Festiwalowa religijność młodzieży

TOMASZ SZLENDAK/Rzeczpospolita

publikacja 17.08.2005 14:58

W hipermarkecie religijnym, tak jak w hipermarkecie zwyczajnym, młodzi Polacy spacerują i czerpią przyjemność z nabywania towarów, które mamią i kuszą obietnicami.

Po śmierci Jana Pawła II zaroiło się w prasie i telewizji od opinii, które zwiastowały gruntowną odnowę moralną i powrót do wartości konserwatywnych młodego pokolenia. Tymczasem obawiam się, że religijność młodych Polaków - mimo medialnego szturmu wieszczącego powrót młodzieży do katolickiej tradycji - nadal jest religijnością selektywną i festiwalową. SELEKCJONERZY W HIPERMARKECIE RELIGII Religijność selektywna to taki typ religijności, w ramach której z całego spektrum oferowanych przez instytucje religijne wartości i nakazów moralnych człowiek wybiera te tylko, które akurat - z dowolnych powodów - mu pasują. Najczęstszym powodem selektywnego traktowania religijnych wartości i norm wśród przedstawicieli młodego pokolenia (nie tylko zresztą w Polsce) jest chęć przyjemności. Zachowanie osoby religijnie selektywnej jest zatem niezmiernie podobne do racjonalnego zachowania klienta hipermarketu albo centrum handlowego. Młodzi ludzie niemal wszystkie sfery kultury, z religią włącznie, zaczynają traktować dokładnie tak, jak traktują zakupy mające im dostarczyć przyjemności. Innymi słowy, typy zachowania i czynności charakterystyczne dla sfery konsumpcji przenoszą coraz szybciej i chętniej na inne sfery życia, w tym na sferę religii. Efekt jest taki, że w hipermarkecie religijnym, tak jak w hipermarkecie zwyczajnym, młodzi Polacy spacerują, obserwują i czerpią przyjemność z obcowania i nabywania towarów, które mamią i kuszą obietnicami. Tyle tylko, że w hipermarkecie religijnym nie wszystkie towary obiecują wyłącznie przyjemność. Niektóre zmuszają do ponoszenia kosztów. Młodzi ludzie biorą z religijnej i moralnej półki to tylko, co wprawia ich w błogostan, ignorując niemal zupełnie te części pakietu, które wymagają od nich poświęceń. Biorą tylko słodkie batony (na przykład poczucie wspólnoty w grupie religijnych entuzjastów albo obietnicę szczęścia po śmierci), a zostawiają na półce sól i ocet (na przykład nakazy moralne w sferze seksualnej, których przestrzeganie do tego szczęścia po śmierci ma doprowadzić). Obawiam się, że taka selekcjonerska postawa - mimo krótkotrwałej "odnowy" religijnej po śmierci papieża - nadal ma się u przedstawicieli młodego pokolenia znakomicie. "ROZDWOJONA KOLEŻANKA" JAKO MARGINES Co ważne, w postawie selektywnej charakterystyczne jest to, że nie odrzuca ona religii jako takiej. Wręcz przeciwnie, jest specyficznym sposobem na poszukiwanie świętości w realiach kulturowego supermarketu, nie zaś totalnym odrzuceniem wiary i jej zasad. Religijność epoki hiperkonsumpcji wiąże się z "akrobatycznymi" umiejętnościami łączenia przez wiernych zachowań konsumenckich z religijnymi wartościami i normami. Ci, którzy takimi akrobatami nie są i być nie potrafią, stanowią margines. Tak jak "rozdwojona koleżanka".

