Kościół polityczny

analiza: ks. Artur Stopka (tekst ukazał się w Gościu Niedzielnym 3/2006)

publikacja 11.01.2006 10:04

Prymas odprawia Mszę św. na rozpoczęcie kadencji prezydenta. Częste wizyty premiera i ministrów w Radiu Maryja. Jeden arcybiskup pisze list do partii politycznej, a drugi przestrzega przed aliansami z władzą. Czy Kościół w Polsce „miesza się" do polityki?

– Opinia katolicka powinna nadać kierunek polskiemu życiu publicznemu – stwierdził Marszałek Sejmu RP, Marek Jurek, ponad dwa miesiące temu w jednym z wywiadów. Co w tym złego? Nic. A jednak już pojawiają się głosy sugerujące, że Kościół w Polsce zbyt aktywnie włącza się w życie polityczne. Znów słuchać o groźbie „państwa wyznaniowego”. Można się pogubić – Naród katolicki czekał na prezydenta wierzącego w Chrystusa. Przyjmij Panie dziękczynienie za radość, jaką nam sprawiłeś – mówił niedawno biskup kielecki Kazimierz Ryczan. Następnego dnia arcybiskup lubelski Józef Życiński przestrzegał: – W różnych krajach w różny sposób może wyglądać współpraca Kościoła i władz świeckich, nadmiar serdeczności w jednym okresie, bezkrytyczna akceptacja wszelkich pociągnięć władzy za określonej ekipy niesie niebezpieczeństwo, że w następnym etapie będzie podział i dystans. Kilka dni wcześniej arcybiskup przemyski Józef Michalik napisał list do posłów jednej z partii politycznych dziękując za ich wysiłki na rzecz ochrony życia. Zaraz po wyborach, gdy próbowano zmontować koalicję rządzącą, „spotkanie ostatniej szansy” zorganizował... arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski. W liście z okazji święta Świętej Rodziny polscy biskupi ostro napisali: „Dotychczasowa polityka państwa nie wspierała i nie broniła praw rodziny jak należy”. To kilka przykładów „politycznej” aktywności ludzi Kościoła. Pobożni politycy Są też przejawy odwołującej się wprost lub pośrednio do religii i Kościoła działalności polityków. Msze święte przed exposé premiera i w czasie uroczystości zaprzysiężenia prezydenta. Inicjatywa jednej z opozycyjnych partii zmierzająca do zaostrzenia obowiązujące ustawy antyaborcyjnej zgodnie z nauczaniem Kościoła. Premier i ministrowie są częstymi gośćmi w studiu Radia Maryja i na jego antenie ogłaszają ważne decyzje. Prezydent RP znów ma oficjalnego kapelana. Próbowano nie dopuścić do objęcia wysokiego stanowiska państwowego przez osobę, która wygłosiła poglądy nie do końca zgodne z nauczaniem Kościoła. A wiadomość o tym, że parlamentarzyści największej partii opozycyjnej spędzili weekend w sanktuarium w Łagiewnikach przez trzy dni była powtarzana w mediach niemal co godzinę. Dwa razy tak Czy polityk ma prawo mówić głośno o swojej wierze i kierować się nią nie tylko w życiu prywatnym, ale także w wypełnianiu powierzonych mu funkcji publicznych? Czy Kościół ma prawo wypowiadać się w kwestiach politycznych i oddziaływać na polityków, którzy są jego członkami?

