Nowy Rok na Majdanie

PAP |

publikacja 01.01.2014 13:29

Od 42 dni trwają tam protesty przeciw polityce władz, które odmówiły podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.

Nowy Rok na Majdanie Sergey Dolzhenko PAP/EPA Ukraińcy na Majdanie Niepodległości witali Nowy Rok. Ani myśleli przerwać trwający od końca listopada protest.

Z orędziem do narodu wystąpił prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Pierwszy raz w historii ukraińskiej niepodległości z orędziem do szefa państwa zwrócili się także obywatele. Od 21 listopada, gdy rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, część z nich protestuje przeciwko takiej polityce.

Poprzez majdany i narodowe okrągłe stoły, sprzeczki polityczne i otwarty dialog kroczymy szlakiem porozumienia i jedności narodowej. Droga ta usłana jest cierniami, ale musimy nią iść wspólnie, ramię w ramię - oświadczył Janukowycz. W odpowiedzi usłyszał gorzkie słowa.

W tym roku zrozumiałem, że w kraju, w którym się urodziłem, prześladowani są dziennikarze, (...) podpala się samochody, i bestialsko bije się kobiety. Zrozumiałem, że nawołując do dialogu, może pan wydać rozkaz rozpędzenia pokojowych demonstracji i to wprost przed nosem polityków europejskich - mówili Ukraińcy w przemówieniu do Janukowycza.

"Panie prezydencie! Zrozumiałem, że przyszłość Ukrainy znajduje się w naszych, a nie w pańskich rękach", "Panie prezydencie! Trzy lata pańskich rządów pokazały, że pańskie słowa i obietnice są puste" - stwierdzały kolejne osoby w nagraniu pokazanym ze sceny na Majdanie Niepodległości i dostępnym na YouTube.

Akcje zwolenników zbliżenia z UE nasiliły się, gdy w ubiegłym tygodniu nieznani wówczas sprawcy bestialsko pobili znaną dziennikarkę i aktywistkę tzw. Euromajdanu Tetianę Czornowoł.

34-letnia kobieta, która dużo pisała o bogactwie najwyższych urzędników państwowych, z Janukowyczem na czele, została zaatakowana, gdy wracała samochodem do domu w jednej z miejscowości pod Kijowem. Auto, którym kierowała, został najpierw staranowany przez samochód terenowy, a następnie zepchnięty do przydrożnego rowu. Mężczyźni z samochodu terenowego wyciągnęli dziennikarkę z auta, pobili ją i zostawili na miejscu zdarzenia. Tam znaleźli ją milicjanci z drogówki, którzy przewieźli dziennikarkę do szpitala. Miała pokiereszowaną twarz, złamany nos, wstrząśnienie mózgu i nie mogła samodzielnie się poruszać. Czeka ją kilka operacji.