdania jest dominikanin, o. Tomasz Alexiewicz. - Naśladowanie zachowań księży przez osoby świeckie może się dziwnie skończyć - mówi w wywiadzie dla dziennika "Polska" - Nie chcę tych ludzi oceniać, być jak pies ogrodnika, który zabrania innym działać. Ale ich działania mogą sprawić, że staną w opozycji do Kościoła. A wtedy ruch pomocy może się przerodzić w coś innego. Niekoniecznie sektę - precyzuje w odpowiedzi na pytanie dziennikarza. - Myślę, że ci panowie potrzebują pomocy. - dodaje - Jest taka zasada w psychologii, że im głębsza była trauma we wczesnym okresie życia, tym bardziej ten, kto jej doznał, sam potrzebuje terapii, zanim zacznie pomagać innym. Chodzi o to, żeby nie było to tylko odreagowywanie swoich emocji. Osobną sprawą jest to, z jakimi psychologami zgromadzenie kontaktuje chłopców potrzebujących pomocy - zauważa.

"Celem ich małej wspólnoty ma być pomoc ludziom, którzy, tak jak oni, doświadczyli molestowania seksualnego ze strony księży. Ich działalność w miejskim hospicjum i praca z ofiarami pedofilów w sutannach to świadectwo wiary, które trudno podważać - twierdzi z kolei Monika Libicka, dziennikarka "Polski". - Jednak na razie ich wspólnota jest nielegalna, bo nie ma akceptacji łódzkiego arcybiskupa. Nie wiadomo, jakie zdanie będzie miał o ich działalności Watykan, do którego zwrócili się z prośbą o legalizację - zauważa z troską. - Dobro Kościoła nie może być pojmowane w sposób urągający Ewangelii - komentuje przypadki "zamiatania pod dywan" problemu molestowania - Ofiary nie są abstrakcyjnymi bytami. Powstaje pytanie, do kogo mogą się zwrócić, by uniknąć napiętnowania i otrzymać pomoc? Kościół musi znaleźć odpowiedź na to pytanie, jeśli chce, by takie zgromadzenia, jak to założone przez trzech mężczyzn z Łodzi, nie były potrzebne - konkluduje. Od Redakcji Zdanie Watykanu na temat "zgromadzenia" wydaje się oczywiste, zwłaszcza w świetle adorowania prosfory w charakterze Najświętszego Sakramentu. Dużo bardziej zadziwiający wydaje mi się komentarz publicystki "Polski", zakładam bowiem, że znała opinie na ten temat bynajmniej niekatolickich specjalistów...