List do redakcji: Kontrowersyjne zachowania księży

Kasia K.

publikacja 28.12.2005 13:38

Piszę tego maila, gdyż dręczy mnie kwestia absurdalnego zachowania księży.

Droga redakcjo wiary.pl Piszę tego maila, gdyż dręczy mnie kwestia absurdalnego zachowania księży. Wiadomo, że są normalni księża, ale dlaczego ludzie kompletnie nie nadający się do pełnienia tak ważnej funkcji w Kościele robią to? Księża nieraz zamiast budować Kościół i poszerzać liczbę wiernych zniechęcają ludzi, by być 100-procentowym katolikiem. Jest dużo takich, którzy w spowiedzi krzyczą na człowieka. Ich obowiązkiem jest tylko i wyłącznie wysłuchać grzechów i dać rozgrzeszenie, jeśli ktoś nie popełnił zbyt wielkich grzechów. Dlaczego więc krzyczą? Ostatnio w Wigilię poszłam do spowiedzi. Dotarłam do Kościoła o godz. 11:30. W takie święta są zazwyczaj kolejki, ale trudno, trzeba wystać. O godz. 12:00 jeden z księży wyszedł z konfesjonału i powiedział: „przerwa do 14”. Byłam bardzo zdenerwowana, bo mam daleko z Kościoła do domu. Inne osoby też się burzyły, była wielka kolejka, ale ksiądz nie zwracał na to uwagi i poszedł. Ja przepraszam... ale jaka przerwa?!?! Czyżby na obiadek?! W WIGILIĘ?!?!?!?! 2- godzinny?! Jakby musiał iść do toalety to mógł powiedzieć, że za 10min wraca. Czyżby łamał zasady, które sam powinien bronić? Jak ludzie mają brać przykład z księży, którzy w Wigilię nie potrafią wytrzymać do wieczora i w południe jedzą sobie obiadek? Z resztą nie wiem po co była ta przerwa, lecz ten ksiądz był bardzo niemiły i w ogóle nie przypominał mi (i innym ludziom) kogoś, kto ma przekazywać Słowo Boże, kto ma być świadectwem tego, iż można być dobrym i pomocnym dla bliźnich. On nie chciał pomóc ludziom chcących być rozgrzeszonymi... między innymi przez arogancję i po prostu... czyste chamstwo Polacy niechętnie chodzą do kościoła, niechętnie wierzą w czystość słów księży. Kiedy już dotrwałam do 14.00, w końcu byłam w spowiedzi... hmmm... no niby byłam... tak naprawdę się nie wyspowiadałam. Przede mną w kolejce stała moja koleżanka i kiedy wracała już w konfesjonału na ucho podeszła i powiedziała mi: „nie przyznawaj się do ciężkich grzechów”. Tak też zrobiłam, gdyż słyszałam, jak ksiądz ciągle wrzeszczał- niezależnie od tego, czy spowiadał staruszkę, czy młodą osobę, czy kogoś pobożnego czy kogoś kto pierwszy raz jest w kościele. Po prostu wrzeszczał. Podeszłam do konfesjonału, byłam bardzo zdenerwowana i przejęta tym, że na mnie też na głos przy całej kolejce ludzi nakrzyczy. I rzeczywiście zrobił to właściwie za błahostkę. Na samym początku, gdy powiedziałam, że moja ostatnia spowiedź była 3 miesiące temu, on wydarł się, że powinnam chodzić co miesiąc, nie co 3. Chciałam odwarknąć, że przykazania kościelne mówią, że przynajmniej raz do roku w okresie wielkanocnym powinno się iść do spowiedzi, lecz nie chciałam się naprzykrzać, jak najszybciej chciałam odejść z tego miejsca... chciałam wyjść z kościoła.

Zaczął mnie wyzywać od leni śmierdzących. Potem wypytywał czy chodziłam w niedzielę do kościoła, czy poszczę piątki, czy się codziennie rano i wieczorem modlę, czy w pierwsze piątki miesiąca chodzę do kościoła... Na każde pytanie usłyszał twierdzącą odpowiedź, więc nie miał się czego uczepić. Oczywiście w niektórych kwestiach skłamałam i jestem świadoma tego, że to nie była prawdziwa spowiedź, tylko obrona przed atakiem szalonego, niewyżytego księdza, dla którego ryczenie po ludziach jest przyjemnością (takie to zrobiło na mnie wrażenie). I na dodatek, gdy mówiłam o innych grzechach (po cichu szeptem tak jak to się robi), on rzekł: „czy możesz mówić głośniej?”. Wrzeszczał tak głośno, że własnych myśli nie słyszałam po to, aby mnie „ujaić” i na dodatek kazał mi głośniej mówić, żeby wszyscy ludzie słyszeli. Spowiadałam się jemu, a nie tym osobom. To było koszmarne. Nie czułam się upokorzona, ale wściekła! Dostrzegłam dopiero wtedy, że księża nie dość, że mają swoje kuchareczki, piękne plebanie i nie muszą nic robić prócz odprawiania mszy i udzielania spowiedzi, to jeszcze są takimi wyrodnymi upierdliwcami, którzy są niemili dla ludzi. I ktoś taki mówi o miłości do bliźniego... Na dodatek ksiądz mnie spowiadający wyzwał mnie od leni... ok, może jestem leń, ale niech on sam tą cechę dostrzeże u siebie. 2-godzinną przerwę potrzebował, nic nie robi przez cały tydzień, msze sobie odprawi i cały dzień sobie siedzi! Podczas gdy inni ludzie muszą ciężko pracować, uczyć się i tak ich życie jest marne. I taki ksiądz ma czelność nazywać ludzi leniami?!?! Bezczelność! Poza tym dręczy mnie pytanie, dlaczego dochodzi do sytuacji, iż niektórzy księża nie godzą się na pochówek samobójców. Oni prowadzą swoją parafię według własnych zasad, a nie według zasad Kościoła! Nie zważają na to, że ktoś, kto się zabił mógł mieć kłopoty psychiczne, mógł się załamać i nie myślał normalnie. Nie do ludzi należy zadanie sądzenia ludzi, tylko Bóg ma prawo to zrobić! I niech księża nie myślą sobie, że oni mogą... bo oni też są ludźmi, nie Bogiem. Powinno się chować samobójców i modlić się za nich, bo gdy robili ten czyn, mogli nie być świadomi tego... a ludzie żyjący na Ziemi powinni się modlić o litość boską.... księża nie mogą tego zabraniać. Dlaczego więc niektórzy to robią? Jest dużo przykładów zachowań księży, którzy robili coś wbrew prawu kościelnemu i moralnemu. Myślę, że Państwo jesteście tego świadomi. Czyny tych księży są przeciwne do ich słów, dlatego też ludzie przestają im ufać. Dlaczego nie można by było zreformować swobód księży, ograniczyć ich samowolę... jednym słowem... „przytemperować”? Pozdrawiam Redakcję wiary.pl z poważaniem Kasia K. Wypowiedzi internautów na następnych stronach

Dyskusja Witam, Nie za bardzo rozumiem dlaczego na portalu, który cenię za bardzo dobre artykuły daliście taką dziwną wypowiedź? Sezon ogórkowy, czy co? W ogóle co to za podejście do spowiedzi? Czy szanowna pani Kasia zdaje sobie choćby trochę sprawę, że jej spowiedź jest nieważna? Skąd w ogóle pomysł, żeby kłamać na spowiedzi? To po co ta spowiedź? Zabieg magiczny jakiś, czy co? Nieważne, że kłamię, formułka odklepana, spowiedź jest, czuję się dobrym pobożnym katolikiem? No dobra, raz mnie ksiądz na spowiedzi rozwalił. Była to spowiedź przedślubna. Spowiadam się, a on mi "a ile razy pani współżyła z narzeczonym?" - żadne takie nawet "przepraszam, ale muszę spytać też o sprawy seksualne" tylko z grubej rury. A ja mu na to "e, nie było okazji", bo stwierdziłam, że jak ma taką wizję świata, to mu nie będę tłumaczyć, że zachowanie czystości do momentu ślubu jest dla mnie i narzeczonego ważne. No ale, ta jedna wpadka nie sprawia, żebym się od razu obrażała na księży. Co do drugiej sprawy, tzn. twierdzenia, że ksiądz to ma luzackie życie. Mam malutki wgląd w to, co robi mój proboszcz i będąc matką dwójki małych dzieci uważam, że w porównaniu z nim mam mnóstwo luzu i wolnego czasu. Wysłuchiwanie z cierpliwością dziesiątków osób, które przychodzą mu pomarudzić na swój los i powylewać żale na kościół katolicki to tylko ułamek tego co robi. A słucha każdego, bo zależy mu na każdym, nawet takim, co na Kościół się obraził za to, że ksiądz na spowiedzi powiedział, że matka ma rację nie pozwalając na sprowadzanie sobie kochanki na noc do domu (znam takiego). Caritas, regularne odwiedziny chorych z Najświętszym Sakramentem, czuwanie nad kilkoma grupami duszpasterskimi działającymi przy parafii, pisanie artykułów... To ten drobny ułamek zajęć proboszcza, które znam. Mój proboszcz jest dla mnie autorytetem, serio. Nie posiada nawet telewizora, ma bardzo skromne mieszkanko, pozbawione jednej choć rzeczy, która byłaby luksusem. Owszem - ma komputer, bez tego już się nie da zarządzać parafią, ale nie ma np. telewizora i telewizji nie ogląda. Co mogę dodać? Nawet tego wrzeszczącego księdza z maila pani Kasi w obronę bym wzięła. W małym miasteczku (a ton listu pani Kasi wskazuje na takie miejsce zamieszkania) zwykle ludzie wiedzą co kto robi i z kim sypia. Nie dziwię się człowiekowi, któremu nerwy puszczają po wielu godzinach spowiedzi, gdy kolejna osoba żyjąca w konkubinacie spowiada się , że paciorka nie zmówiła, ale nie uważa za stosowne wspomnieć seksu pozamałżeńskiego, antykoncepcji itp. Ksiądz też człowiek. Może żyję w niezwykłym miejscu, ale wszyscy księża, których znam starają się żyć godnie i po Bożemu, nie bzykają bynajmniej swoich kuchareczek i nie jeżdżą wypasionymi samochodami. No i tyle, bo za bardzo się rozpisałam. Z poważaniem Bogna Białecka

