Autorytet czy wzór?

Joanna Kociszewska

publikacja 11.07.2006 15:44

Po upublicznieniu oświadczenia ks. Czajkowskiego, przyznającego się do współpracy z SB pojawiły się komentarze wyrażające żal i pretensję.

"Czemu ks. Czajkowski nie wycofał się po 1989 roku, tylko kreował się na autorytet moralny?" Tego typu stwierdzenie budzi we mnie sprzeciw. Nie wiem, czy ks. Czajkowski na autorytet moralny "się kreował" - to stwierdzenie zakłada intencję. Wiem, że autorytetem dla ludzi się stał. W moim pojęciu jednak nikt nie staje się autorytetem jedynie w wyniku swojego działania, w wyniku słów czy czynów, choćby największych. Autorytetem staje się w wyniku uznania za takowy. Suwerenną i własną decyzją uznającego, decyzją, która nie wymaga ani zgody, ani nawet wiedzy uznanego. Powyższa pretensja powinna zatem brzmieć: "Jakim prawem ks. Czajkowski wypowiadał się publicznie w sposób, który sprawił że uznałem go za autorytet, skoro nie był bez grzechu?" Zapewne byłoby lepiej, gdyby prawda została ujawniona już dawno. Być może dziś mielibyśmy tę sprawę za sobą. Ale nie wolno deprecjonować czyjejś decyzji, czyjejś odwagi, tylko dlatego że można było zrobić to wcześniej. Czy jest ktoś, kto nie ma sobie nic do zarzucenia? Czy ktokolwiek widząc, że staje się autorytetem dla dzieci, bliskich czy znajomych myśli o tym, by ujawnić im popełnione w przeszłości świństwa? Nie chcę negować potrzeby prawdy. Jest ona konieczna, by pójść dalej. Konieczna dla skrzywdzonych - mają prawo do sprawiedliwości. Konieczna dla tych, którzy krzywdzili, po to by mogli dalej żyć, może na innej pozycji, ale już bez lęku o ujawnienie przeszłości. Konieczna dla nas wszystkich. Nie tylko dla jasności naszego życia politycznego i społecznego. Przede wszystkim dla nas samych, abyśmy coraz lepiej dostrzegali wielkość i małość wymieszane w każdym człowieku, również w sobie. Abyśmy z błędów i słabości innych mogli dla siebie czerpać naukę. Pozostaje tylko zawsze troska, by prawda była prawdą, i o formę tej prawdy. Ale to dygresja - wracając zatem do meritum... Wydaje mi się, że oczekiwanie, które ze wspomnianej wyżej skargi bije, wynika z pragnienia by ten, kto nas naucza, sam był bez skazy. Ale takich ludzi nie ma. Nie bezgrzesznych wybrał Chrystus. Nie do bezgrzesznych przyszedł. Nie bezgrzesznym powierzył Siebie i nie bezgrzeszni są Kościołem. Trzeba się zgodzić na to, że słuchamy nauk od ludzi takich jak ja. Małych i wielkich zarazem. Grzesznych i świętych. Słabych i heroicznych. Trzeba ich zdjać z piedestału i mimo to nadal z uwagą słuchać. Ks. Czajkowski dziś wzbudził mój szacunek. Jest jednym z nielicznych, którzy potrafili powiedzieć: "Moja wina. Nie ma na to usprawiedliwień. Proszę o wybaczenie." Jako jeden z nielicznych potrafił stanąć w prawdzie nie tylko przed Bogiem i sobą, ale i przed ludźmi. I nie jest ważne, że stało się to teraz, a nie 17 lat temu. Można zakładać małość człowieka i wskazywać na przymus sytuacyjny. Można potępić nawet w tym akcie odwagi. Ale może jednak warto dostrzec, że nie musiał nic mówić. Można było zaprzeczać, tłumaczyć się lub milczeć. Nie chcę pomniejszać zła, które się stało. Nic go pomniejszyć nie zdoła. Ale zauważmy również dobro. Wielkie dobro tej chwili. Nie znałam dotychczas ani ks. Czajkowskiego, ani jego wypowiedzi. Nie był dla mnie autorytetem. Dopiero w tej chwili stał się dla mnie kimś istotnym. Nie autorytetem. Wzorem. To dużo więcej. Joanna Kociszewska sygnatariuszka Listu świeckich do księży i osób konsekrowanych w związku z ujawnianymi przypadkami współpracy kapłanów i innych osób związanych z Kościołem ze służbami bezpieczeństwa państwa komunistycznego.

