Pochwała skruszonego celnika

Andrzej Macura

publikacja 08.12.2006 11:39

Wiara tak, moralność... Tak w skrócie można przedstawić wyniki raportu Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w Polsce na temat religijności Polaków.

Ta sytuacja nie zmienia się od lat. Rozbieżność między deklarowaną wiarą (też wybiórczą, bo skłonną do odrzucania niewygodnych prawd wiary) a wyznawanymi zasadami moralnymi, to stały element naszej religijności. Można nad tym ubolewać, można liczyć, że owa anomalia kiedyś się zmniejszy, ale chyba w pluralistycznym społeczeństwie nie da się jej zupełnie wyeliminować. Siłą rzeczy ciągle będą ludzie traktujący religię jak towar w supermarkecie. Wybiorą, co im potrzebne. Warto jednak chyba przy tej okazji wskazać na pewną bardzo istotną sprawę, znaną zajmującym się problematyką kształtowania sumienia, ale niezbyt dobrze funkcjonującą w powszechnej, także dziennikarskiej świadomości. Otóż zwykło się utożsamiać wyznawane zasady moralne i realizowanie ich w życiu. To tylko z pozoru dobrze. Skutkuje bowiem bardzo często odrzuceniem zasad przez tych, którzy z jakichś powodów nie podołali stawianym sobie wymaganiom. Chcąc bowiem być uczciwi wobec siebie i innych, a potykając się o grzech, mają do wyboru praktycznie tylko jedno wyjście: przyjąć łagodniejsze zasady moralne. Inaczej wcześniej czy później zostaną oskarżeni o faryzeizm. Utożsamienie wyznawanych zasad i życia zamiast skłaniać człowieka do wysiłku przemiany, ściąga go w bagno zgody na zło i bylejakości. Tymczasem jest inne wyjście, znane wszystkim pamiętającym ewangeliczną scenę z pysznym faryzeuszem i skruszonym celnikiem: uznać swój grzech przed Bogiem i prosić Go o wybaczenie. To znacznie trudniejsze, bo wymaga szczerego uznania swojej niedoskonałości. Ale jedyne naprawdę sensowne rozwiązanie. Warto bliźniego w takim wyborze wspomóc miłosiernym milczeniem o jego znanych nam słabościach.