Witam, Jestem praktykującym katolikiem, i jeżeli chodzi o kwestię spowiedzi to muszę przyznać że natrafiłem na bardzo różnych księży w konfesjonałach. Jeden bardzo miły, drugi mniej, a jeszcze inny bardzo surowy w ocenie postępowania, podobnie jak w przypadku pani Kasi. I tutaj trzeba się zastanowić nad dwiema rzeczami: PO CO idę do spowiedzi oraz KOMU się spowiadam. Ja wiem że przystępuję do sakramentu pokuty po to aby otrzymać rozgrzeszenie, ale także wysłuchać krótkiej nauki. Nie powinno się oczekiwać że ksiądz pochwali penitenta za jego grzechy, dla mnie naganne słowa pod moim adresem w czasie spowiedzi są tym, co mnie przebudza z bylejakości i mobilizuje do szczerej poprawy. Druga sprawa - spowiadam się nie księdzu (jak tu pani Kasia stwierdziła), tylko Bogu za pośrednictwem tego właśnie księdza. I jeżeli Bóg sobie wybrał właśnie takiego pośrednika i dał mu możliwość odpuszczania grzechów, to mi nie pozostaje nic innego niż pokorne wyznanie WSZYSTKICH grzechów i wysłuchanie nauki z przekonaniem że jest to nauka Kościoła Świętego. Nie zdecydował się bym na świętokradzką spowiedź tylko ze względu na to że trafiłem na nieuprzejmego księdza . Ksiądz nie jest maszynką do udzielania pochwał i dawania rozgrzeszenia. Ma też swoje obowiązki o których pani Kasia raczej nie ma pojęcia . Wigilia jest dniem w którym ksiądz zazwyczaj odwiedza chorych, domy starców, domy dziecka, a snucie domysłów że akurat poszedł sobie na obiadek przygotowany przez gosposię, albo poleżeć, jest po prostu nietaktem i brakiem kultury, tym bardziej że tak ważnej sprawy jak spowiedź nie powinno się odkładać na ostatnią chwilę. I nie do pani Kasi należy ocenianie co jest a co nie jest obowiązkiem księży. Równie dobrze mogła pani iść do innego księdza a nie czekać na tego "nieuprzejmego", pisze pani przecież że wyszedł jeden z księży... Trzeba by się też zastanowić nad tym, czym jest spowiedź, sakrament pokuty. Otóż jest to odpuszczenie grzechów, darowanie winy. Jestem pewien, że jakby pani Kasi bank chciał darować kredyt w wysokości chociaż trzech tysięcy złotych, nie byłaby oburzona czekaniem "aż dwóch godzin" gdyby dyrektor banku poszedł na obiadek, ale raczej stałaby do skutku z nadzieją że oto daruje się jej dług. A tu Bóg daje nieporównywalnie więcej - daje Swoje Przebaczenie, daje ŚWIĘTOŚĆ. Tak więc rada ode mnie dla pani Kasi - pomyśleć w duchu pokory nad tym kim jest Bóg, czym jest grzech i co to jest spowiedź. Moim zdaniem ten list nie powinien się tutaj znaleźć. Pozdrawiam - Piotr

Ich obowiązkiem jest tylko i wyłącznie wysłuchać grzechów i dać rozgrzeszenie, jeśli ktoś nie popełnił zbyt wielkich grzechów. A skąd Pani Kasia wie co jest "ich" obowiązkiem skoro sama nie wie co jest jej obowiązkiem. "Świętymi bądźcie bo i ja jestem święty" mówi Bóg. A Pani woli palić Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Też trafiłem na księdza, który wprost wysyłał mnie do psychiatry tak głośno, że chyba wszyscy słyszeli, a inny oznajmił wprost nie mogę udzielić rozgrzeszenia. Były to spowiedzi wyjątkowe, które stanowiły całkowity zwrot ku Bogu w moim życiu. Może Pani Kasi przydałby się taki o.Pio który powiedziałby jej grzechy, albo wygonił z konfesjonału w celu szczerego nawrócenia. A tak znowu ZABIŁA PANI CHRYSTUSA. JAK DŁUGO JESZCZE Czaruś

Witam! Pozwolę sobie i ja zabrać głos w tej coraz ciekawszej dyskusji nt. księży. …Ja chciałbym powiedzieć Pani Kasi następującą rzecz: rozumiem Pani żal, złość, wzburzenie, zniechęcenie. Ale proszę nie myśleć, że wszyscy księża są tacy. To jakaś zagubiona owca, za którą proponuję się pomodlić. Wiem, że jest Pani zraniona – ale błagam, proszę nie wyciągać pochopnych wniosków. Kościół to święta nierządnica. Proszę mieć to na uwadze. A tak na marginesie - według mnie, w seminariach duchownych powinien być kładziony większy nacisk na naukę teologii sakramentu pokuty, ogólnie na teologię życia wewnętrznego. Nie od rzeczy byłoby też uczenie kleryków przynajmniej podstaw psychologii (ogólnej, społecznej). Obawiam się, że za bardzo uczy się alumnów dogmatów, prawa kanonicznego, teologii – i choć są to rzeczy o znaczeniu fundamentalnym – to przecież po co komu ksiądz z suchą znajomością dogmatów, przykazań, praw, nakazów, przykazań itd.? Ludzie potrzebują dziś DUSZPASTERZY a nie urzędników kurialnych tudzież parafialnych. Wzorem niech będzie sługa Boży Jan Paweł II… Co mogę poradzić Pani Kasi? Pani Kasiu, na przyszłość proszę udać się do innego księdza do spowiedzi. Jest wielu wspaniałych kapłanów. Proszę się rozejrzeć po parafii swojej lub sąsiedniej, a najlepiej niech się Pani uda do jakiegoś zgromadzenia – świetnymi spowiednikami są np. dominikanie, jezuici, franciszkanie, benedyktyni, kapucyni, karmelici bosi… Proszę popytać znajomych. Na pewno Pani pomogą. A ja pamiętam o Pani w modlitwie:)! Proszę niech Pani nie traci nadziei w to, że są święci kapłani! J Bo oni są, tylko trzeba ich znaleźć!! A do poprzedniej wypowiedzi pewnego Pana, w której pojawiło się stwierdzenie, czemu ten mail znalazł się w portalu. Proszę Pana, niech Pan się dobrze zastanowi nad tym, co Pan napisał. Nie wolno nam, wierzącym, zamykać się na problemy ludzi – także te, które są dla nas bolesne i niewygodne! Brawa za odwagę i decyzję dla redakcji portalu wiara.pl, którą w tym miejscu pozdrawiam i gratuluję świetnej strony! Piotr

We wszystkich wcześniejszych wypowiedziach, jak również w zachowaniu księdza wyczuwam jakiś przerost emocji. Domyślam się, że ksiądz spowiadający w Wigilię nie traktuje wiernych tak jak tych, którzy przyszli do spowiedzi wcześniej. Mnie szczerze mówiąc, jeśli już byłam w spowiedzi "na ostatnią chwilę", to zdarzyło mi się odwalenie spowiedzi ze strony księdza. Wymieniam grzechy i zaraz słyszę pukanie. Dziewczyna, która została tak potraktowana w spowiedzi na pewno czuje się bardzo źle i wymyśla na księży bez zastanowienia. W rozmowach z księżmi raczej spotykam się z tym, że dziwią się ludziom z takiej drobiazgowości jak nieprzestrzeganie postu piątkowego. Na pewno zachowanie księdza na pochwałę nie zasługuje, choć w Wigilię na pewno jest dużo innych zajęć niż dwugodzinny obiadek. Księża są bardzo różni, tak jak wiele mają różnych zadań. Niektórym wyjątkowo nie udają się kazania, niektórzy kompletnie nie nadają się na spowiedników, inni mają powołanie do prowadzenia katechez, ale praca w parafii wymaga od nich, aby robili wszystko. Pani Bogna - autorka poprzedniej odpowiedzi też dała ponieść się emocjom. Wiadomo, że księża leniami nie są, ale dlaczego od razu pisać, że list rozgoryczonej Kasi w ogóle nie zasługuje na publikację na stronach portalu? Autorce listu życzę spowiedzi w spokojniejszym okresie, być może w innej parafii, gdzie trafi na księdza lepiej przygotowanego do spowiedzi. I żeby dziwne zachowanie niektórych księży nie miało wpływu na dojrzewanie do bycia, jak to Pani określiła 100-procentowym katolikiem. Marta K.