Opowieść o "rozdwojonej koleżance" zaprezentowała w czasie zajęć jedna z moich studentek. "Rozdwojona koleżanka" jest osobą bardzo religijną, co wyniosła z tradycyjnego środowiska wiejskiego, w którym dorastała. Zanim dostała się na studia, poznała mężczyznę, z którym pozostawała w stałym związku, dochowując jednak wierności katolickim zasadom, które nie dopuszczają możliwości uprawiania seksu przed zawarciem małżeństwa. Kiedy trafiła na studia, zapewne pod wpływem grupy rówieśniczej, zaczęła ze swoim partnerem uprawiać seks, co - chociaż sprawiało jej dużą przyjemność - okupowała ogromnymi wyrzutami sumienia, jako że osobą głęboko religijną być nie przestała. Za każdym razem, kiedy dochodziło do zbliżenia, "rozdwojona koleżanka" szła do spowiedzi, po której przez tydzień odmawiała partnerowi współżycia. Po tygodniu pamięć o przyjemnościach wracała i znowu, nie wytrzymując napięcia, oddawała się seksualnym uciechom. Potem znowu dopadały ją wyrzuty sumienia, ponownie biegła do spowiedzi, ponownie odmawiała współżycia i nie wytrzymywała danej sobie samej (i Bogu) obietnicy. Taki cykl powtarzał się, niszcząc zapewne "rozdwojoną koleżankę" psychicznie. Młodzi Polacy jednak znacznie skuteczniej od "rozdwojonej koleżanki" układają normatywne puzzle, wybierając z dostępnych części (a więc religijnych norm związanych z obyczajowością) te tylko, które pasują do układanki, której sami są autorami. Ludzie między 19 a 30 rokiem życia, przebadani przeze mnie i Pawła Załęckiego w 2003 roku, bez trudu odrzucali te zalecenia i nakazy moralne Kościoła, które utrudniały indywidualne dążenie do przyjemności. Zwłaszcza przyjemności w sferze seksu i związków damsko-męskich. Większość naszych młodych respondentów (63 procent) zapytanych o stosunek do rozwodów, wybrała zdanie, że "rozwody są smutną koniecznością i Kościół katolicki powinien je zaakceptować". Ponad 18 procent uważało, że "rozwody są czymś normalnym i powinno się ich udzielać w Kościele". Zaledwie 5 procent respondentów w ramach naszych badań uznało, że rozwody są niedopuszczalne ze względu na normy religijne. Selektywną postawę, charakterystyczną dla kultury supersklepu, prezentowali także maturzyści z sześciu polskich miast, których przebadał uznany socjolog religii Janusz Mariański w roku 2002. Niemal 31 procent respondentów spośród tej grupy deklarowało, że uznaje zasady moralne religii katolickiej, jednak odczuwa potrzebę uzupełnienia tych zasad jakimiś innymi, zaś 45 procent w ogóle nie uznawało jakiejś części zasad moralnych związanych z religią katolicką. Przypadek "rozdwojonej koleżanki" zatem jest przypadkiem wyjątkowym i coraz rzadszym. Większość młodych ludzi radzi sobie doskonale z układaniem normatywnych puzzli i omijaniem raf religijnych wyrzeczeń, co wcale jednak nie oznacza, że od religii... odchodzi.

Selekcjonerstwo religijne bowiem nie tyle wiąże się z sekularyzacją (czyli ateizacją i odrzuceniem religii jako takiej i w całości), co z "supermarketyzacją" religii, podporządkowaniem jej zasadom obowiązującym we współczesnej kulturze konsumenckiej. A jedną z tych zasad jest feeryczność, czynienie z każdej, najbanalniejszej nawet czynności, festiwalu doznań. Wszędzie, w każdej niemal sferze kultury, mamy dziś do czynienia po pierwsze z ogromną ofertą wyborów, których możemy dokonać, a po drugie z czymś, co amerykański socjolog George Ritzer nazywa "umagicznianiem". Skoro oferta na jakimkolwiek rynku (nieważne, czy koszul w sklepie, kart bankowych czy opcji religijnych) jest tak ogromna, to ich zachwalanie i "sprzedaż" musi się wiązać z próbami oszołomienia klienta. UMAGICZNIANIE I RELIGIJNOŚĆ FESTIWALOWA Młody człowiek, przyzwyczajony do feeryczności i do mocnych, coraz bardziej ekstraordynaryjnych doznań w byle centrum handlowym, odczuwa potrzebę uczynienia festiwalu z każdej innej wykonywanej przez siebie czynności. Inaczej się nudzi. Religia instytucjonalna to dostrzega i stara się swoją ofertę bardzo solidnie "umagicznić'. Dzieje się tak, ponieważ ludzie w kulturze zachodniej stali się wybrednymi konsumentami, na co religie i Kościoły reagują po to, żeby przetrwać i mieć wiernych - klientów. Dlatego do konsumentów musiały przystosować się strategie przyciągania wiernych, wzory przywództwa religijnego. a nawet doktryny. Szczególnie widać to zjawisko w ramach tak zwanych Kościołów neoparadygmatycznych, które - najkrócej rzecz ujmując - uprościły (albo skomercjalizowały) doktrynę, nastawiają się na przyciąganie ludzi młodych zamiast odtrącać ich i spychać jako kategorię nieprzydatną, stawiają też na nowe media elektroniczne, muzykę, śpiew i zabawę w ramach ceremonii religijnych. Następuje coraz dalej posunięta adaptacja do gustów estetycznych młodzieży oraz lubianych przez nią form organizacyjnych (na przykład zamiast ścisłej hierarchii - współpraca o charakterze sieciowym), co oznacza, że są bardziej demokratyczne w dzieleniu się dostępem do świętości od Kościołów staroparadygmatycznych. Takich Kościołów neoparadygmatycznych na razie, przynajmniej w dużej skali, w naszym kraju nie widać, widać jednak pewne działania Kościoła staroparadygmatycznego, jakim jest Kościół katolicki, mające przywrócić na jego łono młodzież przyzwyczajoną do konsumpcyjnej feeryczności i do robienia festynu ze wszystkiego. Niektórzy przedstawiciele Kościoła zaczynają zdawać sobie sprawę, że zwyczajna aktywność religijna, na przykład coniedzielny udział we mszy we własnej parafii, młodych Polaków nie interesuje. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że tradycyjne praktyki religijne są z punktu widzenia młodzieży najzwyczajniej w świecie nudne. Nudne nie jest dla przykładu widowisko plenerowe połączone z koncertem. Nudny nie jest żaden konsumpcyjny spektakl. Młodzi Polacy poszukują form religijności zgodnych z ich własnym doświadczeniem kulturowym, a są przecież dziećmi społeczeństwa konsumpcyjnego. Trudno się zatem dziwić ekstatyczności ich religijności. Trudno się także dziwić pewnym agendom Kościoła katolickiego, który do takiej młodzieży chce przemawiać jej językiem. I zamiast przekazu słownego stosuje przekaz ikoniczny, z przekazu racjonalistycznego przechodzi na emocjonalny i wrażeniowy. Opowieści kapłanów i liderów religijnych zaczynają się dopasowywać bez reszty do wzorów obowiązujących w popkulturze, bo wtedy trafiają do ludzi młodych.