Na obydwa pytania odpowiedź brzmi – tak. O politykach–katolikach Jan Paweł II mówił w czerwcu 1999 roku bardzo jasno: „Wraz ze wszystkimi ludźmi mają przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie; wnosząc w ten sposób swój specyficzny wkład w pomnażanie dobra wspólnego. Jest to ich obowiązek sumienia wynikający z chrześcijańskiego powołania”. O obowiązkach Kościoła wobec polityków przypominał polskim biskupom Benedykt XVI: „W spełnianiu tego zadania chrześcijańscy politycy nie mogą być pozostawieni przez Kościół bez pomocy. Chodzi tu szczególnie o pomoc w uświadamianiu ich własnej chrześcijańskiej tożsamości i powszechnych wartości moralnych zakorzenionych w ludzkiej naturze, tak aby starali się, kierując się prawym sumieniem, wprowadzać je do prawodawstwa cywilnego, mając na względzie takie współistnienie, które respektowałoby człowieka w każdym wymiarze”. W czym problem? Skoro zasady zostały tak jasno sprecyzowane, to dlaczego zbliżenie władzy i Kościoła budzi u wielu ludzi – także wierzących i zaangażowanych w życie religijne – zaniepokojenie? Ponieważ obie strony narażone są na poważne pokusy. Z jednej strony ludzie Kościoła podlegają pokusie bezpośredniego wpływania na konkretne decyzje podejmowane przez przedstawicieli władz różnych szczebli. Z drugiej politycy mogą traktować religię w sposób instrumentalny, sugerując, że ich – niejednokrotnie kontrowersyjne – decyzje mają akceptację Kościoła. Obydwie sytuacje są groźne zarówno dla polityki, jak i dla Kościoła. Istotą problemu jest zachowanie autonomii każdej z dziedzin. Czy obecność czołowych polityków w Radiu Maryja jest naruszeniem tej autonomii? Nie, ponieważ równie często pojawiają się oni w innych mediach. Czy ocenianie w liście pasterskim polityki państwa wobec rodziny jest naruszeniem niezbędnej autonomii? Również nie. Kościół ma nie tylko prawo, ale również obowiązek wydawania ocen moralnych w kwestiach dotyczących spraw politycznych, „kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz” (KKK 2246). Poważne ostrzeżenia Niektóre z wymienionych wyżej przejawów aktywności polityków i ludzi Kościoła bardzo zbliżają się do granicy tego, co dopuszczalne. Można się zastanawiać, czy rzeczywiście powoływanie się na zgodność czyichś poglądów z nauczaniem Kościoła jest najlepszym argumentem w sporach personalnych albo czy w demokratycznym państwie właściwym miejscem na prowadzenie negocjacji przez partie polityczne jest kuria. Wydarzenia ostatnich kilku miesięcy pokazują, że pokusa zbytniego zbliżenia polityki i Kościoła nadal w Polsce jest obecna. Dotychczas delikatna granica wzajemnej autonomii nie została przekroczona, ale przypomnienie o jej istnieniu jest konieczne. Dla dobra Kościoła, polityki i Polski.

Dyskusja A któż z wiernych wyrażał wielokrotnie troskę o "królestwo boże" w naszym państwie? Ano, przeważnie episkopat. Gdyby teraz wycofał się z tych samych dokładnie działań to wierni musieliby odebrać to jako akt nagany na nowy rząd. Dlatego nic złego nie widzę w KONTYNUACJI wyrażania opinii episkopatu obecnie, w zmienionych warunkach. Pewnie partie opozycyjne i różne gryzipióry poprostu "rozrabiają," tylko żeby "dołożyć" jakoś PiSowi, głównie, a nie mają i nie mogą mieć z braku rzeczowych argumentów, nic za złe episkopatowi, czyli udziałowi aktywniejszych z wiernych w wyrażaniu politycznych opinii, do jakich wszyscy mają prawo. A gdy bp. Pieronek udzielał się przede wszystkim w Gazecie Wyborczej a krytykował RM, to czy ci sami krytykowali go za wtrącanie się do polityki? Nie. Nawet dostał (i przyjął) jakąś nagrodę tego środowiska. Tak więc - niech Episkopat nie zważa na pismaków i "pasie" owieczki bo one chcą być prowadzone przez wyrazistą postawę, nawet jeśli będzie to niewygodne GW czy innym poczytnym pismom. Szczęść Boże! Eugeniusz Chwalę np. fakt listu abpa Michalika do jakiejś grupa w podzięce za akcje na rzecz ochrony zycia dziecka poczętego. Jest to tylko zaangażowanie biskupa po stronie dobra. Nie pochwaliłbym natomiast, gdyby to było jakieś ogólne poparcie dla całej partii. Byłoby to niedopuszczlne. Tak np. niedopuszczalne było tworzenie zmowy łagiewnickiej! Atimeres To dziwne ze za komuny zabraniano ksiezom mieszac sie do polityki i dzis to samo, czyli nie ma demokracji a czymze jest polityka jest sztuka ulozenia sobie dobrych stosunkow miedzy ludzmi to jest Evangelia. Nie spychajcie kosciola do zakrysti, bo wszyscy jestesmy kosciolem i mamy prawo budowac Polske sprawiedliwa. Nie mieszac sie do polityki, czyli tolerowac niesprawiedliwosc, czyli pozwalac wszelkie swinstwo niech glosza. A tyle biednych, tyle niesprawiedliwosci w Tym kraju katolickim co?... Maria