Szanowni Państwo Przeczytawszy tekst pani Kasi, a takze Państwa odpowiedzi, powstało we mnie pytanie: czy tak trudno przyjąć doprawdy w naszym szczerze żyjacym wiarą, katolickim społeczeństwie, krytykę osoby kapłana? Czytając katolickie strony, niejednokrotnie odnoszę wrazenie, ze oczekuje się w nich niekończącego się "uniebienia" naszej eklezjalnej codzienności, zamiat stąpania twardego po ziemi? A to znaczy, że - wprost pisząc- tak jak świnią potrafi być "pobożna" osoba świecka (i raczej nikt się nie burzy na forum), tak i może sie nią okazać ksiądz (bo co go wyróżnia od innych, to tylko jego kapłańskie "powołanie", nie uwalniające go od ludzkich przywar)... I po co więc tyle świetęgo wzburzenia? Tym bardziej, że z tekstu Kasi nie wynika krytyka "księdzowości jako takiej", nie trącą jej słowa, tak wszechobecnym dziś antyklerykalizmem, ale są zapytaniem: DLACZEGO, pewni ludzie, podejmując się tego trudnego zadania, idą na łatwiznę, nie wkładają wysiłku w budowanie zdrowych relacji, dają sią ponosić emocjom (co jest oznaką pewnego braku dojrzałości, nad którą każdy(!) musi pracować, nie tylko ksiądz). Co znaczy Państwa uwaga, że taki tekst (Kasi) w ogóle nie powinien sie znaleźć na portalu? Czy doprawdy mamy się tylko głaskać po naszych aureolkowych główkach? Mawiamy, że prawda broni się sama. Tak samo dobre czyny, same dają o sobie świadectwo. I jesli jeden czy drugi z respondentów Kasi trafił na dobrego ksiedza, niech Bóg będzie w tych kapłanach uwielbiony. Ja sam znam wielu (bardzo wielu) kapłanów, z których każdy jest człowiekiem godnym zaufania. Ale znam też paru, których traktuję z przymrużeniem oka, pomny na to że są tylko ludźmi. Na krytykę kapłana, nie trzeba od razu reagować niepotrzebną, temu kapłanowi obroną. Krytyka odnosi się do zachowania osoby, a nie do jej funkcji. Jesli ktoś nie szanuje drugiej osoby, i krzyczy, to obojętne czy jest księdzem czy świeckim, może on słusznie jawić sie nam jako zwykły cham, pozbawiony kultury. O tyle tylko gorzej, w przypadku osoby siędza, że jak praktyka pokazuje, zachowanie takiego księdza, często staje podstawą do oceny "kapłaństwa" jako takiego. Ale tego nie dostrzegam w liście Kasi. Wręcz przeciwnie - kapłaństwo jawi się jej jako stan, któremu chce ona zaufać. Tym bardziej rażące są dla niej pewne doświadczenia. Świeccy oraz księża, potrzebują uczyć się wrażliwości wzajemnej. My wszyscy - jako ludzie, jako chrześcijanie - powinniśmy się tego uczyć, i wsłuchiwać się nieustannie w Głos serca, odnajdywać tam ślady Ducha Bożego. Wtedy na pewno będzie łatwiej: księżom pełnić ich posługę, świeckim być wyrozumiałym dla księży. Ale chamstwa i zakłamania (kochanka księdza jest takim samym złem moralnym, jak kochanka świeckiego chrześcijanina; lenistwo księdza nie jest "grzeszniejsze" od lenistwa świeckiego" etc) nie tolerujmy u żadnej ze stron. Krzysztof B.

Przeczytałam list Pani Kasi K do Redakcji portalu Wiara Z jednej strony rozumie zdenerwowanie autorki listu – bo przychodzi się do Kościoła, mnóstwo ludzi w kolejce do spowiedzi, a Ksiądz na 2 godziny wychodzi z konfesjonału na przerwę. Z tego co przeczytałam chyba Pani Kasia zdaje sobie sprawę że jej spowiedź jest nie powiedziałabym nieważna – bo jeśli ksiądz udzielił rozgrzeszenia to ważna ale powiedziałabym raczej że nieszczera. Z własnych obserwacji czy to u siebie w parafii czy w ościennych przed świętami, ważnymi uroczystościami ludzie tłumnie kroczą do konfesjonałów. Chociażby z wypełnienia przykazań kościelnych – kierują się zasadą raz w roku. Jednak o świętach nie dowiadujemy się z dnia na dzień wiemy o tym. Rozumie ludzi którzy nie maja możliwości z wcześniejszego (w czasie) przystąpienia do sakramentu pokuty i zostają im tyko dni ostatnie Wigilia, Wielka Sobota etc. Z drugiej strony dziwię się, że tam gdzie była Pani Kasia spowiadał tylko jeden Ksiądz bo tak to zrozumiałam. Zrobił sobie przerwę i trzeba było czekać 2 godziny. Z reguły nawet w malutkich parafiach gdzie jest jeden Ksiądz zaprasza się księży gości by pomogli w pełnieniu posługi sakramentu pokuty. Zastanawia mnie ten fakt Staram się tez zrozumieć tych księży. Przez tyle dni (tzn. cały czas pełnią posługę spowiednika), ale w czasie przedświątecznym ludzie „masowo” przystępują do sakramentu pokuty. Więc statystycznie taki Ksiądz więcej czasu spędza w konfesjonale. To jest też tylko człowiek i nie jest ze stali ani żelaza ileż można słuchać prawie tych samych grzechów, notorycznie powtarzanych przez kolejnego i jeszcze kolejnego penitenta…?? To tak jak słuchanie jednego nagrania non stop Wiem, wiem ktoś powie ale kapłan powinien być cierpliwy…etc Nie zapominajmy o tym że my penitenci jak i kapłani – spowiednicy jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi Szanujmy siebie Podpisano: człowiek

Trochę todziwnie, że redakcja Wiary zamieściła ten list a może i dobrze bo: w treści listu brak jest jakiejkolwiek pokory - 1. dziwne podejście Pani Kasi do Spowiedzi św.-przecież to sam Chrystus rozgrzesza - i wtedy jest ważna gdy sie mówi o wszystkich przewinieniach 2. dlaczego w Wigilie spowiedz Pani Kasiu, czyż nie było rekolekcji albo spowiedzi przedświątecznej w Parafii, albo w miejscowości gdzie Pani się uczy? 3. Niezrozumiałe pretensje do nieobecności księdza przez 2 godziny, a może wtedy miał zaplanowane spotkanie ze swoją matką albo najbliższą rodziną? Przykry list , bo z jednej strony chce Pani Kasia przedstawić siebie jako kryształowego katolika nawracającego się przed świętami a z drugiej całkowita ignorancja i brak zasad wychowania, pycha, nieład w zyciu, brak dobrych manier - chociazby w stylu wypowiedzi bardzo często używanie pospolitych słów i określenie człowieka starszego mianem " on" awe

Wniosek jest tylko jeden - słuszna jest zasada żeby nie chodzic do spowiedzi w wigilie . Jest to dzień gorączkowych przygotowań przed świątecznych, nawet sklepy są czynne krócej, więc i księżom należy się jakaś ulga w ten dzień. Z moich obserwacji wynika, iz (przynajmniej w mojej parafii) księża są bardzo zapracowani. Na spowiedź jest czas przez cały adwent. Ponadto do spowiedzi nalezy sie odpowiednio przygotować i przystępować z odpowiednim nastawieniem. (Patrze pięć warunków dobrej spowiedzi) Tego nastawienia ani śladu nie widać w wypowiedzi niefortunnej wigilijnej penitentki. Chyba szkoda że upubliczniono tak żałosny tekst. Maria B.

