Abp Hoser: Śmierć Eluany Englaro jest zaprzeczeniem solidarności z ludzkim życiem

KAI/jk

publikacja 11.02.2009 21:59

Świat, który wydaje miliardy na uciechy, rozrywki, zbrojenia, ten świat nie jest w stanie solidarnie podtrzymać życia komuś, kto niewiele wymagał - powiedział abp Henryk Hoser komentując śmierć Eluany Englaro.

Za KAI publikujemy tekst rozmowy z biskupem warszawsko-praskim, lekarzem i Przewodniczącym Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych. KAI: Jak ksiądz arcybiskup skomentowałby sprawę, która tak szerokim echem odbiła się w ostatnim czasie w mediach – śmierć Eluany Englaro? - To jedna z najbardziej smutnych wiadomości, jakie rozeszły się ostatnio po świecie. Ta młoda i pełna uroku osoba po ciężkim wypadku mogła przeżyć - dzięki bardzo troskliwej i intensywnej opiece ludzi, którzy się nią zajęli - 17 lat w stanie, który jest dla nas tajemnicą. Bo również z punktu widzenia medycznego stan śpiączki jest sytuacją bardzo mało znaną. A z punktu widzenia ludzkiego jest wyrazem i ciągłym przypomnieniem tego, że człowiek nie składa się tylko z ciała, ale jest duchem wcielonym. I stąd ten stan jest tajemnicą ludzką, do której trzeba podchodzić – jak i do każdego ludzkiego cierpienia – z ogromnym szacunkiem i, powiedziałbym, prawie religijną czcią dla życia ludzkiego. Świat, który wydaje miliardy na uciechy, rozrywki, zbrojenia, ten świat nie jest w stanie solidarnie podtrzymać życia komuś, kto niewiele wymagał. Przecież tu nie chodziło o leczenie heroiczne, o leczenie uporczywe. Przeciwnie: chodziło o podtrzymanie tego życia przez podawanie napoju i pokarmu, czegoś jak najbardziej podstawowego. Twierdzenie, że osoba pozostająca w stanie wegetatywnym jest jak roślina, jest zupełnie błędne z wszystkich punktów widzenia. A jednocześnie ów upór i ogromna determinacja środowisk, które chciały jej śmierci, jest wyrazem jakiegoś ogromnego zaślepienia, które dla nas, ludzi, jest niesłychanie niebezpieczne i bardzo źle rokuje na przyszłość. Szacunek bowiem dla człowieka w każdym stanie, a zwłaszcza w tym stanie najbardziej zredukowanym – jeśli chodzi o jego zewnętrzne objawy – jest wymiarem szlachetności i tego podstawowego humanizmu, który powinien nas cechować. W tym wypadku ta śmierć jest zaprzeczeniem właśnie takiej postawy. Jest zaprzeczeniem solidarności z ludzkim życiem. Niestety, ten wyścig z czasem się źle skończył. Ci, którzy chcieli na własny rachunek, własnym wysiłkiem tę kobietę podtrzymać przy życiu, dopóki Pan jej z tej ziemi nie zabierze, nie zdążyli. Jej śmierć na pewno jest symboliczna, bo wstrząsnęła wieloma sumieniami tych, którzy być może nie mieli dobrego osądu sytuacji. Niemniej jest dla nas kolejną motywacją, by właśnie takim ludziom przychodzić z pomocą i dawać im również szansę. Jedna z dziennikarek, która widziała Eluanę przed śmiercią, w tych ostatnich godzinach jej życia, kiedy umierała z głodu i pragnienia, powiedziała rzecz absurdalnie bezsensowną: że to już nie jest ta dziewczyna, którą się pokazuje na zdjęciach sprzed lat. Że po 17 latach życia w śpiączce jest nierozpoznawalna. Jest to stwierdzenie, które opiera się na kryteriach czysto estetycznych, a przecież dotyczy ono spraw tak fundamentalnych i podstawowych jak ludzkie życie, wartość ludzkiego ciała. Gdy pójdziemy dalej taką trajektorią estetyki, wówczas grozi nam również świat nieludzki.

W tym sporze po jednej stronie stanęli obrońcy świętości życia, a po drugiej zaś zwolennicy prawa do godnej śmierci. Czy tych dwóch wartości nie da się połączyć? - Da się połączyć. Musimy zdefiniować, co to jest godna śmierć. Na pewno nie jest nią śmierć polegająca na eutanazji. Godna śmierć jest wtedy, gdy człowiek umiera mimo naszych wysiłków utrzymania go przy życiu. Oczywiście, istnieją uzasadnione sytuacje, kiedy można odstąpić od uporczywej terapii, jednak w przypadku Eluany chodziło o zaspakajanie podstawowych potrzeb - jedzenia i picia. Niedawno Stolica Apostolska wydała oświadczenie, w którym podkreślono, że podawanie pokarmu i napoju jest obowiązkiem do końca życia pacjenta. Czy ta sprawa może otworzyć drogę do zalegalizowania eutanazji we Włoszech? - Trudno przewidzieć, co będzie dalej. Myślę, że ten przypadek jest wstrząsem sumienia dla wielu i sądzę, że da do myślenia tym, którzy się jeszcze wahali, czy warto walczyć o życie ludzkie do końca. Dziękuję za rozmowę.