Zaraz się wszystkim narażę

ks. Artur Stopka

publikacja 12.10.2006 09:50

Ze złamania posłuszeństwa nigdy nic dobrego w Kościele nie wynikło.

Zaraz się wszystkim narażę, ale trudno, nie mogę inaczej. Muszę uczciwie przyznać, że nie potępiam decyzji krakowskiego prowincjała jezuitów o przeniesieniu ks. Krzysztofa Mądla do Kłodzka, a diakona Andrzeja Miszka do Wrocławia. Uważam, że podejmowanie takich decyzji to nie tylko jego prawo, ale również obowiązek. A ci, którzy z powodu tych decyzji rozdzierają szaty, pokazują, że nie wiedzą (ciekawe, czy to ignorancja zawiniona czy niezawiniona), jak ważne w Kościele jest posłuszeństwo. Nie z przymusu, ale dobrowolnie przyjęte. Przecież całe chrześcijaństwo oparte jest na posłuszeństwie. Czym innym, jeśli nie posłuszeństwem, jest przestrzeganie przykazań? Czym innym, jeśli nie posłuszeństwem, jest przyjmowanie do wierzenia tych, a nie innych prawd? Wspólnota wierzących w swym funkcjonowaniu również opiera się na posłuszeństwie. W sposób szczególny posłuszeństwo dotyczy hierarchii kościelnej. Przed przyjęciem święceń diakonatu kandydat publicznie składa przyrzeczenie posłuszeństwa biskupowi i jego następcom. Przyrzeczenie to jest ponawiane przy święceniach prezbiteratu. Widać tu, jak wielką wagę Kościół katolicki przykłada do posłuszeństwa duchownych wobec przełożonych. Ze złamania posłuszeństwa nigdy nic dobrego w Kościele nie wynikło. Z przestrzegania go wynikło wiele dobra. Nawet jeśli przełożony popełniał błąd lub nadużycie. Gdyby Jan Bosco nie okazał się posłuszny w sytuacji całkowicie niesprawiedliwego oskarżenia, zapewne nie tylko nie zostałby świętym, ale również jego dzieło by się rozpadło. Podobnych historii w życiorysach świętych można znaleźć sporo. Nie twierdzę, że we wszystkim się zgadzam z moimi kościelnymi przełożonymi. Niejednokrotnie uważam, że nie mają racji, że popełniają błędy, że podejmują niewłaściwe decyzje. Ale byłbym idiotą, gdybym ich decyzje kontestował i podważał, a moje pretensje do nich dyskutował na forum Internetu albo biegał z nimi do zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Okazałbym się również niepoważnym pajacem, gdybym okazując posłuszeństwo wbrew swojemu poglądowi przybierał minę cierpiętniczą i manifestował poczucie krzywdy. Przecież ślubowałem posłuszeństwo. Niestety, przyszło nam żyć w czasach, w których zwłaszcza ze świata polityki (ale nie tylko) zwykły człowiek otrzymuje bardzo silne sygnały, że premiowane jest łamanie przyrzeczeń i obietnic, nieposłuszeństwo, nielojalność itp. Z przykrością widzę, że tego typu sygnały są poważnie traktowane także przez niektórych duchownych. Na szczęście chodzi o pojedyncze przypadki.