Jest tylu reforamtorów Kościoła ale reformatorów własnego sumienia to jest niestety mało. co tu dużo mówić - jeżeli Ksiądz popełnia błąd to należy go natychmiast ukamienować i wysłać do piekła ale jeżeli TY popełaniasz błąd to należy Cię zrozumieć, wytłuamczyć, wybaczyć i nie pytać o nic bo to jest już poważne przekroczenie kompetencji - czy tak???? Spowiedz to bardzo delikatna i powiedziałabym nawet intymna kwestia i jeżeli podczas tego spotkania Ksiądz podniesie głos lub nakrzyczy to napewno jest to niemiłe i budzi lęk a może nawet i gniew ale nie ma co tak przeżywać tej kwestii - poprostu zmieniam spowiednika a ze spowiedzią nie czekam do ostatniej chwili tylko staram sie znaleźć czas kilka dni przed Świętami. Można by o tym dużo pisać jak i kiedy sie spowiadać. Na koniec chcepowiedzieć jeszcze żebyśmy przestaliwidzieć tylko błędy i grzechy innych a zobaczyli najpierw swoje i zaczęli zmieniać Kościół i świat od siebie a nie od np Księży. Co można jeszcze powiedzieć, dodac do tego o zostało już powiedziane?? Chciałabym teraz usłyszeć zdanie pani Kasi, bo napewno przeczytała wszystkie te komentarze względem swojego maila(?). Pani Kasiu droga, niech sie pani nie zraża tym co Panią spotkało podczas spowiedzi. Niech pani poszuka innego spowiednika i jak najszybciej do niego pójdzie i powie o tym co sie wydarzyło podczas ostatniej spowiedzi która jest nieważna z racji świadomie zatajonych grzechów. To w tej chwili jest najważniejsza sprawa,a nie to jaki jest ksiądz po co poszedł i gdzie i z kim itd. Niech w tej sprawie pani myśli tylko o sobie i o dobrym spowiedniku. Nie jest dobrze odkładać spowiedzi na ostatnią chwile, bo wtedy wkrada sie właśnie taka nerwowość i pośpiech i niepotrzebne emocje. A co do zamieszczania tego typu problemów na stronie WIARY to jestem za ponieważ można wiele spraw wyjaśnic, wyprostować i nauczyć sie. No bo przecież ze znajomymi czy przyjaciólmi rozmawiamy na różne tematy, także trudne i nieprzyjemne. Pozdrawiam i czekam na wiadomości od Pani Kasi Agnieszka

Szczęść Boże! Uważam, żę powinno się poruszać wszelkie interesujące tematy, problemy, itd. Jeżeli ktoś pragnie dobrej spowiedzi to można poprosić kapłana wybranego przez siebie, aby był stałym spowiednikiem i umawiać się z nim na spowiedź świętą. Także podczas przystępowania do sakramentu pokuty w "zwyczajny" sposób zachęcam, aby to czynić w czasie, gdy nie ma kolejek przed konfesjonałem, bo wtedy kapłan nas spokojnie wysłucha, poradzi i porozmawia. Natomiast w sytuacji natłoku penitentów jest na ogół pośpiech w spowiadaniu, nerwowa atomosfera, itd. Pozdrawiam! Andrzej J.

W ramach pewnego dodatku: Godziny spowiedzi są zwykle podawane z pewnym wyprzedzeniem - wiadomo więc od której godziny do której trwa sprawowanie sakramentu. Dla przykładu - u nas w parafi przerwa była od 11:00 do 14:00 w tym czasie od 11:00 do 12:00 - byłem w Domu Pomocy Społecznej spowiadając tamtejszych pensjonariuszy od 12:00 do 13:00 - na spotkaniu opłatkowym z Dziećmi Maryi o 13:00 - z Komunią i Namaszczeniem u chorej o 13:30 - zjadłem posiłek tak więc wyglądają owe "obiadki" księży a to, że niektórzy ludzie mają ważniejsze sprawy - takie jak sprzątanie, zakupy w hipermarketach, strojenie choinki i wiele innych rzeczy, natomiast spowiedź zostawiają na ostatnią chwilę, nie zainteresując się nawet w jakich godzinach się ona odbywa - kończy się zazwyczaj kolejkami, zdenerwowaniem i tego typu komentarzami o "obiadkach" ks. Adam Sekściński

Witam serdecznie.Tak się składa, że sam jestem kapłanem i ostatni tydzień spędziłem właściwie "za kratkami" :). Od razu na początku chcę zaznaczyć, że nie popieram zachowania owego księdza, który, jak to napisała pani Kasia - "wrzeszczał w konfesjonale" - jest ono co najmniej nieodpowiednie.Nie mogę jednak się zgodzić również w wypowiedzią pani Katarzyny.Może warto sobie uświadomić, że: 1. Spowiedź we Wigilię, nie jest najwłaściwsza. Na przygotowanie się do świąt Narodzenia Pańskiego mamy cały Adwent. Odkładanie spowiedzi na ostatnie chwile przed świętami może świadczyć, o pewnym niezrozumieniu istoty tego sakramentu i niedocenieniu łaski spotkania z przebaczającym Chrystusem (nie jest On dla mnie kimś najważniejszym), a także z pewną niewiarą w łaskę sakramentu ("bo znowu nagrzeszę"). 2. Co więcej, siedząc w konfesjonale, słuchając tych spowiedzi, po prostu wpadałem w przygnębienie - bo wielu penitentów, szczególnie właśnie tych wigilijnych przychodziło do sakramentu nieprzygotowanych, po pół, czy ponad pół roku przychodzą do sakramentu nie zrobiwszy nawet rachunku sumienia. Jako kapłan stawałem wtedy wobec problemu, odesłać tę osobę, by się przygotowała, czy też narazić godność sakramentu i udzielić rozgrzeszenia. Nikomu nie życzę takiego dubium. 3. Wielu penitentów wigilijnych przychodzi do spowiedzi "przy okazji" - jestem na zakupach, no to jeszcze do spowiedzi. 4. Ksiądz nie spowiada tylko w dzień wigilii, ale przez cały mijający tydzień. I proszę też zrozumieć, że w tym czasie chodził jeszcze do szkoły, miał spotkania z grupami itp. itd. (w każdym razie, tak to wyglądało w moim przypadku). Tydzień przedświąteczny jest po prostu tygodniem wyrwanym z życiorysu. 5. Sam zwyczaj spowiadania się we Wigilię, dla mnie jest niezrozumiały. W moim domu rodzinnym rano i popołudniu trwają ostatnie przygotowania do Wieczerzy, i nie ma czasu na stanie w kolejkach, po dwie trzy godziny. Wystarczy pójść do spowiedzi TYDZIEŃ wcześniej i uniknie się kolejek, zdenerwowania, zmęczonego i wnerwionego księdza... Nie broniąc zachowania kapłana, pokazuję jednak kilka może niezbyt składnych myśli, niejako z drugiej strony. Myślę, że warto je uwzględnić. Życzę ciągłego odkrywania na nowo piękna sakramentu pokuty. Pozdrawiam wszystkich czytelników i redaktorów portalu wiara.pl x. Marcin

Przepraszam za tego księdza! Sam jestem kapłanem, od 14 lat.Naprawdę nie powinno się to zdarzyć i nie ma co usprawiedliwiać jego postępowania. Jeśli musiał wyjśc , to na krótko,albo znaleść zastępcę, jeśli miał wyjść na dłużej. Ludzie czekają do spowiedź, a więc trzeba dla tych ludzi poświęcić swój czas, ofiarować im siebie,mimo zmęczenia, niezjedzenia obiadu,naprawdę u mnie w parafii tak robimy. Są jakieś priorytety! Posługa w konfesjonale jest trudna i męcząca, ale przecież to tylko kilka dni w roku, gdy ludzie oblegają konfesjonały, więc ma rację Kasia,ze nie przemęczamy się zbytnio ( no, może katecheza w szkole). Po drugie nie powinien krzyczeć, jesli juz zadaje pytanie, winien zrobic to delikatnie, a tak na marginesie najważniejsze słowa w spowiedzi to słowa rozgrzeszenia, natomiast tzw. nauka spowiednika jest świadectwem jego świętości,wiary, modlitwy, albo wyrazem jego zmęczenia, frustracji, ludzkiej słabości, która może zgorszyć niż pomoć w nawróceniu penitenta. Pozdrawiam ks. Stanisław PS. Dobrze,że tentekst się pojawił!

Księża też ludzie, a przed świętami, jak wszyscy są szczególnie zapracowani i przemęczeni. Stąd, uważam, wynika złe zachowanie spowiednika. Nie pochwalam tego, ale postawy Pani Kasi ani jej koleżanki także nie pochwalam. Dlaczego spowiedź w ostatnim momencie, jakby rzutem na taśmę, bo tak trzeba na święta? A gdyby to zrobić wcześniej, spokojnie i bez kłamstwa? Na pewno kapłan byłby spokojniejszy, bo nie musiałby myśleć o jeszcze innych sprawach, które trzeba przygotować na Święta, by było dobrze, miło i po Bożemu w te dni w Parafii. A i penitentce byłoby bardziej komfortowo spowiadać się bez naporu kolejnych penitentów zdenerwowanych, śpieszących się i napierających na konfesjonał. Nie musiałaby kłamać, przez co popełniła spowiedź świętokradzką i w całości trzeba ją powtórzyć. (lepiej by było gdyby takiej spowiedzi nie odprawiała, bo nie byłoby tak strasznego grzechu świętokradztwa a po świętach też można przystąpić do spowiedzi i to równie ważnej jak przed Świętami a w przypadku P. Kasi byłaby to spowiedź pełnowartościowa a nie erzac i to oszukany. Nie można tak oszukiwać swego sumienia - termin spowiedzi nie jest ważny, ale jej ważność jest bardzo istotna.) Zaś za kapłanów, w tym za spowiedników szczególnie, należy się modlić i z nimi współpracować a nie im życie utrudniać i tylko od nich wymagać (często nie wiadomo czego). Na pewno każdy Parafianin zna rozkład pracy swoich kapłanów i wie dobrze kiedy można spokojnie skorzystać z ich posługi. Tego życzę wszystkim kapłanom, żeby mieli rozumiejących ich Parafian i Parafianom, by mieli czytelnych (dobrze zorganizowanych) Duszpasterzy. Szczęść Boże. Henryk R.

