Temat jak bumerang

ks. Artur Stopka

publikacja 27.01.2008 10:57

W kwestii nierozerwalności małżeństwa Kościół katolicki znajduje się pod wielką presją.

Co roku pod koniec stycznia papież spotyka się z Trybunałem Roty Rzymskiej i od pewnego czasu niemal co roku powraca temat orzekania nieważności małżeństwa. I problemów, przed jakimi w związku z tym zagadnieniem sędziowie Roty stają. W tym roku Benedykt zwrócił uwagę na „niebezpieczeństwo wytwarzania się niepostrzeżenie «orzecznictw lokalnych»”. „Oddalają się one coraz bardziej od wspólnej interpretacji praw pozytywnych, a nawet od nauki Kościoła o małżeństwie” – przestrzegał Ojciec święty. A skąd to niebezpieczeństwo? Z faktu, że to Kościół katolicki, czyli powszechny i przychodzi mu działać w bardzo różnych kulturach prawnych. W kwestii nierozerwalności małżeństwa Kościół katolicki znajduje się pod wielką presją. W czasach, gdy w licznych krajach podejmowane są działania na rzecz maksymalnego ułatwienia i uproszczenia procedury rozwodowej, Kościół wciąż tkwi na stanowisku, że małżeństwa ważnie zawartego rozwiązać się nie da. I chociaż powszechnie próbuje się mu wmówić „kościelne rozwody” (trafić na dziennikarza, który pisząc lub mówiąc o sprawie orzekania nieważności małżeństwa nie użyje tego fałszującego rzeczywistość sformułowania to sztuka niemal niemożliwa do wykonania), Kościół katolicki z uporem i konsekwentnie powtarza słowa Jezusa „Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. I broni się jak może przed coraz nachalniejszymi próbami nadużywania „orzekania nieważności” do obchodzenia nierozerwalności związku. A mam wrażenie, że stopniowo próby tego nadużywania zaczynają się zamieniać niemal w „przemysł”. Także w Polsce. Wystarczy rzucić okiem na ogłoszenia prasowe. Niedawno ktoś przy okazji dyskusji o in vitro zwrócił uwagę, że na przestrzeni wieków Kościół katolicki w wielu kwestiach zmieniał zdanie. Czy zmieni je również w sprawie nierozerwalności małżeństwa? Nie brak przecież na świecie wspólnot chrześcijańskich, które w różnym stopniu na rozerwalność małżeństwa się zgodziły. Poszły z duchem czasu. Nie chcą swoim wyznawcom utrudniać i komplikować życia. Może Kościół katolicki przynajmniej przymknie oko na „zastępcze” wykorzystywanie orzekania nieważności? Jestem przekonany, że nie. Nigdy. I jakoś sobie poradzi z presją. Tak, jak to zrobił w roku 2007, w którym członkowie Roty zbadali 1679 wniosków w kwestiach nieważności małżeństwa i wydali 262 werdykty, w tym 69 uznających małżeństwa za nieważnie zawarte (a nie jak podała Polska Agencja Prasowa „zatwierdzających anulowanie małżeństw”).