Polityka bez Boga?

Jacek Falkowski

publikacja 08.11.2005 14:01

Dlaczego religia, Kościół, BÓG mają być obok polityki, w jej cieniu, zamiast być w polityce wytyczną?

Nazywam się Jacek Falkowski. Zdecydowałem się do Państwa napisać ponieważ czuję jakąś (ciężko mi to określić) nieodpartą potrzebę, wewnętrzny przymus podzielenia się moimi spostrzeżeniami, przeczuciami i poglądami na temat kilku aspektów społeczno-ekonomiczno-politycznych w naszej Ojczyźnie. Pierwsza sprawa, którą chcę poruszyć, to wybory parlamentarne i prezydenckie w Polsce. Można zauważyć, że od jakiegoś czasu frekwencja wyborcza drastycznie spada. Społeczeństwo w Polsce coraz bardziej staje się obojętne na to, co się dzieje w polityce, ludzie coraz bardziej tracą wiarę i nadzieję na to, że kolejne wybory i kolejni ludzie u władzy mogą zmienić, poprawić sytuację społeczno-ekonomiczna w kraju. Moim zdaniem sytuacja staje się bardzo niebezpieczna dla naszego kraju, ponieważ coraz większa część z nas przestaje się interesować losami, właśnie losami i sprawami naszej Ojczyzny, co później się przekłada na to, że są wybierani na kluczowe stanowiska w rządzie ludzie, dla których najważniejszy jest tylko własny interes i własna kariera polityczna, ludzie, którzy nie poczuwają się do odpowiedzialności za losy nas wszystkich jako jednej wspólnoty, jako całości - POLSKI. Następstwem tego potem są sytuacje, w których ci politycy podejmują czynności i decyzje, które np. zmniejszają bezpieczeństwo energetyczne kraju(uzależnienie Polski od dostaw gazu i ropy z Rosji), sprzedaż podmiotom zagranicznym kluczowych dla bezpieczeństwa Polski sektorów gospodarki: sektor bankowy, telekomunikacyjny, energetyczny, częściowo komunikacyjny-lotniczy, nie mówiąc już o prasie i mediach, które są u nas wykorzystywane przeważnie do manipulowania społeczeństwem w większości słabo wyedukowanym.

Przykłady te można mnożyć i mnożyć, a ich główną przyczyną jest to, tak mi się wydaje, że my wszyscy przestajemy się interesować polityką, która tak naprawdę jest nieodłączną częścią naszego życia i wszystkie działania i zjawiska, które zachodzą w polityce, przekładają się na to, jak nam się później żyje w naszej Ojczyźnie, czy mamy pracę, czy zarobione pieniądze starczają nam na zaspokojenie podstawowych potrzeb takich jak jedzenie, rachunki, czynsz, lekarstwa, szkoła dla dzieci itd. Spotkałem się z wieloma przypadkami, w których ludzie mówili, że polityka to wielkie bagno, stek kłamstw, obłuda itd., że nie warto się tym interesować, bo szkoda nerwów, że nie warto chodzić na wybory. Ci sami ludzie(czytaj my wszyscy) narzekają potem na to, że żyje im się źle, że mało pieniędzy, że nie można się dostać do lekarza itp. Sytuacja na pierwszy rzut oka bardzo chora, a jakże niebezpieczna dla nas wszystkich jako dla narodu polskiego. Pytam się, jakim prawem ten człowiek, który mówi, że polityka to bagno, który nie chodzi na wybory i nie obchodzi jego zupełnie to, kto będzie nowym prezydentem, premierem, jakim prawem ten sam człowiek potem narzeka, że w Polsce źle się dzieje. To tak, jakby dostać na urodziny piękny kwiat doniczkowy, postawić go w kacie, nie dbać o niego, nie podlewać go i nie pielęgnować, a potem mieć pretensje do tego, od kogo dostało się ten kwiat, że roślina więdnie, usycha i wygląda jak chwast. Tak samo jest z nami. Dostaliśmy od naszych dziadów i pradziadów najpiękniejszy na świecie kwiat, POLSKĘ. Ten przepiękny kwiat był przez Nich hodowany w wielkich trudach i cierpieniach, był podlewany obficie Ich własną krwią i życiem. Nasi dziadowie i pradziadowie „hodowali” Polskę nie tylko dla siebie (oni wiedzieli, że mogą już tego Kwiatu nie oglądać, kiedy ich dzieło będzie ukończone), hodowali Ją dla swoich dzieci, wnuków, potomków, DLA NAS. A teraz my mówimy, że polityka nas nie obchodzi i wolimy się zająć się własnymi prywatnymi sprawami. Przecież gdyby Oni również zajmowali się prywatnymi sprawami dzisiaj z pewnością byśmy nie wiedzieli, co to takiego Polska (wielu z nas nie wie), rozmawialibyśmy po szwedzku lub po rosyjsku bądź niemiecku, nie mielibyśmy tego pięknego Kwiatu.