Witam wszystkich serdecznie. Cieszę się, że w tej dyskusji zabrali głos księża. Dzięki temu mit, dotyczący życia kapłanów, został obalony. Myślę, że takich rozmów powinno być i więcej i powinny odbywać się częściej. Można w ten sposób wiele wyjaśnić, jak i wiele zrozumieć. List Kasi do redakcji wiary odebrałam jako podzielenie się problemem z przyjaciółmi. Dobrze się stało, że napisała o tym, dobrze, że miała do kogo się z tym zwrócić. Jest on przepełniony żalem i smutkiem, ponieważ spotkało ją coś nieoczekiwanego i przykrego zarazem. W odzewie padły słowa i serdeczne, wskazujące drogę rozwiązania kłopotu na przyszłość, jak i słowa szorstkie - "nie lubimy mieć problemów". Jest to cecha dojrzałości (bądź jej braku) nie tylko chrześcijańskiej, ale dojrzałości wogóle. Krytyka sama w sobie nie jest złem, jest ona konieczna dla rozwoju człowieka. Pytanie, jak podchodzę do słów krytyki i jak ją odbieram? Bo jeżeli wywołuje we mnie falę negatywnych emocji, to może lepiej jest wtedy pomilczeć...? Serdecznie pozdrawiam. Anna

Przykre jest to co pisze pani Kasia... Moim zdaniem to należy jej jedynie współczuć i modlić się za nią. Ta osoba po prostu nigdy nie doświadczyła Miłości Boga, nie zdaje sobie sprawy z tego jaka moc i radość płynie z pojednania z Chrystusem niezależnie od tego jaki ksiądz siedzi "za kratkami". Co nie zmienia faktu, że kapłan, który musi przed świętami wyspowiadać długą kolejkę penitentów, a na dodatek jeszcze spełnić masę innych obowiązków nie jest w stanie poświęcić odpowiednio dużo czasu każdej osobie, nawet jeśli bardzo by tego chciał. Jednak wina leży tu nie po jego stronie, ale po stronie takich jak pani Kasia, która o potrzebie pojednania się z Bogiem przypomniała sobie w ostatniej chwili... Oczywiste jest że zniecierpliwienie i zdenerwowanie wpłynęły na spojrzenie na księdza i jego zachowanie. Jednakże jeżeli na prawdę zależałoby jej na spowiedzi poszła by wcześniej, albo poprosiła kapłana o rozmowę. Niestety wiem, że wielu moich znajomych idzie do spowiedzi celowo na ostatnią chwilę, żeby było krócej i cieszą się że ksiądz "wypuszcza" ich bez nauki i "nie czepia się". Radzę pani Kasi zastanowić się czy przypadkiem nie o to jej chodziło. Mam nadzieję że czytając wypowiedzi innych ludzi oraz księży pani Kasia zastanowi się nad swoim zachowaniem. Jezus na pewno wybaczy jej to jeśli tylko zdobędzie się na tyle pokory aby przyznać się do błędu, wzbudzić sobie żal i wrócić do konfesjonału. Jezusek czeka i tęskni, a czas Jego narodzn jest wspaniałą okazją aby pojednać się z Nim i zobaczyć ogrom Miłości wypływający z serduszka Nowonarodzonej Dzieciny :) Z modlitwą Ola K.

Witam! Ja także pragnę zabrać głos w przedmiotowej sprawie. W tym miejscu wyrazy wielkiego uznania dla twórców portalu, za zamieszczenie wypowiedzi Kasi, która została potraktowana przez spowiednika w ten, a nie inny sposób. Nie wydaje mi się, żeby celem tegoż portalu było przedstawianie samych zalet i doskonałości nas katolików, gdyż byłoby to obłudą, ale również pokazywanie naszych wad, błędów zarówno katolików świeckich jak i duchownych, aby je stopniowo eliminować i wspónie dawać świadectwo PRAWDZIE! Jestem katolikiem, mam prawie 40 lat, w mojej rodzinnej parafii za mojego żywota pracowało już około 40-50 księży, poprzedni ksiądz proboszcz mając tzw. "układ" w kurii potrafił zmieniać księży wikariuszy nawet co pół roku, a wymieniał moim skromnym zdaniem, jak również zdaniem innych wiernych, tych najlepszych kapłanów, w dosłownym tego słowa znaczeniu, a pozostawiał tych, którzy jemu odpowiadali. Nie ważne było w tym momencie żadne dobro obiektywne Ludu Bożego! Liczyła się tylko własna, prywatna wizja i wygoda. Można by postawić w tym miejscu pytanie: Czy nikogo w kurii nie zastanowiło przez tyle lat dlaczego tak się dzieje? A może nie należy się zastanawiać? Ktoś z Was, kochani pisał o konieczności przeprowadzenia reformy w Kościele i chyba czas ku temu najwyższy. Zanim dojdę do sakramentu pokuty, jeszcze kilka uwag i przemyśleń. 1. Nie wiem jak w innych diecezjach, w naszej kapłan idący na pieszą pielgrzymkę lub jadący np. na oazę, czyni to w ramach własnego urlopu wypoczynkowego!!! Nonsens. Jeden jedzie na wczasy, a drugi zasuwa w ramach swojego urlopu, gdyż jest porządnym kapłanem! Ciekawe kiedy braknie księży idących w pielgrzymce, jadących na oazę... 2. Jedni z naszych kapłanów jeżdżą dwa razy do roku na urlop, a inni ani razu. Powód: brak zastępstwa, brak funduszy... 3. Jedni kapłani śpią na wodnych łóżkach, jeżdżą wypasionymi furami, a inni zastanawiają się czy kupić chleb czy węgiel na zimę? Jeżeli nie ma jedności pomiędzy kapłanami to jak budować ją pomiędzy duchowieństwem a laikatem? Przykłady można by mnożyć, ale nie w tym rzecz. Reforma, a przynajmniej ta w postrzeganiu przez nas świeckich i przez duchownych Kościoła i jego części składowych jest konieczna!!! Kościół to nie jest prywatny folwark, a kapłani są z ludu i dla ludu!!!!!!!!!!!! Jeżeli zaś chodzi o spowiedź, dla mnie jest ona bardzo ważnym sakramentem. Spotykałem w swoim życiu różnych spowiedników, ale pozostawałem na tyle na ile to było możliwe przy tych, którzy wytykali mi moje grzechy, pouczali oraz zachęcali do poprawy. Porzucałem spowiedników, którzy nie odnosili się do moich grzechów oraz tych, których pouczenia brzmiały za każdym razem dziwnie tak samo. Porzucałem również tzw."akordzistów-stukaczy". Nie do nas dzięki Bogu, należy ocena zarówno Kasi jak i spowiadającego Ją kapłana. Zadaję sobie jedynie w tym miejscu abstrakcyjne pytanie, gdyby Kasia nie spowiadała się np. od 10-ciu lat i łaska Boża zadziałała akurat w wigilię Narodzenia Pańskiego, a co za tym idzie zapragnęła pojednać się z Bogiem, to czy można na Nią krzyczeć i Ją wyzywać. Wszyscy przecież jesteśmy grzesznikami, ale to Chrystus uzdrawia nas w sakramencie Pojednania, a czas na to zawsze jest odpowiedni. Skoro zaś Ona i inni czekali na kapłana dwie godziny to najprawdopodobniej zależało im na tym pojednaniu. A z kolei kapłan nawet ten najbardziej zmęczony, zabiegany a nawet poddenerwowany może grzecznie powiedzieć, że przerwa spowodowana jest tym, czy tamtym i byłoby po problemie. A tak na marginesie mój przyjaciel kapłan spowiadający przez 4 godziny, bez przerwy przeprosił penitentów i zrobił sobie 10-cio minutową przerwę, podczas której poprosił dwóch swoich młodszych współbraci siedzących w swoich pokojach przed telewizorami do pomocy przy spowiedzi, aby penitenci stracili mniej czasu i aby jemu ulżyli w posłudze. Ekekt Jego prośby - spowiadał sam przez kolejne 2-3 godziny! Na koniec pragnę podziękować Panu Bogu za ks.A.H. oraz za wszystkich świętych kapłanów i świeckich, których stawia na naszej codziennej drodze życiowej. Jednocześnie proszę o uświęcenie pozostałych z nas. Módlmy się za siebie nawzajem, ale także upominajmy. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie. Jarek

