Świat w roku 2005
publikacja 31.12.2005 18:57
Koniec starego roku do dobry czas na podsumowania. W pamięci każdego ten rok
zapisał się nieco inaczej. Na wielkie światowe wydarzenia nałożyły się nasze
małe, drobne sprawy.
Warto spojrzeć w przeszłość, bo historia, choćby tak nieodległa, zawsze jest przecież nauczycielką życia. Pomaga zrozumieć świat i to, co się w nim dzieje. Ale pozwala też, choć na pewno z dużą dozą niepewności, spojrzeć w przyszłość.
Ostatnie rekolekcje Jana Pawła II
A był to rok obfitujący w ważne wydarzenia. Na czoło wszystkich wysuwa się śmierć Jana Pawła Wielkiego. Gdy ostatniego dnia marca, w czwartek wieczorem agencje doniosły, że papież poczuł się gorzej, na niewielu zrobiło to wrażenie. Jednak dla niektórych stało się wtedy jasne: papież umiera.
To, co wydarzyło się później nazwano ostatnimi rekolekcjami Jana Pawła Wielkiego. Tłumy modlące się na Placu św. Piotra, niezliczone rzesze w kościołach, pod papieskim oknem w Krakowie, 5 milionów ludzi, w tym głowy niemal wszystkich państw i wspólnot wyznaniowych, na pogrzebie i nieprzerwane relacje w mediach. Nagle okazało się, że ten człowiek naprawdę jest dla wielu najważniejszą osobą na świecie. Łzy, modlitwy, nawrócenia. Nieraz po latach. Zwyczajni ludzie, relacjonujący dziennikarze, politycy nagle przestali mieć opory, by mówić o swojej wierze i religijnych uczuciach. Zza skorupy politycznej poprawności pokazali się prawdziwi ludzie. Zobaczyliśmy całą niestosowność beznamiętnych, utrzymanych nieco w duchu sensacji zachowań i relacji związanych z wydarzeniami towarzyszącymi śmierci Terry Schiavo (31 marca). Okazało się, że na śmierć nawet kogoś schorowanego patrzy się inaczej, gdy dotyka kogoś bliskiego.
Świadkowie wiary wracają do domu Ojca
Śmierć Jana Pawła Wielkiego nie skończyła tych rekolekcji. Ich kolejnym etapem był Jego pogrzeb. Przywódcy państw, nieraz skłóconych, nie tylko chrześcijańskich, ale także muzułmańskich i Izraela zgromadzeni na niewielkim w sumie placu. Nie tylko katolicy, ale prawosławni, protestanci, żydzi i muzułmanie. Wszyscy przybyli, by oddać hołd wielkiemu człowiekowi. Jednak w tym hołdzie dla Jana Pawła ujawniło się także wielkie zwycięstwo Chrystusa i Kościoła.
Bo jest zwycięstwem wiary w Jezusa Chrystusa, gdy wierzący na wieść o czyjejś śmierci nie tylko płaczą, ale klaskaniem dziękują za dobre życie. Słowa, że papież patrzy na nas z okna domu Ojca dla tych ludzi nie były pustym frazesem, ale przypomnieniem najważniejszej prawdy chrześcijańskiej: zmartwychwstaniemy.
Nieprzeliczone tłumy, okrzyki „Santo subito”, obecność przedstawicieli różnych obrządków pokazały, że wiara, wbrew opiniom niektórych, jest czymś naprawdę istotnym w życiu społeczeństw i narodów. I że bez niej nie można zrozumieć współczesnego świata. A obecność na pogrzebie przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich pokazała, że ekumenizm nie jest tylko martwym gestem, ale naprawdę rodzi wzajemną miłość – dobry prognostyk dla przyszłego dialogu.
Trudno nie zauważyć, że w 2005 roku nastąpił koniec pewnej epoki. Zmarł nie tylko Papież, ale także – jeszcze w lutym – siostra Łucja, ostatnia z trójki dzieci, którym w Fatimie objawiła się Matka Boska, a w sierpniu zginął brat Roger – twórca i lider wspólnoty ekumenicznej z Taizé. Wszyscy troje mocno zapisali się w dziejach XX wieku. Być może w przyszłości nie ataki na World Trade Center, ale właśnie śmierć tej trójki będzie dla niektórych definitywnym końcem XX wieku.
Pierwszy papież XXI wieku
Prócz wydarzeń związanych ze śmiercią Jana Pawła Wielkiego dobrym prognostykiem na przyszłość stał się w tym roku także wybór w kwietniu na następcę św. Piotra Josefa Ratzingera - Benedykta XVI. Bliski współpracownik Papieża Polaka – jak pokazuje czas - nie tylko kontynuuje dzieło Jana Pawła Wielkiego, ale potrafi nadać misji Piotra własny rys. Wizyta w Kolonii na Światowych Dniach Młodzieży, zintensyfikowanie działań dyplomatycznych na rzecz dialogu (Chiny, Rosja, lefebryści) już przynoszą dobre skutki i są zaprzeczeniem katastroficznych przepowiedni ludzi wieszczących zamknięcie się Kościoła katolickiego w oblężonej twierdzy. Po latach tkwienia w martwym punkcie w grudniu 2005 roku wznowiono dialog katolicko-prawosławny, zapowiadając spotkanie komisji mieszanej na wrzesień 2006 roku.
