Do własnej bramki

ks. Artur Stopka

publikacja 13.07.2007 11:45

Śledząc uważnie działania katolików (także w Polsce), raz po raz natrafia się na samobójcze bramki strzelane z całą powagą i uzasadniane wzniosłymi hasłami.

Strzelanie sobie bramek zabójczych to głupie zajęcie. A ci, którzy je strzelają szkodzą nie tylko sobie, ale całej drużynie. Pół biedy, jeśli wkopują „samobója” przypadkiem i niechcący. Gorzej, jeśli umieszczają piłkę we własnej bramce w imię jakichś wydumanych zasad, twierdząc, że wiedzą lepiej, jak się powinno grać i w którą stronę należy oddawać strzały. Niestety, dość często takie samobójcze bramki strzelają sobie katolicy. Na przykład wtedy, gdy nie chcą przyjąć do katolickiej szkoły chłopca, bo ma „piekielne” nazwisko. Gdyby kierować się tą zasadą, należy zburzyć kościół, który znajduje się w polskiej miejscowości o nazwie Piekło na Żuławach. A wszystkich, którzy w miejscowości o takiej nazwie się urodzili (a miejscowości o nazwie Pikło jest w Polsce co najmniej sześć!) nie dopuszczać do sakramentów. O losie księży, którzy nazywają się na przykład Szatanik albo Piekielnik, jaki powinien ich spotkać w myśl zasady przyjętej w katolickiej szkole w Australii, lepiej w ogóle nie wspominać... Sprawę szkoły wzbraniającej się przed przyjęciem ucznia, bo ma nie takie nazwisko, można skwitować pobłażliwym uśmiechem. To rzeczywiście drobnostka nadająca się do anegdot. Jednak śledząc uważnie działania katolików (także w Polsce), raz po raz natrafia się na samobójcze bramki strzelane z całą powagą i uzasadniane wzniosłymi hasłami. Bywa, że taką bramką jest niewłaściwe zachowanie księdza, czasami jakaś medialna wypowiedź „sztandarowego katolika”, a czasami „samobójem” okazuje się jakieś zaniechanie lub brak odpowiednio wcześnie podjętej decyzji w ważnej dla Kościoła (lub jakiejś jego części) sprawie. Dalsze przykłady takich katolickich samobójczych strzałów zapewne każdy może bez problemu wyliczyć z własnego doświadczenia. Bo chyba niemal każdy się z nimi spotkał, a zapewne niejeden katolik ma je na sumieniu. Niektórzy za samobójcze bramki uważają krytyczne wypowiedzi na temat działań ludzi w Kościele. Utożsamiają krytykowanie poszczególnych katolików (przede wszystkim duchownych, ale czasami również świeckich) za działanie na szkodę Kościoła. Myślę, że prawdziwym „samobójem” jest niedostrzeganie i lekceważenie zła. A tragedią udawanie, że zło jest dobrem.