Jestem księdzem. Starym księdzem i starym proboszczem. Podoba mi się ta dyskusja i wypowiedzi uczestników, na ogół bez agresji, choć pełne emocji Przed Świętami spowiadałem przez kilka dni przeciętnie po ok. 250 osób dziennie. Zazdrościłem tym z Zachodu wprowadzenia "spowiedzi generalnej" i - po odpowiednim przygotowaniu - możliwości udzielenia rozgrzeszenia ogólnego, bo tak "na oko" jedynie jeden na dziesięciu spowiadających się traktuje ten Sakrament poważnie i wymaga większej uwagi spowiednika. M.in. pytań konkretyzujących pewne sytuacje. Przypuszczam, że - w przypadku tej pani, proboszcz na samą wigilię "najął" do spowiadania jakiegoś - może i zdefektowanego - księdza, bo wigilia to nie jest odpowiedni dzień, aby iść do Spowiedzi. Kiedy ta kobieta miała czas dla rodziny, na przygotowanie wieczerzy, zrobienir fryzury itp. gdy prawie do wieczora warowała przy konfesjonale i narastała w niej złość i agesja, a przecież tydzień wcześniej był przy konfesjonale był luz i wygoda. Myśmy w Przemyślu ustalili, że przez cały niemal tydzień od 20 grudnia spowiadamy od 6.00 do 12.00 i od 14. do 18,00. A w wigilię zamykamy kościoły o godz. 12.00 Myślę, że zrobiliśmy słusznie. Pozdrawiam wszystkich Stary proboszcz

