Bardzo potrzebna autonomia

Andrzej Macura

publikacja 24.04.2007 12:13

Wykładowcy uczelni kościelnych oraz seminariów duchownych są wyłączeni z lustracji, a oświadczenia tych, którzy już zdążyli je złożyć, nie będą przekazywane do IPN. Taką informację o wynikach rozmów między przedstawicielami komisji konkordatowych - kościelnej i rządowej - przynosi dzisiejsza „Rzeczpospolita".

Moim zdaniem to bardzo dobra wiadomość. Nie dlatego, jakobym uważał, że Kościół nie powinien rozliczać swojej przeszłości. Sądzę jednak, że z powodu doraźnych rozwiązań prawnych, nie może zostać naruszone to, co w relacjach państwa Kościołem jest niezwykle ważne: autonomia Kościoła. Relacje Kościoła (Kościołów) i państw na przestrzeni wieków układały się bardzo różnie. Różny był bowiem stosunek panujących do wspólnot wyznaniowych. Bywało, że Kościół (Kościoły) miał władzę ogromną, ale często zdarzały się też prześladowania wierzących ze strony państwa. Czasem dochodziło do sytuacji humorystycznych, np. gdy cesarskie przepisy stanowiły, ile świeczek ma być zapalonych podczas sprawowania Mszy. Z tej perspektywy wydaje się, że model, jaki wypracowały (i ciągle wypracowują) dzisiejsze demokracje jest najlepszy. Kościoły nie angażują się w rozgrywki polityczne, jednak muszą mieć prawo samodzielnego decydowania w swoich sprawach. Bez tego nie mogą sensownie funkcjonować. Przestaje też wtedy istnieć ich dobroczynny wpływ na rzeczywistość. Czym grozi naruszenie takiej równowagi, widać na przykładzie sytuacji, do której doszło w Kolumbii, gdzie – jak donosi KAI – arcybiskup Fabio Betancur Tirado, metropolita Manizales, został skazany na trzy dni więzienia za to, że osiem lat temu, za kradzież i zachowania homoseksualne, wydalił z seminarium kleryka. W demokracji rozwiązania prawne siłą rzeczy będą się różniły od tych, które proponuje prawo kościelne. Kościół musi jednak sam decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Musi sam decydować, kto może zostać wyświęcony na kapłana, a kto nie, kto może wychowywać przyszłych kapłanów, a kto nie. Ingerencja państwa w takie sprawy to po prostu próba ubezwłasnowolnienia Kościoła. Nie wydaje się, by dziś Polsce groziło zbytnie mieszanie się państwa w sprawy Kościoła. Pokusa używania Kościoła do swoich spraw, a gdy się nie da neutralizowania go, zawsze będzie istniała. Dlatego trzeba się cieszyć, że tym razem ponad doraźne rozwiązania postawiono zasady. Bo autonomia jest Kościołowi naprawdę bardzo potrzebna.