Nie możemy pozwolić na to, żeby ten Kwiat-Polska usechł, umarł. Jeśli będziemy nadal tak postępować (nie interesować się polityką, Polską) to będzie oznaczało, że nie jesteśmy warci tego Kwiatu, że te wszystkie trudy, cierpienia i przelana krew były niepotrzebne, że ten ośmiolatek z bronią na gruzach Warszawy oddal swoje życie za Polskę, która nas nie obchodzi. Musimy się w końcu obudzić z letargu. Musimy zrozumieć, że Polska i bycie POLAKIEM to wielka ODPOWIEDZIALNOSC nasza Ojczyznę. Jeśli tego w porę nie zrozumiemy, to znowu obróci się to przeciwko nam, tak samo jak to już miało miejsce w historii naszego kraju. Zawsze, gdy nasi przodkowie przestawali się interesować sprawami Ojczyzny, dochodziło do dramatycznych przełomów historycznych, po których traciliśmy wolność i niepodległość, a nawet znikaliśmy z mapy Europy. Uważam, że społeczeństwo nie jest wystarczająco wyedukowane i nie rozumie tej wielkiej odpowiedzialności i obowiązków, jakie nas wszystkich w równym stopniu dotyczą. Myślę, że powinniśmy zabrać się do roboty, aby wszyscy z nas zrozumieli to, czym jest Polska i co oznacza bycie Polakiem, prawdziwym Polakiem. Sytuacja jest naprawdę bardzo dramatyczna. Następna sprawa to kwestia odrębności, oddzielności Kościoła od polityki. Od razu powiem, że moja wiedza historyczna nie jest zbyt bogata i będę się kierował tym, co czuję, sercem, wiarą w Boga, logiką i trochę historią. Od jakiegoś czasu obserwuję, że w prasie, telewizji i w ogóle w mediach, we wszystkich grupach społecznych jest kształtowany pogląd dotyczący konieczności odrębności i niemieszania się Kościoła w sprawy polityki. Z czym nam się kojarzy data 966? Czy to nie wtedy król Polski Mieszko I przyjął chrzest i podjął decyzję o chrystianizacji całej Polski. Od tamtego czasu sytuacja Polski zmieniła się bardzo, zniknęły poważne zagrożenia ze strony innych państw, zaczęła się rozwijać edukacja, Polska stała się krajem cywilizowanym na tamte czasy.

