Nadgorliwcy

ks. Artur Stopka

publikacja 17.10.2007 10:58

Nie wiem, po co na lotnisku w Goleniowie wyrzucono z pracy dwóch ludzi.

Ze zdumieniem przeczytałem, że kilka dni temu kard. Józef Glemp, wracający samolotem ze Szczecina do Warszawy został na lotnisku w Goleniowie poddany kontroli osobistej. Znam księdza Prymasa i jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że może być terrorystą lub próbować popełnić nawet drobne wykroczenie. Wiem też, że ze względów zdrowotnych nie może on przechodzić przez lotniskowe „bramki”. Czytając tę wiadomość pomyślałem sobie, że mają na szczecińskim lotnisku jakiegoś wyjątkowego służbistę. No ale to się zdarza. Zwłaszcza wśród urzędników i funkcjonariuszy. Prawo nie zostało przecież złamane. Raczej zabrakło pewnej formy uprzejmości wobec starszego człowieka. Potem szukałem jakichkolwiek reakcji na ten incydent ze strony kościelnej. Jakichś wyrazów oburzenia lub choćby poirytowania. Było tylko potwierdzenie, że zdarzenie miało miejsce. I tyle. W „obronie” Prymasa stanęły natomiast media. Pojawiły się sugestie, że dyrektor lotniska to jakiś brzydal, bo nie od razu skierował na ręce kard. Glempa przeprosiny. A czy Prymas tych przeprosin oczekiwał? Wątpię. To człowiek pełen dobroci i skromności i jakoś trudno mi uwierzyć, że poczuł się szczególnie dotknięty postępowaniem funkcjonariusza. W prawdziwe zdumienie wpadłem jednak w chwili, gdy natrafiłem na wiadomość, że prezes Portu Lotniczego Szczecin - Goleniów zwolnił z pracy strażnika, który kontrolował w niedzielę Prymasa Józefa Glempa. Wyrzucił również bezpośredniego szefa tego funkcjonariusza. Czyli dwóch ludzi straciło źródło utrzymania z powodu drobnego incydentu z udziałem Prymasa Polski. Incydentu, w którym obydwaj postępowali zgodnie z przepisami. Nie chciałbym słyszeć tego, co oni sami, ich bliscy i ich znajomi mówią w tej chwili o Kościele. Nie wiem, po co na lotnisku w Goleniowie wyrzucono z pracy dwóch ludzi. Nie wiem też, po co z kilku czy kilkunastosekundowego wydarzenia zrobiono wielką aferę. Aferę, która zaszkodziła nie tylko dwóm funkcjonariuszom, ale również bardzo mocno zaszkodziła Kościołowi. Prymas jest zamieszaniem wokół sprawy wyraźnie zaskoczony i zażenowany. Został postawiony w wyjątkowo głupiej sytuacji. Już się pojawiają głosy, że powinien zaapelować do prezesa lotniska o przyjęcie z powrotem dwóch nadgorliwych pracowników. Nie zdziwiłbym się, gdyby to rzeczywiście zrobił. Ale prawdziwi nadgorliwcy są w tej historii zupełnie gdzie indziej.