Fałszywy świadek

ks. Artur Stopka

publikacja 23.08.2007 08:30

Materiałów fałszywie przedstawiających działania Kościoła, jego stanowisko w wielu kwestiach, funkcjonowanie kościelnych instytucji lub postępowanie ludzi Kościoła albo przynoszących insynuacje, w polskich mediach nie brakuje.

Przy okazji dyskusji o lustracji do zawodów zaufania publicznego dość często zaliczano dziennikarstwo. Nie znam definicji „zaufania publicznego”, więc nie wiem, czy tej kwalifikacji nie czyniono na wyrost. Jestem jednak pewien, że istnienie mediów i dziennikarzy opiera się na zaufaniu. Odbiorcy chcą ufać, że to co czytają w gazetach, słyszą w radiu, oglądają w telewizji lub w Internecie, jest prawdą. Mają prawo do tego zaufania, a przede wszystkim mają prawo do prawdy. Jan Paweł II napisał w roku 1999, że media mają obowiązek „głoszenia prawdy o życiu, o ludzkiej godności, o prawdziwym znaczeniu naszej wolności i wzajemnej zależności”. Rok później Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu wydała obszerny dokument poświęcony kwestiom etyki w mass mediach. Wśród licznych wyliczonych w nim nadużyć można przeczytać również takie: „Zamiast jednoczyć ludzi, media oddalają ich od siebie, tworząc napięcia i klimat podejrzliwości, które stają się zarzewiem konfliktów”. To zdanie z watykańskiego dokumentu przypomina mi się za każdym razem, gdy znajduję w mediach takie materiały, jak opublikowany przez wczorajszą Rzeczpospolitą tekst o „zbyt drogiej” pielgrzymce, zorganizowanej przez katowicką Caritas dla poszkodowanych w katastrofach w MTK i w kopalni Halemba. Cały artykuł przesycony jest podejrzliwością i insynuacjami, które podparte zostały nieprawdziwymi lub - łagodnie mówiąc - niesprawdzonymi danymi. Tego typu materiałów, fałszywie przedstawiających działania Kościoła, jego stanowisko w wielu kwestiach, funkcjonowanie kościelnych instytucji lub postępowanie ludzi Kościoła albo przynoszących insynuacje, w polskich mediach nie brakuje. Sam kilka razy w ostatnich latach czytałem w różnych gazetach jako moje słowa, których nigdy nie wypowiedziałem. Znajdowałem też w telewizji wycinki moich wypowiedzi zrobione w ten sposób, że całkowicie zmieniały sens tego, co naprawdę powiedziałem. Jestem dziennikarzem, więc mimo wszystko nie obrażam się i nie odmawiam współpracy z innymi mediami. Ale nie dziwię się licznym polskim katolikom, duchownym i świeckim, którzy raz po raz przyłapując media na kłamstwach, boją się ich i traktują jak zagrożenie. Niestety, zarządzający mediami i dziennikarze często nie zdają sobie sprawy, że jeden taki materiał, jak ten opublikowany ostatnio w Rzeczpospolitej, potrafi narobić ogromnej szkody. I wyrobić gazecie, radiostacji czy stacji telewizyjnej opinię antykościelnej. Dziennikarz to zawód służebny. Dziennikarz pełni wobec swego czytelnika, słuchacza, widza rolę świadka. Odbiorca wierzy, że fakty mają się tak, jak mu je dziennikarz przedstawia. Nie ma obowiązku sprawdzać, jak jest naprawdę. Nie ma obowiązku nieufności. Przeciwnie - powinien wierzyć. Inaczej istnienie mediów nie ma sensu. Tak, jak nie ma sensu fałszywy świadek. Jestem dziennikarzem. Nie twierdzę, że nigdy się nie pomyliłem. Zdarzyło mi się z powodu lenistwa nie sprawdzić jakiegoś szczegółu. Jednak wiem, jaka jest moja misja, jako dziennikarza i jeśli popełnię błąd, staram się go jak najszybciej naprawić. Nie chcę być fałszywym świadkiem. Myślę, że tak, jak większość polskich dziennikarzy.