Solidarność w nieszczęściu
Rok 2005 pokazał jednak, że w trosce o dobro wspólne zostało jeszcze bardzo dużo do zrobienia i że pojedyncze, wielkie wydarzenia, choć mogą być katalizatorem wielu dobrych inicjatyw, nie zastąpią ludzkich wysiłków. Dla organizacji charytatywnych był to rok pomocy ofiarom wielkich katastrof. Cały czas trwało organizowanie pomocy dla ofiar tsunami, które nawiedziło Azję w grudniu 2004 r. Pojawiły się jednak także nowe wyzwania: pomoc ofiarom huraganów w Ameryce (Katrina, Rita, Stan), pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Pakistanie to tylko większe wyzwania, przed którymi stanęła społeczność międzynarodowa. Klęski żywiołowe pokazują z całą wyrazistością, że poszczególne narody nie są samowystarczalne. Nawet najbogatsze kraje nie są w stanie same skutecznie radzić sobie z tego typu zagrożeniami. Wszystkim może kiedyś okazać się potrzebna wyciągnięta pomocna dłoń innych społeczności. Nade wszystko pokazują jednak, że ludzkość nie jest samowystarczalna. Ciągle, nawet w doczesnych sprawach, potrzebujemy Boga. Cywilizacyjny rozwój – współczesna wieża Babel ludzkości – nie ochroni nas przed skutkami potężnych sił przyrody.
Ofiary fanatyzmu
Tworzenia nowego, Bożego ładu potrzeba też w relacjach między narodami i społecznościami. Bolesnym przykładem jego braku były w mijającym roku lipcowe zamachy bombowe w Londynie. Fanatyzm nie liczy się z ofiarami wśród niewinnych. Pokazały to także, choć w znacznie mniej tragicznym stopniu, zamieszki na tle rasowym, które wybuchły jesienią (przełom października i listopada) we Francji czy późniejsze, grudniowe w Australii. Niesprawiedliwy podział dóbr, prowadząc do migracji w poszukiwaniu lepszego życia, ciągle jest zapalnikiem, który popycha ludzkość w kierunku destabilizacji. Dlatego ważnym wyzwaniem, przed którymi stoi międzynarodowa społeczność jest pomoc krajom ubogim. Nie przez rozdawnictwo, ale takie ułożenie relacji, by mogli sami wydobyć się z biedy. W tym kontekście wielkiego znaczenia nabiera wynik grudniowego szczytu WTO, na którym uzgodniono, że do 2013 roku Unia Europejska zniesie subsydia w eksporcie rolnym, zaś do 2008 roku uchylone będą ograniczenia celne i kontyngenty na 97% towarów wytwarzanych w krajach rozwijających się. Z kolei Stany Zjednoczone zobowiązały się do zaprzestania w przyszłym roku dotowania eksportu bawełny. Przyjęte rozwiązania dają nadzieję na pozytywne zmiany w kwestii rozwoju krajów najbiedniejszych.
Eurokonstytucja przepadła, ale budżet uratowany
Niestety, nie są to jedyne problemy, przed którymi staje dzisiejszy świat. Cięgle istnieją i istnieć będą nowe punkty zapalne. W tym kontekście warto wspomnieć o dwóch znamiennych wydarzeniach roku ubiegłego: podpisanym przez Niemcy i Rosję porozumieniu o budowie pod dnem Bałtyku rury gazowej omijającej kraje byłego bloku wschodniego i gazowe naciski Rosji na Ukrainę. Dopóki z w polityce nie będzie się stosowało również kryterium moralności, wszelkie starania o trwały pokój mogą spełznąć na niczym. I nie pomoże tu nawet uchwalenie solidarnego budżetu w samej Unii (tak świętowane w naszym kraju) ani przyjęcie (odrzuconej w tym roku) Eurokonstytucji. W tym kontekście nadzieją napawają udane wybory parlamentarne we wstrząsanym zamachami terrorystycznymi Iraku oraz nadzieje na kompromisowe rozwiązanie problemów w Ziemi Świętej. Ta droga, droga kompromisu, wydaje się niezwykle ważna w budowaniu ładu między rasami, religiami i narodami.
U nas idzie ku lepszemu
A w Polsce? Wszystko jakby idzie ku lepszemu. Polacy, być może jakoś zainspirowani szlachetnością i bezinteresownością Jana Pawła Wielkiego, odrzucili w wyborach polityczno-gangstersko-biznesowy układ symbolizowany przez SLD i dwukrotnie jako zwycięzcę wskazali Prawo I Sprawiedliwość. Sama kampania wydawała się spokojna i stonowana, którego to wrażenia nie zatarła sprawa Włodzimierza Cimoszewicza. Szkoda tylko, że na koniec niektóre środowiska zamiast cieszyć się, że na placu boju zostało dwóch dobrych kandydatów (Kaczyński i Tusk) zaczęło jednego z nich ukazywać jako największe zagrożenie dla naszej Ojczyzny. Także późniejsze rozgrywki między PiS i PO przypomniały, że swarliwość, nasza narodowa wada, nie została jednak do końca wyrugowana przez wielkie rekolekcje śmierci naszego papieża. Wiele więc jeszcze przed nami.
Oby wszystko w nowym roku zmierzało ku lepszemu. I w naszych rodzinach, wspólnotach, i w Polsce, i na całym Świecie. Tego jako redakcja portalu Wiara.pl wszystkim z serca życzymy. Niech Bóg nas prowadzi.