Wiele już napisano w tej sprawie. Myślę, że sporo jest racji w wypowiedziach przedmówców. Mnie się podobało, to, że Kasia o tym napisała. Po mimo żalu nie jest jednak osobą "obojętną", oczekuje zrozumienia i czeka na odpowiedz. Może to, co napisała wynika z troski o Kościół i tego nie można wykluczyć. Wszyscy, wszystkich stale krytykujemy zresztą wszędzie i od zawsze, jest to normalne, że widzimy swoje racje i one są dla nas najważniejsze, bo jak się mówi, bliższa jest koszula ciału niż płaszcz. Tutaj też, Kasia krytykuje księdza, my Kasię i właściwie ten temat z możliwością wypowiedzenia się, też oczekuje na "opinie", które są jakby nie patrzeć pewną formą krytyki. Kasi refleksje rodziły się dwie godziny, pod wpływem wzburzenia i z tym pozostała na święta i po świętach. Skrytykowany ksiądz pewnie zostawił ludzi z kolejki z podobnych powodów i skrytykował ich wkładając do wspólnego worka i zostawił samych sobie. Może postanowił dać im nauczkę na przyszłość, a może ukarać. Prawdopodobnie pomyślał, że poczekają te dwie godziny i w tym czasie pomyślą czy warto przychodzić na ostatnia chwilę i tym sposobem nauczą się z doświadczenia, że nie warto odczekiwać. Kasia i towarzysze z kolejki nie rozumieli zachowania księdza, a ksiądz nie przewidział ich reakcji i takiej oceny zaistniałej sytuacji, a moim zdaniem powinien, bo to on jest "nauczycielem". Pozostał niesmak i irytacja z obu stron. Szkoda tylko, że taką wybrał metodę nauczania. Mógł powiedzieć, że ma jeszcze inne obowiązki i myślę, że takie dwugodzinne refleksje – kolejkowiczów mogłyby zaowocować pozytywnie. Przecież nie jest specjalną trudnością "zaprogramowanie" dwugodzinnych refleksji tym spóźnionym ludziom tym bardziej, że opóźnienie ich mogło wynikać z różnych powodów o których ksiądz nie miał pojęcia. Kasia dobrze zrobiła pisząc o tym, co ja zbulwersowało, przynajmniej przeczyta, co inni o tym myślą. Wielu ludzi, odeszłoby od praktyk religijnych bez jakiegokolwiek uzasadnienia, mówienia czy skarżenia się, nie widząc już sensu pozostania w Kościele, bo przecież tak też bywa. Ksiądz powinien się troszczyć o parafian i o to miała pretensje Kasia, że w postawie księdza tego nie zauważyła. Uważam, że ksiądz nie powinien być "urzędnikiem". Np. na poczcie, – choć w tym miejscu przerwa trwa do 30 minut i na ogół jest wywieszona o niej informacja. Nie wyobrażam sobie by urzędnik od tak sobie biegu powiedział petentom, że teraz wychodzi na dwie godziny, a już tym bardziej nie uzasadniając dlaczego wychodzi. Kasia pomimo wszystko, czyli pomijając jej krytyczna ocenę tego konkretnego księdza jak i tej całej w końcu dla niej nieprzyjemnej sytuacji, ma prawidłową "wizję" kapłana. Kapłana, który życzliwie, choć konsekwentnie wypowiada zarówno na kazaniach jak i w podobnych sytuacjach to, co powinno zachęcać a nie zniechęcać ludzi do księży, a przez to do Boga. Jego postawa powinna jednoczyć a nie rozpraszać. Ta opisana sytuacja została odebrana przez oczekujących jako lekceważenie a w każdym razie z pewnościa przez Kasię. Czy ta sytuacja, zachęci czy zniechęci ją i owych "kolejkowiczów" do, Kościoła, do księdza, który jest "rzecznikiem" Pana Boga – etc. ? – trudno powiedzieć. Niezależnie od tego czy ona ma, czy nie ma racji, to pozostało w niej sporo irytacji i żalu. Co z tym zrobi ? Nie wiadomo. Może już zrobiła – napisała do redakcji i czeka na odpowiedz. Ksiądz Józef Tischner powiedział w wywiadzie dla gazety „Wprost” tak: cyt. ”W moim życiu filozoficzno-kapłańskim nie spotkałem kogoś, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa, Lenina, Nietzschego, natomiast na kopy można liczyć tych, którzy stracili po spotkaniu z własnym proboszczem. Jest to bardzo przykre zjawisko, kiedy lekarz zaraża chorego. Jest w tym jakiś komponent lęku. Ludzie boja się ludzi i lęk udziela się też duchowieństwu. Ale gdybyś człowieku chciał to zmienić, to zastrzelą, zjedzą, bo twierdzą, że to jest najlepsza metoda walki ze zgorszeniem”. Mądry człowiek usiłuje dostrzegać dobro i na nim budować - ocenia drugiego wg jego zasad a nie swoich. W końcu nie sposób ukryć miłości, która istnieje, jak też udawać miłość, której nie ma. Rafał Z obfitości serca mówią usta. Kobieta która się żali na postawę innych, wszystko powiedziała o sobie. To wystarczy by mieć zdanie o Opiniującej innych. Nawróć się Kobieto. kzdk Witam, chciałbym na szybko wziać w obronę panią Kasię. Widać, po liście, że nie jest głęboko w Kościele (choćby brak podstawowej wiedzy na temat sakramentu). I nawet już niechciałbym dyskutować dlaczego tego nie wie (na pewno to nie jest tylko jej wina...). Ale właśnie w tym okresie przychodzi wielu ludzi oddalnych od Kościoła (można ładnie powiedzieć: żyjących "nie blisko" Kościoła) i oczekują, a MAJĄ PRAWO, ŚWIĘTEGO KSIĘDZA. Pokój wam! Ps. Módlmy się za kapłanów (sam, jak Bóg da, za 6 lat będę tej modlitwy bardzo potrzebował... ;) ) Postanowiłam i ja coś rzec od siebie. Kiedyś miałam podobny problem. Poszłam do spowiedzi przed samymi świętami, a kolejka na calusieńki kościół. Zdenerowowało mnie wówczas to, że taka duża parafia, 6 księży na plebanii i tylko jeden spowiada (drugi odprawiał mszę), a przecież święta. I też okropnie się burzyłam z tego powodu, że w końcu nie wytrzymałam i czekając już drugą mszę, wyszłam z kościoła wściekła na księży, cały świat i przy okazji na Pana Boga - jak to tak, ja tu się chcę wyspowiadać, a Ty Boże nawet nie dajesz mi szansy! Poniosły mnie nerwy i emocje. Powiedziałam Panu Bogu - nie, to nie! Oczywiście poszłam później do spowiedzi bardziej skruszona jak opadły emocje. Co chcę powiedzieć... Otóż Kasiu, powinnaś zdać sobię sprawę, że księża mają naprawdę kupę roboty, zwłaszcza jak jest tylko jeden ksiądz na plebanii ( z Twojego listy tak by wynikało) i nie siedzą i nie jedzą dla własnej przyjemności obiadku przez 2h. To też ludzie! Czy wyobrażasz sobie siebie w sytuacji takiego księdza? Że musisz siedzieć calusieńki dzień w konfesjonale i spowiadać? To jest naprawdę wyczerpujące! I jeśli ten ksiądz faktycznie poszedł trochę odsapnąć, nie dziw mu się. Też jest człowiekiem i mimo dobrych chęci może mieć w pewnym momencie dosyć. Pamiętam kiedy mnie się zdarzyło pójść do spowiedzi w IV niedzielę adwentu, kiedy już ustawiają się do konfesjonału "kilometrowe" kolejki. Ksiądz, który mnie spowiadał był nie tylko zmęczony, ale i chory dodatkowo. Wyobrażasz sobie, że mogłabyś tak wytrzymać cały dzień? Księża nie są cudotwórcami i też mogą nie mieć siły. Co do zachowania tego księdza. Powiem Ci szczerze, że też bym się wkurzyła, gdyby mi na ostatnią chwilę zwaliły się tłumy do spowiedzi, mimo iż przed świętami było tyle czasu! Nie wierzę, że nie znalazłabyś w tygodniu godzinki wolnej, by przejść się do kościoła i wyspowiadać w odpowiednim czasie, a nie na ostatnią chwilę. To samo tyczy się tych pozostałych delikwentów, którzy przyszli się nawrócić w wigilię. Człowieka naprawdę może coś trafić, kiedy nieodpowiedzialni ludzie psują mu jakieś plany. Sytuacja z tego roku, z Bierzmowania. W parafii było wyraźnie zaznaczone, że spowiedź uczestników Bierzmowania odbywa się tylko do któregoś dnia i że przed samym Bierzmowaniem nikt nie będzie specjalnie czekał w konfesjonale na spóźnialskich. I tak też się stało. Niemniej ludzie są chyba albo głusi, albo głupi, albo zbyt naiwni, bo tego dnia, w którym nie miało już być spowiedzi, ustawiła się oczywiście kolejka wiernych. Ksiądz z ambony jednak powiedział, że bardzo mu przykro, ale trzeba było myśleć wcześniej o spowiedzi, gdyż było powiedziane, że tego dnia spowiedzi nie będzie. Więc teraz spóźnialscy pedęm pójdą sobie poszukać w innym kościele spowiadających księży, albo poczekają jeszcze jden rok na swoje Bierzmowanie. I ksiądz ten miał całkowitą słuszność. Trzeba się liczyć z konsekwencjami bujania w obłokach i lekceważenia sprawy. Może ów ksiądz z Twojej parafii właśnie z tego powodu się mocno zezłościł? Może ma nerwowy charakter i swoim bezsensownym spóźnialstwem wyprowadziliście go z równowagi? Wcale bym się nie zdziwiła. Nie wspomniałaś jednak Kasiu, jak wcześniej wyglądała u niego spowiedź. Też wrzeszczał na kazdego, czy tylko w wigilię mu się to zdarzyło? Jeśli tylko w wigilę, to zbyt wielkiej winy u tego księdza niestety nie widzę. Rzekłabym, że większą winę ponosisz Ty i reszta "spóźnialskich", bo sprowokowaliście go swoim mało odpowiedzialnym zachowaniem. Będziesz miała dobrą nauczkę na następny raz. Pozdrawiam Cię ciepło! Magda R. Szczęść Boże, witam wszystkich! Po raz pierwszy tak dokładnie wgłębiłem się w to, co na tym portalu się dyskutuje. BARDZO dobrze się stało, że tego typu list został opublikowany. I dobrze, że wywołał taką dyskusję, choć tylko niektórzy z dyskutantów, zdaje się, starali się problem zgłębić tak, jak na to zasługuje. A problem ma na imię: "Jakimi jesteśmy katolikami, jaka tak właściwie jest ta nasza wiara?" Tak list Kasi, jak i zachowanie owego kapłana zdają się świadczyć, że nie jest z tym najlepiej. Żeby nie przedłużać: nasz zachowania w tek kwestii stanowczo w zbyt wielu przypadkach wynikają jedynie z tradycji, z tego, że tak "wypada", że tak jest w naszym "Katolickim Kraju" przyjęte, a mniej z rzeczywistej, głębokiej wiary. Przecież spowiedź winna wynikać z mojej wewnętrznej POTRZEBY pojednania się z Bogiem, a nie z tego, że są święta i należy iść do konfesjonału! Bo potem, podczas świątecznej mszy wszyscy pójdą do komunii a ja co? Zostanę w ławce? Głupio będzie! Poza tym taka hurtowa spowiedź powoduje, że zwykle ogranicza się ona do "odklepania" dłuższej lub krótszej litanii grzechów i grzeszków, a nie ma czasu na podzielenie się ze spowiednikiem np. pewnymi wątpliwościami, które mogą człowieka ogarniać nie tylko podczas zgłębiania prawd wiary ale "przy okazji" otaczającej nas codzienności.... Zresztą tłum czekających w kolejce do konfesjonału bardzo by się niecierpliwił, gdyby ktoś taki zbyt długo klęczał w nim, a i komentarze typu "Ale ten nagrzeszył!" nie byłyby czymś niezwykłym. Taka hurtowa spowiedź zaprzecza w pewnym sensie intymności tego sakramentu! Reasumując: spowiedź nie z potrzeby serca a jedynie z nakazu "bo są święta i trzeba się wyspowiadać" w pewnym sensie uwłacza sakramentowi. Podobnie bywa i z podejściem do innych - chrztu, I Komunii czy nawet małżeństwa - TAK WYPADA! Taka jest nasza, Polska, tradycja... I potem jest huczne "oblewanie" chrztu, I Komunii czy jeszcze bardziej huczne weselisko.... A potem? A potem dbałość tylko o zewnętrzne formy a nie o wnętrze, faktyczną duchowość... Kilkadziesiąt tysięcy rozwodów rocznie dobitnie o tym świadczy... To tylko kilka uwag ledwie zarysowujących istotę problemu, ni miejsce, na bardziej szczegółowe podejście do tematu, choć może warto by?... I