Dobrem zło zwyciężaj

Joanna Kociszewska

publikacja 16.01.2009 11:36

Czy walka i dialog na płaszczyźnie światopoglądowej i kulturowej wykluczają się podobnie, jak na płaszczyźnie politycznej? Wydaje mi się, że nie. Co więcej, dopiero ich połączenie może być naprawdę skuteczne.

Pytanie o stosunek do współczesnego świata i jego idei (ideologii), często sprzecznych z nauczaniem Kościoła, jest pytaniem dla chrześcijan kluczowym. To pytanie zwykle stawia się jako opozycję: walka czy dialog? Taka opozycja pojawiła się też w wypowiedziach w pierwszym dniu Światowego Spotkania Rodzin. Metropolita Montrealu, kard. Marc Quellet mówił: „Współczesna rodzina żyje w świecie, gdzie o wartościach decyduje silna presja ideologii. […] Kościół musi zdecydowanie występować przeciw tym nowym nurtom kulturowym”. Z kolei kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Raniero Cantalamessa OFMCap wskazywał - wydawałoby się – zupełnie inną drogę. Mówił, że postawą Kościoła powinien być dialog, nie walka oraz że nie należy skupiać się na zwalczaniu wrogich teorii, bo nie zasługują one na tyle naszego czasu. Co więcej, zauważając w rewolucji „gender” pewne analogie do marksizmu przypominał, że Kościół dokładnie zbadał ideologię marksistowską i zachował z niej to, co dobre, rozwijając własne nauczanie społeczne. Czy rzeczywiście jest tu sprzeczność? Czy walka i dialog na płaszczyźnie światopoglądowej i kulturowej wykluczają się podobnie, jak na płaszczyźnie politycznej? Wydaje mi się, że nie. Co więcej, dopiero ich połączenie może być naprawdę skuteczne. Podpisuję się oboma rękami pod stwierdzeniem o. Cantalamessy, że zwalczaniu wrogich teorii nie należy poświęcać zbyt wiele czasu. Czas mamy w końcu ograniczony: jeśli pożre nam go zło, nie wystarczy na dobro. A przecież żeby wejść w dialog kulturowy trzeba dokładnie wiedzieć nie tylko, co proponują przeciwnicy, ale doskonale znać i umieć pokazać to, co dobre. Trzeba tym, co dobre się zachwycić, bo tylko wtedy da się pokazać światu, że dobro jest atrakcyjne. Kościół musi odkryć na nowo wizję małżeństwa i rodziny – mówi kard. Quellet i również pod tym zdaniem się podpisuję. W końcu powstaje pytanie: występować przeciw tym nowym nurtom kulturowym czy poznawać je i być może wziąć coś dla siebie? Zadając je mam w pamięci Jana Pawła II, który bardzo dokładnie poznał filozofię marksistowską. Spod jego ręki wyszły dwie bardzo ważne encykliki społeczne, w których był w stanie przedstawić chrześcijańską propozycję. Program pomocy ofiarom przemocy domowej, zgodny z założeniami, o których uczą ludzie zajmujący się interwencją kryzysową (nota bene osoby o poglądach feministycznych), można napisać na podstawie Ewangelii. Konkretne rozwiązania będą w dużej mierze skrajnie inne i lepsze. Te proponowane przez feministki nie są jedynymi. Nie powiem, że nikt tego nie robi, bo od interwentów kryzysowych usłyszałam, że często w takich sprawach współpracują np. z krakowskimi dominikanami. Tylko dlaczego o tym nie słychać? Z pewnością trzeba się sprzeciwiać ideologii, ale walka z nią nie powinna się ograniczać do świętego oburzenia, ale do zaproponowania lepszego, pełniejszego, bardziej ludzkiego rozwiązania. I przekonywania – słowem i życiem – świata, że tylko w ten sposób można być w pełni szczęśliwym.