A co było potem? Czy kolejni władcy Polski powiedzieli NIE dla chrześcijaństwa i Boga? Do kogo zwracali się o pomoc w najtrudniejszych dla Ojczyzny chwilach? Czy z sanktuarium na Jasnej Górze nie są ściśle połączone losy naszego kraju? Kto ogłosił Matkę Boską królową Polski i powierzył Jej losy całego kraju? Czyż nie był to kolejny władca Polski? Jakie to miało dla nas znaczenie i jakie skutki to przyniosło? A co z Cudem nad Wisłą? Co tak naprawdę dawało Nam siłę, żeby zawsze kiedy upadliśmy jako naród, stawać zawsze na nogi? Kto przyczynił się do upadku komunizmu i gdzie to się zaczęło, dzięki czemu, gdzie wtedy ludzie się gromadzili i zbierali siły do walki i jakie miało to skutki dla całej Europy i świata? Nie mówię tu tylko o czasach komunistycznych, ale o wszystkich innych wydarzeniach, w których nasza siła i wola przetrwania uchroniły Europę i świat przed takimi niebezpieczeństwami jak np. potop szwedzki i wiele innych. A czy chociaż pamiętamy, co dawało nam zawsze tak wielką siłę i wolę przetrwania, dzięki czemu jesteśmy dzisiaj na mapie świata i mówimy po polsku? Czy na pewno pamiętamy o tym wszystkim? Czyż nie zawdzięczamy tego wszystkiego Bogu, głębokiej wierze i nadziei na lepsze jutro i na to, że warto walczyć o to, żeby zachować nasze Polskie korzenie i tradycje, żeby nie zapomnieć o tym, kim jesteśmy i jakie jest nasze powołanie, jak ważną rolę odgrywamy w Europie nie tylko teraz, ale od zawsze. Religia, BÓG zawsze od 966 r. była ściele powiązana z nami, z Polską, z polityką. Dzięki temu przetrwaliśmy jako Naród. Dlaczego teraz chcemy, żeby Kościół nie wtrącał się do polityki? Dlaczego chcemy, żeby teraz religia i polityka były oddzielne? Żeby BÓG i polityka były oddzielne?

Jeśli polityka to nie tylko spory polityków, ale również nasze sprawy, codzienne sprawy, nasze życie, to dlaczego chcemy, żeby Kościół, BÓG nie wtrącał się do polityki, naszych spraw, naszej codzienności, naszego życia? Czy naprawdę tego chcemy? Czy po tym wszystkim, co zawdzięczamy jako naród przez wieki dręczony i upokarzany, kilka razy niszczony, ale nie zgładzony, po tym wszystkim co zawdzięczamy religii, Kościołowi, BOGU, chcemy powiedzieć do NIEGO: nie chcemy Ciebie w polityce, w naszych sprawach, w naszym codziennym życiu, będziemy czasami chodzili do kościoła, ale nie chcemy żebyś się wtrącał w nasze życie. CZY NAPRAWDE TEGO CHCEMY? Jeśli nie, to dlaczego religia, Kościół, BÓG mają być obok polityki, w jej cieniu, zamiast być w polityce wytyczną – „głównym drogowskazem” dla nas wszystkich, tak jak za dawnych czasów? Czy było nam źle, gdy tak właśnie było? Czyż nie uwolniliśmy się od komunizmu, naszego oprawcy dlatego, że Kościół i Bóg był obecny w polityce, że „mieszał” się do polityki? MUSIMY postawić sobie te pytania i na nie odpowiedzieć, musimy szerzyć tę wiedzę pośród naszych rodaków w kościołach, w pracy, w domu, przekazywać to dla naszych dzieci. Musimy zachować obecność Kościoła, BOGA(żywego Boga i jego naukę) w polityce, w naszym życiu, bo inaczej marny będzie nasz los. Proces wykorzeniania BOGA najpierw z polityki, potem z codzienności naszej, a w końcu z naszego życia już się zaczął. Coraz większa liczba osób rządzących Polską jest niewierząca lub nie chodzi do kościoła. Jak to możliwe w kraju, który jest najbardziej praktykującym narodem chrześcijańskim w Europie, a nawet na świecie? Jak to możliwe? Jest to możliwe dlatego, że my wszyscy na to pozwalamy. My wszyscy ponosimy za to odpowiedzialność. Coraz częściej kreuje się w mediach nowoczesny styl życia: rozrywka, dobre studia, modne ciuchy, wykwintne życie, „nowoczesna rodzina”. A GDZIE SIĘ PODZIAŁ BÓG? Gdzie się podział Bóg i Kościół, bez którego naród nie był w stanie przetrwać? No gdzie? Stał się nie modny? Może staroświecki? Nie na topie? Proces wypierania z naszego życia Boga i Kościoła postępuje, cały czas przybiera na sile, jest realizowany stopniowo można by rzec podstępnie, tak jak szatan podstępnie skrada się do dzieci bożych. Największą sztuczką szatana było wmówienie człowiekowi, że nie istnieje.