jeszcze jedno, co, tym razem, mnie dręczy: zwykle za pokutę spowiednik zadaje jakąś litanię, kilka "zdrowasiek", kilka dziesiątek różańca... I to wszystko. Modlitwa za pokutę?? Ludzie!!?? Pokuta to w pewnym sensie musi być cierpienie za popełnione winy. A od kiedy modlitwa jest cierpieniem?? To powinno być coś radosnego! Ewentualnie coś, w trakcie czego można zastanowić się nad swą relacją z Bogiem. Raz tylko zdarzyło mi się - a mam już trochę lat - usłyszeć od kapłana "idź, przeproś, a potem zrób dla tej osoby coś miłego!" "Hurtowa" spowiedź i "hurtowe" po niej za pokutę "odklepanie" Zulus tam "zdrowasiek" to nie to! Fakt, że jest to proste: nagrzeszyłeś, szybko wyklepałeś przed spowiednikiem grzeszki a ten równie szybko dał ci rozgrzeszenie i zadał "pokutę" i... po sprawie. jesteś prawie świętym! I możesz grzeszyć dalej! Co najwyżej przed następnymi świętami pójdziesz do konfesjonału! I znowu po sprawie... Mirosław Szanowni Państwo Przez przypadek przeczytałem list związany ze "złym" potraktowaniem w czasie spowiedzi. Jestem księdzem i pracuję w dużej parafii. Sam zawsze staram się być bardzo cierpliwy w konfesjonale, ale przed świętami mój spokój wystawiony jest na próbę. Organizujemy spowiedź adwentową w dogodnym terminie (sobota), są zaproszeni księża i mogą podziwiać nasz piękny kościół, bo wielu zostawi spowiedź na koniec. W ostatnie dni są ogromne kolejki i agresja ludzi, bo muszą czekać. To rzutuje także na księży. Jesteśmy po ludzku zmęczeni. Po wielu godzinach spowiadania przed tym Bożym Narodzeniem myliłem formułę rozgrzeszenia, Boże Narodzenie myliłem z Wielkanocą...Nie chcę bronić opisywanego kapłana, ale te 2 godziny niekoniecznie musiał spędzić na tapczanie. Jest wiele rzeczy do zrobienia w parafii przed świętami. Tak naprawdę to nie mamy czasu myśleć o świętach przed świętami. Z poważaniem ks. Maciej Może to i racja. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZY, a spowiedź to tak jak sklep, do którego wybierasz się na zakupy, bierzesz co twoje, płacisz i koniec. Jeżeli tak będziesz podchodzić do sakramentów, "Żegnaj Panie Jezu", witaj komercjo.Gdzie jest w takim razie pokuta?Dlaczego nauczyliśmy się tylko wymagać, a sami? Czyżby Pani zapomniała po co przyszła do spowiedzi? Zawsze zwracam uwagę tam gdzie sama daję dobry przykład, a może to Pan Jezus chciał Panią uchronić od tej " świętokradzkiej" spowiedzi? Może warto lepiej się do spowiedzi przygotować i bardziej być skruszonym człowiekiem, niż pretensjonalnym, bo nie na tym polega Sakrament Pokuty i Pojednania. Nie bronię księży ale litości! Sami najpierw idźmy do spowiedzi aby spotkać Jezusa, który nam przebacza, a potem może już innymi oczami popatrzymy na świat. Ewa Bardzo dobra dyskusja i świetny jest ten nasz portal! Kilka dni temu ten list Pani Kasi pachniał mi prowokacją autorów serwisu, ale teraz nie wiem już sam jak to jest naprawdę. Może dlatego wietrzę podstęp, że mam już ponad 40 i kawałek życia przypadł mi na Peerel. Do rzeczy: 1. Księża są tylko ludźmi, a my idziemy do Chrystusa. Jednak poza kupcami w Świątyni chyba nikt nie spotkał Go rozzłoszczonego - tym trudniej jest nam takie zachowania, jak opisane przez panią Kasię zrozumiec 2. Wszyscy musimy czuwac bo każda chwila jest chwilą próby: opisany ksiądz przespał taki czas jak i pani Kasia 3. Na szczęście mamy Boga, który nam daje co dzień, co godzinę, co minutę - kolejne szanse i mówi: Chłopie, Babo, ja Was naprawdę kocham! Więcej takich otwartych dyskusji! Dzięki Jędrek W Wigilię to już powinno się być wyspowiadanym. Dlaczego dwa tygodnie przed Wigilią księża siedzą w konfesjonałach i nikt się nie spowiada, no co najmniej kilka osób? Dlaczego wszyscy tak „lecą” do spowiedzi w ostatniej chwili, kiedy już po zakupach, po sprzątaniu, etc.? Ksiądz też ma prawo do przerwy, bo inaczej to w tym konfesjonale oszalał!!! Dziwi mnie po co poszłaś do spowiedzi skoro się i tak nie szczerze spowiadałaś? ? ? a na dodatek ujawniłaś i ty i twoja koleżanka tajemnicę spowiedzi. Chyba nie rozumiesz czym jest sakrament pokuty. Piotr Prawdę powinno się zawsze mówić, bez względu na to jaka jest i szanujmy proszę każdego kapłana. Nie my jesteśmy od tego żeby ich osądzać. Sylwia K. Cóż... moim zdaniem żadna ze stron nie zachowała się tak jak powinna. Nic nie usprawiedliwia zachowania księdza, ale też pretensje Pani Kasi są nie na miejscu. Dlaczego ktoś odkłada spowiedź na ostatnią chwilę? Po co w ogóle idzie do spowiedzi skoro od razu wie, że nie będzie wyznawał najcięższych grzechów? Takie podejście do sakramentu wskazuje, że osoba do niego przystępująca tak na prawdę nie ma pojęcia o co w nim chodzi i czemu ma on służyć. Dlaczego Pani Kasia sugeruje, ze ksiądz zrobił sobie przerwę na "obiadek"? Chyba nie ma Pani za bardzo pojęcia o obowiązkach księdza. Moich dwóch kolegów jest księżmi i wiem ile zajęć mają na głowach. Ktoś kto pisze, że ksiądz odprawi sobie mszę, a potem cały dzień nic nie robi pokazuje tylko że nie ma bladego pojęcia o tym co dzieje się w jego parafii. Oczywiście - nawet najbardziej przemęczony ksiądz nie powinien krzyczeć czy zachowywać się niekulturalnie, ale..... jeśli wymagamy od innych to najpierw wymagajmy od samych siebie. Monika Ja tylko jedno dłuższe zdanie chciałem dodać do tej całej dyskusji: jest mi bardzo przykro że Pani Kasia z całym szacunkiem ale popełniła świętokradztwo przy spowiedzi i tu należałoby uściślić że spowiedź, w której zatajamy grzech (tym bardziej grzech ciężki - co wynika z Pani listu) nie jest „nieszczera” tylko jest jednym wielkim kłamstwem wobec Boga (odsyłam do literatury teologii spowiedzi), jeśli zaś przyjęła Pani Komunię Świętą - to gratuluje, bo w dniu Bożego narodzenia - już go Pani przybiła do Krzyża. Pozdrawiam i życzę wiele wytrwałości na drodze do świętości w życiu codziennym. PS w mojej parafii Księża byli w konfesjonałach po 7-8 godzin! Pzdr Rexio Właściwie mogłabym się pod tym listem podpisać. 15 lutego 2004 spotkało mnie coś podobnego i postanowiłam nie spowiadać się (i nie przystępować do Komunii) do późnej starości, aż moje siwe włosy zmuszą księdza do przestrzegania minimum kultury. Mówiłam: spowiadałam się w jesieni. Atak szału! Kiedyś z kolei upokarzano mnie, bo „za często” się spowiadam. Kiedy w rozmowie z gorliwymi (z uczelni katolickiej) katolikami wspomniałam o tym, że wystarczyłoby raz w roku się spowiadać wg przykazań kościelnych, szczerze się zdziwili i złośliwie ucieszyli, że przyłapali niedowiarka. Żegnam! Zaczęłam przystępować do komunii z własnej woli, jako dorosły człowiek, była to trudna decyzja zerwania ze stylem życia mojego otoczenia, niemalże zmiana własnej tożsamości. Dorosła przeżyłam bierzmowanie. Wytrwale chodzę do kościoła, rozumiem, że Chrystus - to nie ksiądz. Wierzę we wszechwiedzącego, sprawiedliwego, wszechobecnego Boga. Przyjmuję komunię z pragnienia na każdej, cotygodniowej mszy św. Szczęść Boże Anna Droga Katarzyno, a może więcej pokory, cierpliwości i skromności. Znam różnych księży i dobrych, i tych którzy może czasem błądzą, to też ludzie. Zamiast wypisywać na nich, zapytam się Ciebie, czy się za nich modlisz?Zdajesz sobie sprawę jak trudno być w dzisiejszych czasach dobrym kapłanem?Ja zdaję sobie z tego sprawę,więc się modlę za kapłanów i o dobrych kapłanów. Agnieszka Pani Kasia poruszyła ważną kwestię - kultury w konfesjonale. Doświadczyłem podobnego zachowania , które zaskutkowało 30-letnim okresem bez spowiedzi. Nie myślcie, że potem było łatwo się przełamać - ale tę spowiedź po 30 latach wspominam jako wspaniałą rozmowę, dopuszczającą nawet przeciwstawne poglądy... Istotna uwaga - nie odbyłem jej przy konfesjonale, ale przy biurku w zakrystii, czyli prawdziwa rozmowa "w cztery oczy'. Inna spowiedź: - Nie nakładam ci pokuty, bo już ją masz - tak zakończył spowiednik, gdy wyjeżdżałem do umierającej matki. Kłopot mam z ostatnią pokutą, bo mam ją sam sobie nałożyć. Jak widzicie są różni księża i różne sytuacje. Myślę, że ważne aby pamiętali, że to nie oni rozgrzeszają, że są tylko pośrednikami, że "Confiteor Dei"... a to co najistotniejsze - rachunek sumienia przed Bogiem i sobą - stało się wcześniej. Jest coś w tym co jeden z teologów nazywa "dysproporcją między Bogiem a człowiekiem", z której wynikać ma, iż nie jesteśmy w stanie Boga obrazić. Kończę więc apelem: nie krzyczcie na nas, bo Nieskończenie Dobry Bóg nie dał nikomu takiego upoważnienia... Krzyczysz, obrażasz, dociekasz seksu i innych ciekawostek nie w Jego imieniu ale z własnej ludzkiej słabości... dziadek43 Przeczytałam sporą część wypowiedzi na forum i mam kilka spostrzeżeń. Co do Pani Kasi zdecydowanie smutne podejście do sakramentu pokuty, ale zdaje się, że dość powszechne. Podstawowy błąd co do „instancji” odpuszczającej grzechy: Pan Bóg odpuszcza, ksiądz jedynie pośredniczy (!). Dopóki ta świadomość nie będzie powszechna, dopóty będą się pojawiały takie wypowiedzi jak Pani Kasi. Z pewnością nie jest łatwo wysłuchać brutalnej reprymendy na swój temat i to od zupełnie obcego człowieka, sama mam na koncie obrażenie się na księży, którzy podczas spowiedzi „nie spełnili moich oczekiwań” (jeden mnie obrugał dość poważnie a drugi nie udzielił rozgrzeszenia). Dzisiaj po latach wiem, że mieli rację. Każde nawet najbrutalniejsze doświadczenie jest w życiu pożyteczne i należy tylko westchnąć: dzięki Ci Panie żeś mnie upokorzył. Nic w życiu człowieka nie dzieje się bez przyczyny. Trochę to co wyżej napisałam może moralizatorskie się wydawać, ale to jest moje doświadczenie życiowe, którym chciałam się podzielić. Dzisiaj mam, wydaje mi się już bardziej dojrzałe podejście do sakramentu pokuty. Wiele jeszcze powinnam w tej kwestii zmienić, ale przynajmniej to jedno wiem na pewno: nie ksiądz jest najważniejszy w sakramencie pokuty. Co do terminu spowiedzi: jak się idzie do spowiedzi w Wigilię lub w Wielką Sobotę, to jak mówi młodzież „sorry”, trzeba być przygotowanym na najgorsze: kolejka obłędna, ksiądz zestresowany, itp. O ile z zasady nie lubimy jak się na nas krzyczy, to rozwodzenie się nad poziomem kultury spowiednika, który podniósł głos na penitenta nie ma chyba większego sensu, wszak spowiedź nie jest akademią ku czci penitenta, a bardziej posiedzeniem sądu w sprawie karnej, które to wydarzenie do przyjemnych nie należy. Z pewnością więcej korzyści daje (przynajmniej mnie) spokojna rozmowa, opanowanego spowiednika niż krzyk, ale niezbadane są wyroki boskie. Osobiście staram się chodzić do spowiedzi do Dominikanów i zgadzam się z opinią jednego z dyskutantów, że są nieprzeciętnymi spowiednikami. Ale jeszcze raz powtarzam: nie ksiądz jest najważniejszy. Reasumując: więcej Pana Boga w spowiedzi a nie będzie w ogóle takich tematów jak obecnie dyskutowany. Anita