POSZUKIWACZE I RELIGIJNOŚĆ IMPRESARYJNA Religijność młodzieży to religijność "doświadczeniowa". Młodzież nastawiona jest na uczestnictwo, które nie sprowadza się bynajmniej do coniedzielnego rytuału i w miejsce pasywnych form religijności tradycyjnej wybiera postawę aktywną. Tradycyjna religijność "pasywna" sprowadza się do chodzenia do kościoła, biernego przyswajania symboli religijnych, muzyki oraz religijnych "instrukcji" przekazywanych przez hierarchię religijną, kładzie także nacisk na wielokrotnie zupełnie bezmyślne wykonywanie rytuału religijnego. Młodzieżowa religijność "aktywna" znajduje się rzecz jasna w opozycji do tak rozumianej religii tradycyjnej. Jest to religijność "kombinatoryczna" wymagająca własnego zaangażowania w przetwarzanie rytuałów i symboliki religijnej, wymagająca wspólnotowości w miejsce "chodzenia do świątyni". To religijność, która kładzie nacisk na eksploatację nowych mediów, na taniec, na muzykę, na wykorzystanie i ekspresję ciała w ramach ceremonii. Wydarzenia religijne obfitują dziś zatem w chóralne śpiewy na stadionach albo wielkich polach, jak w Lednicy, gdzie gromadzi się młodzież spragniona poczucia wspólnoty i wrażeń. Młodzi Polacy, jak wynika z licznych studiów nad ich religijnością, to także - podobnie jak ich rówieśnicy na Zachodzie - duchowi poszukiwacze. Młodzi wierni zadają dziś sobie pytania: czy da radę odnieść jakoś religię do mojego życia? Co wiara może znaczyć dla mnie? Słowem, z religią dzieje się to, co ze wszystkimi niemal sferami życia w kulturze zachodniej, wkracza tu mianowicie daleko posunięta indywidualizacja, a wraz z nią skupienie na sobie. Religia ma mi pomóc, to ja mam znaleźć w niej ukojenie. Młodzież w kulturze konsumenckiej, począwszy od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, próbuje szukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania natury religijnej na własną rękę, poza obszarami religii zinstytucjonalizowanej. Taka prywatyzacyjna postawa sprzyja powstawaniu rozmaitych hybryd wierzeń religijnych. Sprzyja także powstawaniu czegoś, co można określić mianem religijności przedsiębiorczej albo impresaryjnej. Młodzi ludzie są mianowicie przedsiębiorczy w wynajdywaniu nowych kulturowych przestrzeni, w których kreują swoje ekspresje religijne, bazując na swoim - konsumenckim (innego przecież nie znają) - stylu życia i zainteresowaniach. Widać to wyraźnie podczas spontanicznego przebudowywania tradycyjnych struktur religijnych albo podczas budowania struktur zupełnie nowych. Przykładem są tworzone przez ludzi młodych, coraz liczniejsze zresztą, witryny internetowe poświęcone religii, będące kombinacją wiary katolickiej z zainteresowaniem, jakim darzony jest Internet - jedno z głównych mediów świata konsumpcji. Bez odpowiedzi pozostaje oczywiście pytanie - przynajmniej dla socjologa - co się będzie działo z religią w przyszłości, skoro dzisiejsza młodzież tak zasadniczo zmienia jej oblicze i przekształca ją w kolejną sferę dla ekstatycznej, konsumpcyjnej rozrywki i przestrzeń dla oderwanych od tradycji indywidualnych, duchowych poszukiwań. TOMASZ SZLENDAK Dr hab. Tomasz Szlendak pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu