Bez zmian

ks. Artur Stopka

publikacja 24.07.2007 07:44

Afera z „taśmami" umocniła istniejący w Kościele katolickim w Polsce rozziew.

Zwolennicy o. Tadeusza Rydzyka mogą się czuć usatysfakcjonowani i triumfować. Ci, których jego osoba mierzi, mogą odczuwać głębokie rozczarowanie i mieć poczucie bezradności. Najwyższe władze redemptorystów nie powiedziały złego słowa o dyrektorze toruńskiej rozgłośni, a zamiast oczekiwanych przez niektórych nagan, dały mu pochwałę. Można więc uznać, że ostatnie zamieszanie wokół osoby o. Tadeusza było przejściową burzą, a dziś znowu świeci słońce. I że nic się nie stało. Coś się jednak stało. Afera z „taśmami” umocniła istniejący w Kościele katolickim w Polsce rozziew. Spowodowała, że zamiast dialogu i pracy nad jednością, umocniły się dwa obozy, których członkowie wzajemnie uważają się nie za braci w wierze, lecz za wrogów. Obozów nie różnią sprawy wiary, lecz kwestie wizji Kościoła, jego miejsca w społeczeństwie, stosunek do narodu itd. Te różnice wpływają jednak na sposób przeżywania tej wiary. Stają się dla wielu ważniejsze niż Ewangelia. Sprawiają, że Dobra Nowina nie jest głoszona, lecz stosuje się ją instrumentalnie do uzasadniania własnego stanowiska. To droga donikąd. Siedzenie w okopach i obrzucanie się epitetami nie może trwać w nieskończoność, chociaż z pewnością taki stan może istnieć bardzo długo. Ze szkodą dla wszystkich. W dodatku sytuację próbują na swoją korzyść spożytkować różnej proweniencji politycy. Polska prowincja redemptorystów jest najliczniejsza w założonym przez św. Alfonsa Marię de Liguoriego w osiemnastym stuleciu zgromadzeniu. Spośród 5800 redemptorystów pracujących na całym świecie, prawie dziesięć procent to Polacy. Zgromadzenie prowadzi wiele przynoszących ogromny pożytek Bogu i Kościołowi dzieł. Nie tylko upowszechnia kult ikony Matki Boskiej Nieustającej Pomocy (sam jestem czcicielem Matki Chrystusa w tym wizerunku), ale pracuje duszpastersko tam, gdzie wielu innych się poddało. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie zapał i ciężka praca, którą redemptoryści włożyli w ratowanie pewnego mocno zaniedbanego sanktuarium na zachodzie Polski. A kto był w Tuchowie, zapewne również powie wiele dobrych słów o redemptorystach. W prywatnych rozmowach redemptoryści skarżą się, że ciągłe zamieszanie wokół jednego z nich nie ułatwia im głoszenia Dobrej Nowiny. I nie tylko im.

List do redakcji Ks. Artur Stopka, Redaktor naczelny portalu wiara.pl Współczesny katolicyzm polski ma dla mnie niestetu twarz księdza Jankowskiego i ojca dyktatora Rydzyka. Przykro mi, że Pan jak większość kunktatorskiego polskiego episkopatu chowa głowę w piasek i nie jest zdolny do potępienia ochydnych wypowiedzi obu duchownych. Czy katolik może mówić o kimś, że powinien ulec eutanazji? obrażać inne religie, narody, ba, innych ludzi? Uderzać dziennikarzy, życzyć najgorszego ludziom o innej orientacji seksualnej czy poglądach na gospodarkę (liberałom)? Czy takich wybuchów nienawiści i napastliwości nauczał Chrystus, apostołowie, wielcy duchowni 2000-letniej historii kościoła? Rozumiem ojców zakonu, w którym nominalnie jest ojciec dyktator - całkiem dobrze egzystują z ochłatów przekazywanych im z niekontrolowanych przez nikogo dochodów Rydzyka. Ale jaki Pan ma cel w miczczącej akceptacji wielu ochydnych działań i wypowiedzi Pana brata w wierze ojca Rydzyka? Zależy Panu na poklasku tych najniżej wykształconych, starszych wiekiem, bezkrytycznych wobec indoktrynacji Radia Maryja Polaków? Wstydzę się, że wychowany zostałem w wierze katolickiej, że w świecie postrzegany jestem poprzez pryzmat obskurantyzmu, antysyjonizmu, nietolerancji wobec innych polskiego katolicyzmu. Nadmieniam, że jestem człowiekiem starszym, wykształconym, znającym z autopsji inne społeczeństwa i religie. Ale tacy jak ja są właśnie wskazanymi wrogami oszalałego z nienawiści do inności środowisk ksiądza dyktatora. Elity intelektualne w Niemczech lat 30-ych też milczały wobec wzbierającego nacjonalizmowi i antysyjonizmowi Hitlera. Tak jak Pan wobec polskiego narodowego-socjalizmu Rydzyka. Milczały, milcząco przyzwalały, na więcej, i więcej. Niestety nie mogę podpisać z wyrazami szacunku Wieslaw Rygielski