Sumienie polityka mało używane

ks. Artur Stopka

publikacja 07.10.2007 10:45

Muszę przyznać, że gdy patrzę na działania niektórych polityków, o których wiem, że są katolikami, zastanawiam się, co robią ich spowiednicy.

Ciekawe. Szef Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” kard. Renato Martino pojechał do Argentyny i tam wygłosił przemówienie, które wygląda, jak adresowane do Polaków właśnie teraz, dwa tygodnie przed wyborami. Powiedział o tym, czy Kościół powinien oczekiwać politycznej realizacji jego doktryny, przypomniał, że polityka i życie społeczne też muszą mieć wymiar etyczny, a nawet odniósł się do kwestii utożsamiania wiary z konkretną partią lub opcją polityczną. Czyli wypowiedział się na tematy, którymi aktualnie zajęci są polscy katolicy. Dlaczego w tym celu pojechał na drogą półkulę, a nie do kraju pochodzenia Jana Pawła II? Mógłby na przykład dopisać się do „Słowa biskupów polskich przed wyborami parlamentarnymi 2007 r.”, które zawiera te same treści. Rzecz w tym, że kard. Martino wygłaszał swoje uwagi do Argentyńczyków, ponieważ tam 28 października odbędą się wybory prezydenckie i toczy się ostra kampania wyborcza, która skłoniła miejscowy episkopat do zabrania głosu i przestróg przed demagogią. Ten zbieg okoliczności - słów kard. Martino wygłoszonych w Ameryce Łacińskiej i polskich wyborów - pokazuje, że Kościół katolicki w kwestii swojej roli w życiu społecznym wszędzie przyjmuje te same zasady. Jasne i precyzyjne. I jeśli tylko jego członkowie zechcą ich przestrzegać, wszystko jest w porządku. Na swoistą patronkę zaczynającego się właśnie w Polsce 63. Tygodnia Miłosierdzia wybrano św. Elżbietę Węgierską. Używając dzisiejszych kryteriów z pewnością można ją zaliczyć do świata polityki. Córka króla, żona księcia, a jednak ktoś, kto w swych działaniach kierował się sumieniem. Kard. Martino w celnych słowach ujął na czym polega misja Kościoła w świecie polityki. Kościół nie ma forsować takiego czy innego ustroju, nie mam popierać jednej lub drugiej partii, ale celem Kościoła jest formacja sumień polityków. I nie chodzi o nagłaśniane w mediach rekolekcje (przypominam sobie, że po tego typu wydarzeniu zorganizowanym przez jedno z ugrupowań, jego uczestnik ogłosił podział Kościoła w Polsce na toruński i łagiewnicki - szczególny to efekt udziału w rekolekcjach), lecz o głębokie zakorzenienie w politycznych sercach i umysłach zasad Ewangelii i przekonanie ich, że warto według nich żyć, nawet kosztem interesu osobistego. Muszę przyznać, że gdy patrzę na działania niektórych polityków, o których wiem, że są katolikami, zastanawiam się, co robią ich spowiednicy. Ale być może oni ze swoich grzechów popełnianych w działalności politycznej się nie spowiadają. Bo jak się przekonałem w rozmowach z wieloma polskimi politykami, hołdują oni przekonaniu, że polityka z moralnością nie ma nic wspólnego. Więc najpierw tu musi w nich nastąpić nawrócenie. Żeby zaczęli również w polityce używać sumienia.