Bóg i części zamienne do konia

Joanna Kociszewska

publikacja 12.10.2007 10:56

Warto pamiętać, że jest Ktoś, kto potrafi wyprowadzić dobro z każdego zła. I do tego Kogoś trzeba wołać.

Wiele się dziś mówi o pomocy – najuboższym, prześladowanym, ofiarom klęsk żywiołowych, wojen, przemocy. Wielość akcji sprawia, że trudno wybrać. Nasze możliwości są ograniczone a ocenianie, która tragedia jest bardziej warta naszego wkładu sił i środków, ma w sobie coś niemoralnego. Czy można wartościować nieszczęście? Pomocy oczekuje się też od Kościoła. Często uważa się misjonarzy bardziej za funkcjonariuszy organizacji charytatywnych niż ludzi, którzy niosą innym Chrystusa. Wiele osób potępia wydawanie pieniędzy na budowę kościołów, skoro można je wydać na chleb. Przecież Kościół to ludzie, więc pomagajmy ludziom! Warto zwrócić uwagę na historię stowarzyszenia „Pomoc Kościołowi w potrzebie”. Powstała w Niemczech w latach powojennych, gdyż przesiedlani ludzie pozbawieni byli opieki duszpasterskiej, domów i żywności. Dobrze im tak? Nieprawda, to też ludzie. Ojciec Werenfried zwrócił się więc o pomoc do ofiar. Do tych jeszcze niedawno prześladowanych, aby pomogli byłym prześladowcom. Pomoc otrzymał. Dostarczali żywność i organizowali pomoc duszpasterską. Jedno i drugie jest ważne. Cóż z nakarmienia, skoro człowiek hoduje w sercu żal i nienawiść? Cóż z nakarmienia, skoro nie umie zobaczyć własnej, ludzkiej godności, której nie zniszczy żadne zło, także to przez niego samego popełnione? Ale czy można mówić o miłości bliźniego do głodujących ludzi najpierw ich nie nakarmiwszy? Jest w pomaganiu pokusa kształtowania tych, którym pomagamy, na nasze podobieństwo. To nieskuteczne i nieludzkie, gdyż nie szanuje godności drugiego. Naszą rolą jest pomóc mu, by mógł stać się samodzielny i świadomy swojej ludzkiej godności. Dlatego największym darem, który możemy mu dać, jest Bóg. Wolontariusze organizacji charytatywnych często doświadczają bezradności. Warto pamiętać, że jest Ktoś, kto potrafi wyprowadzić dobro z każdego zła. I do tego Kogoś trzeba wołać. O ratunek dla tych, którzy potrzebują pomocy. O Ducha Świętego dla nich i dla nas, byśmy byli wolni od nienawiści. I o mądrość, która pozwoli słuchać i jasno widzieć potrzeby tych, którym chcemy pomóc. Także po to, by nie dochodziło do sytuacji takich, jak opisana w anegdocie: Kard. Hoyos, który przez wiele lat był misjonarzem, kiedyś poprosił jedną z organizacji niemieckich o pieniądze na zakup konia. W odpowiedzi przysłano mu formularz i napisano, gdzie może kupić części zamienne, gdzie jest stacja benzynowa. I ten misjonarz, który mógł dojechać do swojej parafii tylko na koniu, w rozpaczy zwrócił się do o. Werenfrieda: Ojcze, co ja mam odpisać? Przecież koń nie potrzebuje części zamiennych, najwyżej trochę siana.