publikacja 09.01.2014 00:15
Rocznie płacimy miliony złotych za błędy prawników, którzy niesłusznie umieszczają ludzi za kratkami.
Niesłuszne oskarżenie zniszczyło karierę polityczną Stanisława Żółtka, który był kiedyś wiceprezydentem Krakowa
Anna Kaczmarz /east news
Dziesięć lat temu rodzina państwa Stańków właśnie zjadła kolację, kiedy do domu wtargnęli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Krzysztofa Stańkę przewrócili na ziemię, pod ścianą stanęła jego 13-letnia córka, której przyłożono karabin do głowy, żonę wywleczono spod prysznica. To był dopiero początek gehenny, którą przeszedł właściciel ośrodka wczasowego „Kormoran” w Turawie w województwie opolskim. Świadek koronny Maciej B. ps. „Gruby” oskarżył mężczyznę o produkcję amfetaminy na terenie „Kormorana”. Proceder miał się odbywać w kuchni ośrodka na wyspie, która, jak się podczas śledztwa okazało, nie istnieje. Gdy na terenie kurortu nie znaleziono śladów produkcji narkotyków, prokurator uznał, że najwyraźniej Stańko stosował nowoczesną technikę, która nie zostawia śladów. Później „Grubemu” udowodniono szantażowanie majętnych osób i wyłudzanie od nich pieniędzy w zamian za wycofywanie fałszywych oskarżeń. W efekcie Krzysztof Stańko spędził w areszcie 27 miesięcy. Bez możliwości kontaktu z rodziną, otrzymywania korespondencji. O pobycie w zamknięciu nie chce opowiadać. – Gdy o tym mówię, zaraz nakręcam się jak stary budzik – tłumaczy „Gościowi Niedzielnemu”. Dodaje jednak, że tego losu nie życzy nikomu, nawet prokuratorowi Romanowi Pietrzakowi, przez którego trafił za kratki. W maju 2012 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok uniewinniający wydany przez Sąd Rejonowy w Katowicach. Teraz Stańko ubiega się o odszkodowanie w wysokości 3,2 mln złotych. – Ta suma nie jest wzięta z powietrza. To 100 tys. złotych za każdy miesiąc w areszcie i 500 tys. za samo aresztowanie oraz zwrot kosztów poniesionych w wyniku sprawy – mówi.
Milionowe odszkodowania
Co roku polskie sądy przyznają odszkodowania setkom osób za niesłuszne aresztowanie bądź skazanie. W pierwszym półroczu 2013 roku było ich ponad 150. Dostaną one od Skarbu Państwa ok. 10 mln złotych. Jednym z pokrzywdzonych jest Witold Oleksiuk, który spędził w areszcie dwa lata. Był kierownikiem filii Banku Gospodarki Żywnościowej w Parczewie, kiedy w 2004 roku lubelska prokuratura oskarżyła go o wzięcie kilkunastu łapówek o łącznej wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. – Śledztwa właściwie nie było, prokuratura oparła się tylko na zeznaniach osób, które mnie pomawiały – mówi GN Oleksiuk. W areszcie przeżył koszmar: siedział w celach z kryminalistami, którzy go szykanowali. Był świadkiem dwóch prób samobójczych – jeden z więźniów podciął sobie żyły, drugi próbował skręcić sobie kark, skacząc na głowę z pryczy. Jego życie po wyjściu z aresztu także było ciężkie. – Przez kilka lat nie mogłem pracować. Ponieważ byłem osobą oskarżoną, a później skazaną nieprawomocnym wyrokiem, nikt by mnie nie zatrudnił – opowiada. Po 7 latach i dwóch wyrokach skazujących sąd ostatecznie oczyścił go z zarzutów. Prawie dwa lata trwał proces o odszkodowanie. W maju 2013 roku sąd przyznał mu ponad 1 mln złotych.