Teraz jesteśmy świadkami kolejnej sztuczki szatana. Robi nam się wodę z mózgu: na dobro mówi się zło (np. głęboka tolerancja homoseksualistów), na zło mówi się dobro (np. zabijanie nienarodzonych dzieci), wmawia się nam często, że Bóg nie istnieje, podważa się istnienie Boga przeważnie w sposób nie bezpośredni, ale psychologicznie przemyślany i podstępny, wykorzystując do tego media, różnego rodzaju „autorytety” z różnych dziedzin nauki. My jednak musimy być silni, musimy wrócić do naszych korzeni, do Boga, ponownie odnowić uroczystość zawierzenia Polski pod opiekę Matki Boskiej Częstochowskiej, zaufać bezgranicznie Bogu, bo tylko wtedy przetrwamy. Jest to chyba ostatnia chwila, moment na to żeby to uczynić, żeby to przemyśleć, żeby zacząć uświadamiać innych naszych rodaków, ostatni moment żeby przetrwać, bo potem może być już za późno. Papież Jan Paweł II pokazał nam i nauczał nas, jak mamy to zrobić, przygotował nas do bardzo trudnych nadchodzących czasów, taka była między innymi jego misja na ziemi. To w jaki sposób będziemy postępowali dalej, jaką drogę wybierzemy zależy tylko od nas samych. Myślę, że jeśli kolejny raz w naszej historii ponownie odwrócimy się od Boga, od Kościoła, od naszych historycznych korzeni, to może to być OSTATNI RAZ. Czas płynie, ludzkość staje się coraz bardziej rozwinięta technologicznie i materialnie. Doświadcza coraz więcej bardzo groźnych pokus, z którymi nie umie sobie poradzić, naukowcy dzięki coraz bardziej nowoczesnym zdobyczom współczesnej techniki próbują sami „bawić się w boga”, często podważają istnienie Boga. Ludzie w swym zapędzie zaczynają bezkarnie przekraczać granice, których im nie wolno przekraczać. Nie zostanie ten fakt obojętny na to, co może się wkrótce wydarzyć. Natomiast my Polacy nie możemy się tak łatwo poddać, poddać nieświadomie, musimy być czujni, jeśli chcemy przetrwać. Jeśli wyrzucimy Boga z polityki wyrzucimy Jego również z własnego życia, a marny wtedy nasz los. To, jak postąpimy, którą drogą pójdziemy, zależy tylko od nas samych. Jan Paweł II pokazał którędy iść. Nie straćmy tej drogi z naszych oczu.

Głosy internautów Polityka to nie tylko służba publiczna. Towarzyszy jej bowiem walka o władzę i awantura polityczna, a nawet jest z nimi utożsamiania. A w walce, jak w walce - wszystkie chwyty bywają dozwolone, a raczej praktykowane. Więc walczy się nie tylko z taką czy inną koncepcją polityczną, ale i z człowiekiem - politykiem, a nawet, jeśli to czemuś służy, także z jego religijnymi deklaracjami. Jeśli polityk manifestuje swoją wiarę, wyraźnie się na nią powołuje, odwołuje się do osób i wartości świętych - wcześniej czy później te świętości zostaną zaatakowane, wywołają zbiorowy sprzeciw jakiejś rywalizującej grupy politycznej. Nie zachęcam, oczywiście, do ukrywania wiary, przekonań i praktyk religijnych. Sygnalizuję tylko problem. Namawiam, aby polityk - chrześcijanin, manifestujący swoją wiarę, wiedział, że tym bardziej nie wolno mu się skompromitować i dostarczyć konkurentom powodów do bluźnierstw przeciw religii. Doświadczenia ostatnich lat pouczają, że problem jest istotny! St.P.