Katolik u Owsiaka

ks. Artur Stopka

publikacja 05.08.2007 10:00

W Przystanku Woodstock przecież nie biorą udziału wyłącznie ateiści i przedstawiciele innych religii lub innych wyznań chrześcijańskich. Jest tam mnóstwo młodych katolików.

Przyszło mi do głowy perfidne pytanie: Czy katolik może uczestniczyć w Przystanku Woodstock? A może biorąc udział w tej imprezie, tak mocno od lat piętnowanej przez część duchownych i świeckich Kościoła katolickiego w Polsce, popełnia grzech? Idźmy jeszcze dalej. Czy uczestnicząc jako wolontariusz w corocznej styczniowej zbiórce organizowanej przez Jerzego Owsiaka (jak to dziwnie brzmi - Jerzy Owsiak, a nie Jurek Owsiak) pod kryptonimem Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a nawet tylko wrzucając jakąś monetę do tekturowego pudełka trzymanego przez nastolatków z płomieniem w oczach i czerwonymi samoprzylepnymi serduszkami, katolik nie popiera zła i demoralizacji? Ha! Mam świadomość, że powyższe pytania dotyczą nie tysięcy, ale milionów polskich katolików. Bo w Przystanku Woodstock przecież nie biorą udziału wyłącznie ateiści i przedstawiciele innych religii lub innych wyznań chrześcijańskich. Jest tam mnóstwo młodych katolików, i gdy to piszę, nie mam na myśli ewangelizatorów z Przystanku Jezus. Ci akurat ciężko tam pracują ewangelizując nie jakichś nieskalanych religią ufoludków, lecz tysiące ludzi ochrzczonych w Kościele katolickim. Z których pewnie wielu chodzi w szkole na religię. Tysiące katolickich nastolatków od kilkunastu lat w ostatnią styczniową niedzielę wystaje pod kościołami, by prosić miliony pobożnych polskich katolików o kilka złotych na rzecz fundacji której symbolem (i nie tylko) jest Owsiak. Duża część z nich ma na udział w akcji WOŚP zgodę swoich katolickich rodziców. Nie lubię Owsiaka. Drażni mnie nie tylko jego styl i głoszone hasła (z osławionym „róbta co chceta”). Pamiętam, jak zachowywał się kiedyś wobec Przystanku Jezus. Denerwuje mnie pewne zafałszowanie, jakie jego styczniowa akcja wprowadza w system pojęciowy wielu ludzi, utożsamiając dobroczynność z działalnością charytatywną (a to dwie radykalnie różne sprawy!). Mam jednak świadomość, że z jakiegoś powodu tysiące katolików Owsiakowe inicjatywy popiera i bierze w nich udział. Mam też świadomość, że z jakiegoś powodu przy Przystanku Woodstock istnieje Przystanek Jezus, w którym aktywny jest pewien biskup. I nie mogę się pozbyć wrażenia, że fenomen polskiego pielgrzymowania, o którym w Rzeczpospolitej pisał Tomasz P. Terlikowski, i Przystanek Woodstock, mają ze sobą coś wspólnego. W tym roku na Woodstocku pojawił się na zaproszenie Jurka Owsiaka arcybiskup. Jeden. I znany z tego, że nie lubi o. Rydzyka (nie wiem, czy to dobrze, że w obecności tysiąca młodych woodstockowiczów przypisał dyrektorowi toruńskiej rozgłośni marksizm). I że jest „liberałem”. W chwili, gdy piszę te słowa, z sondy w portalu Wiara.pl wynika, że połowa internatów obecność katolickiego biskupa na Woodstocku popiera, a połowa jest przeciw. To symboliczny wynik. W szerszym wymiarze, niż tylko sprawa katolika u Owsiaka.