Walka o sprawiedliwość
Tego szczęścia nie ma Stanisław Żółtek. Byłego wiceprezydenta Krakowa w 2002 roku aresztowano w związku z podejrzeniem o korupcję. W areszcie spędził cztery miesiące. – To był makabryczny czas. Częściowo spędziłem go w celi dla niebezpiecznych osadzonych, w samotności. Na ręce i nogi zakładano mi kajdany. Uszkodziły mi nogę, w kości wdało się zakażenie – opowiada GN Żółtek. Po czterech miesiącach wyszedł na wolność, w 2006 roku został uwolniony ze wszystkich zarzutów. Jednak sprawa zniszczyła jego karierę polityczną. Losy stawiającego mu zarzuty prokuratora Roberta Hernanda potoczyły się zupełnie inaczej: dziś jest zastępcą Prokuratora Generalnego. Żółtek od razu zaczął ubiegać się o zadośćuczynienie. I sąd je zasądził – 4 lata po uniewinnieniu w wysokości 120 tys. złotych. Zdaniem byłego wiceprezydenta Krakowa to jednak za mało, uważa, że powinien otrzymać 263 tys. złotych. Ale kwota ta nie spodobała się także prokuratorowi, który zakwestionował m.in. wartość… baterii do telefonu, która zniszczyła się w depozycie aresztu. Wygląda na to, że Krzysztof Stańko także będzie jeszcze długo czekał na wyrównanie krzywd. Sprawa o odszkodowanie nie może ruszyć, ponieważ prokurator Pietrzak przypomniał sobie, iż… w 2001 roku Stańko kupił w komisie kradziony samochód. Co prawda gdy w 2005 roku okazało się, że pojazd pochodzi z kradzieży, biznesmen go zwrócił, jednak nie powstrzymuje to prokuratora od stawiania mu zarzutu paserstwa. Tak samo jak wcześniej w oskarżeniu o produkcję amfetaminy w kuchni na wyspie nie przeszkadzał mu brak wyspy i śladów narkotyków.
Źródło błędów
Prawnicy Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski, współpracujący z Forum Odpowiedzialnego Rozwoju, przygotowali pionierski raport „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce”. Wynika z niego, że zdarza się, iż sądy nie weryfikują w wystarczającym stopniu materiału dowodowego zebranego przez prokuratora. Czasami jest tak, że sąd z większym zaufaniem podchodzi do argumentacji prokuratora – mówi GN Łukasz Chojniak. Prokuratorzy niechętnie też przyznają się do błędu, rzadko wnioskują o uniewinnienie, choć należy to do ich obowiązku, gdyby doszli do wniosku, że oskarżony nie popełnił przestępstwa. W niektórych badanych przez autorów pracy sprawach oskarżony był również faktycznie pozbawiony obrońcy. – W przypadku oskarżenia przedsiębiorców o przestępstwa gospodarcze poważnym czynnikiem jest także brak wiedzy ekonomicznej sędziów i prokuratorów. Polskie przepisy są skomplikowane, brakuje kompetentnych ludzi, którzy mogliby ocenić, czy oskarżony działał zgodnie z prawem – dodaje były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin z Polski Razem. Ministerstwo pod jego kierownictwem zaproponowało przyjęte później zmiany w KPK, które mają ograniczyć liczbę niesłusznych skazań i aresztowań. Podobają się one Chojniakowi. – Do tej pory samo podejrzenie popełnienia przestępstwa zagrożonego wysoką karą stanowiło przesłankę do umieszczenia człowieka w areszcie. W aktualnym kodeksie tego już nie ma – tłumaczy.
Nowe rozwiązania zwiększają także równość stron procesu, gdyż w sytuacji bierności prokuratora sędzia nie będzie już musiał zbierać za niego dowodów w sprawie. Kto za to zapłaci? Bez względu na pozytywne zmiany w kodeksach błędy będą się niestety nadal zdarzać: w końcu prawnicy to też tylko ludzie. A za pomyłki będą wypłacane odszkodowania. To, które otrzymał Witold Oleksiuk, należy do najwyższych odszkodowań w historii polskiego sądownictwa. W porównaniu z innymi krajami to jednak mało. – Choć sytuacja w ostatnich latach poprawia się, polskie sądy zasądzają mniejsze odszkodowania niż na przykład w państwach zachodniej Europy czy Stanach Zjednoczonych Ameryki. W Polsce wysokość zadośćuczynienia i odszkodowania w dużej mierze zależy od sędziego. W niektórych krajach, m.in. w Niemczech czy niektórych stanach USA, istnieją nawet stawki dobowe za niesłuszny pobyt w areszcie czy więzieniu – mówi GN dr Paweł Cioch z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autor książki „Odpowiedzialność Skarbu Państwa z tytułu niesłusznego skazania”. Zadośćuczynienie za krzywdę wyrządzoną uczciwym ludziom wypłaca Skarb Państwa. Istnieje co prawda w teorii możliwość domagania się przez państwo zwrotu środków od sędziego czy prokuratora, w praktyce jednak to się nie zdarza. – Trzeba byłoby udowodnić, że działanie, które doprowadziło do niesłusznego skazania lub aresztu było bezprawne. A jest to bardzo trudne, bo sama pomyłka nie mieści się w granicach bezprawności – tłumaczy Cioch. Będziemy więc nadal wszyscy płacić za pomyłki i nierzetelność prawników. Sami poszkodowani przyznają jednak, że żadne pieniądze nie są w stanie zadośćuczynić straconemu czasowi, zdrowiu, kontaktom z rodziną. – Gdy mnie zamykano, moja córka była jeszcze dzieckiem, gdy wychodziłem z aresztu, stawała się kobietą. Kto nam odda ten czas? – pyta Krzysztof Stańko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł