Odgrzewacze

ks. Artur Stopka

publikacja 15.06.2008 11:45

Dlaczego młodzi przywódcy SLD postanowili odgrzewanie starych, skompromitowanych i nieskutecznych pomysłów uczynić fundamentem swojego programu?

Właściwie Kościół katolicki w Polsce powinien niecierpliwie czekać, aby Sojusz Lewicy Demokratycznej pod nowym przywództwem doszedł do władzy i zaczął precyzyjnie realizować swoją nową strategię w kwestiach religijnych. Natychmiast uczestnicy niedzielnych Mszy świętych przestaliby się mieścić w świątyniach, liczba krzyży i innych symboli religijnych w miejscach publicznych wzrosłaby kilkakrotnie, a młodzież organizowałaby strajki okupacyjne w placówkach oświatowych w obronie obecności katechezy w szkole. Co prawda zaledwie kilkanaście godzin po ujawnieniu działacze SLD wypierają się, że mają cokolwiek wspólnego z ujawnionymi przez Newsweek dokumentami programowymi partii Grzegorza Napieralskiego, jednak nie zaprzeczają ich istnieniu. A skoro ktoś poświęcił tyle czasu i energii na spisanie najrozmaitszych antykościelnych pomysłów, to przecież nie po to, aby od razu wszystko wrzucić do kosza. Nawet jeżeli w tej chwili rzecz schowano to szuflady, to widać wyraźnie, na czym chce budować swą przyszłość ugrupowanie, które ma ambicje być głównym reprezentantem Polaków o poglądach lewicowych. Na odgrzewaniu starych, dziewiętnastowiecznych pomysłów, których istotą jest nienawiść do wszystkiego, co się wiąże z wiarą, religią, moralnością. Dlaczego młodzi przywódcy SLD postanowili odgrzewanie starych, skompromitowanych i nieskutecznych pomysłów uczynić fundamentem swojego programu? Wystarczy przecież, aby popytali starszych towarzyszy, którzy w szeregach PZPR i z pomocą wszelkich możliwych służb przez dziesięciolecia usiłowali zmusić Polaków do ateizmu, do odejścia od Kościoła, do porzucenia jakichkolwiek wartości. Niech opowiedzą, czym się to skończyło. Pewien doświadczony ksiądz o przewrotnym poczuciu humoru z zagadkową miną powiedział mi niedawno, po przeczytaniu kolejnego artykułu w prasie opisującego w dramatycznych słowach kryzys w polskim Kościele, że on w tej sytuacji widzi tylko jeden ratunek. „Kościół w Polsce potrzebuje prześladowań” - oświadczył i oddalił się z godnością w stronę zakrystii. Żartował czy mówił poważnie? Do dziś się zastanawiam. Może politycy SLD czytali ten sam artykuł i doszli do podobnego wniosku? Ciekawe, czy wiedzą, że w prześladowaniach Kościół zawsze się umacnia. Bo umacnia się wiara. Naprawdę Grzegorz Napieralski, były ministrant, nigdy o tym nie słyszał?