Opinie internautów Jakoś nie miałam okazji wcześniej poznać ani księdza Czajkowskiego, ani jego publikacji, dziś zdobył mój szacunek. Chciałabym, aby także np. biskup Paetz potrafił stanąć w pokornej prawdzie o sobie. Bogna Białecka Bardzo dziękuję za te przemyślenia. Tak bardzo potrzebowałem właśnie takiego tekstu. Ksiądz przyznał się do współpracy. Wyznał winy. Już wiadomo, że i księża mają się z czego spowiadać, że spowiedź jest dla nas wszystkich. Jak dużo potrzebował odwagi by podjąć ten wysiłek, bo przecież publicznie, bo znany, bo ceniony, bo taki autorytet. Nie wiemy jak SB go do współpracy zmuszała. Jestem przekonany, iż nie była to jego inicjatywa. Pisze Pani, aby słuchać ludzi ściągniętych z piedestału. To jakby echo fragmentu Pisma Świętego czytanego w ostatnią niedzielę, bo czyż nazaretańczycy chcieli słuchać Jezusa, tego syna cieśli? I to ostatnie bardzo ważne: Wzór. To osoba do naśladowania. Być w prawdzie i zgodzie ze sobą samym. To strasznie trudne: ksiądz Czajkowski potrzebował na to pół wieku, śmierci księdza Popiełuszki, upadku komunizmu, akt IPN. Prawie pół wieku głosił Ewangelię będąc świadomy czynienia przez tyle lat zła, odprawiając codziennie msze święte i przyjmując Jezusa do swego serca i sumienia? Pozostanie tajemnicą jego i jego spowiedników jak rozwiązywał ten problem. A jednak pisze Pani, że Wzór. Zgadzam się bo i Piotr dopiero za trzecim pianiem koguta zapłakał. Ważne, żeby był ten moment zapłakania, też po to, aby inni usłyszeli, to jest przecież świadectwo. Moja rodzina mieszka w dużym, miłym domu. Ma w nim swoje mieszkanie także moja mama. Jesteśmy przywiązani do wiary (także www.wiary.pl) i Kościoła. Mam żonę, dzieci (czworo). Dzieci mówią czasami do żony lub do mnie: przykro mi że was zawiodłem (am), pewnie liczyliście na lepsze oceny, tak mi głupio z powodu tego zachowania. To są dla mnie bardzo trudne wyznania. Przypominam sobie wtedy moje winy, wady, niedoskonałości, grzechy przeszłości i teraźniejszości, złości i wszystkie nieprawości jakich się dopuściłem. Moje dzieci mają dobre oceny na świadectwach, nie zawodzą tak często i tak bardzo jak ja zawodziłem będąc w ich wieku. Widzę w nich tyle dobra, o wiele więcej niż ja czuję w sobie. Jednak to mnie Bóg powierzył opiekę nad nimi i przyjmuję to z wdzięcznością i pokorą. Chciałbym, aby ksiądz Czajkowski znów zaczął publicznie głosić Ewangelię poprzez pisanie, głoszenie kazań i dialog z drugim człowiekiem. Odwagi księże! Odwagi siostry i bracia! Szczęść Boże! Andrzej Ciekawe, dlaczego tylu obrońców? Dlatego, że przystojny, czy dlatego że rzecznik żydowski w Polsce? Nie liczą się lata ciężkich grzechów, krzywdy, a kto wie czy nie przyczynek do śmierci Ks. Popiełuszki... Liczy się to, co powinno być tak oczywiste, że żadną zasługą być nie może ( i to po początkowym kłamstwie). Ciekawe, gdyby to był człowiek z kręgu Radia Maryja, czy miałby tylu obrońców i rzeczników? thaddeo Kiedy wreszcie przyjdzie taki czas , ze my Polacy zaczniemy swoje brudy nazywac po imieniu , ze klamstwo to jest klamstwo , kradziez to kradziez , zbrodnia to zbrodnia , zdrada to zdrada ? Jak pomysle ile ludzi moglo pasc ofiara ksiedza - kapusia i donosiciela az mnie mrozi. Przepraszam i grzech zgladzony ? dobre by to bylo , i bardzo proste , dlaczego osoba nie stanu duchownego napewno inaczej by byla potraktowana przez prawo za swoj czyn , czy to niby osobie duchownej wolno byc na taryfie ulgowej za swoje czyny ? Tylko nie mowcie mi , ze musial znam ksiezy ktorzy byli bici , zabierani po kazdej Mszy sw. na przesluchanie , jak ksiadz swp.Stefan Komorowski , ksiadz Jan Kruczala , ksiadz Jan Bascik i inni , te czasy pamietam jako dziecko i pozniej kiedy bylam dorosla .Oni odeszli do Boga po dobrze spelnionym swoim zyciu .Kaplan jest to osoba ktora w sposob szczegolny zwiazana jest z osoba Jezusa Chrystua , wiec nie mozna sluzyc dwom panom Bogu i diablu , w koncu Bog obdarzyl nas wolna wola i mamy w kazdej sytuacji prawo wyboru .Wystarczy popatrzec na Jezusa On tez stawal nie jeden raz przed wyborem , nie wybieral latwej drogi , ale te trudna i Ojcu okazal wiernosc az do smierci na krzyzu. Pozdrawiam.Krystyna Zawsze jakoś podejrzliwie patrzyłem na tych, których media nazywały "autorytet moralny". Tytuł ten wypłynął na forum publiczne chyba ze środowiska Tygodnika Powszechnego. Wielu z nich, zarówno spośród świeckich, jak i duchownych, jakoś się nie sprawdziło... Obecnie - kolejna wpadka tajemniczego jury od tego tytułu! atimeres Dzialalnosc ksiedza Czajkowskiego, niezależnie od jego działalności agentruaralnej, budzila, budzi i będzie budzic wątpliwości. Podwazanie przez niego podstaw Wiary Kościoła i autorytetu kolejnych Papiezy było – jak się wydaje – decydującym powodem Jego niezwyklej popularności. Stad określanie Jego przez media i środowiska liberalne jako „autorytet”. Dla niektórych to jednak za malo. Teraz – mimo kompromitujących archiwaliow SB – ma być jeszcze „wzorem”. Kto wie, może za kilka lat, ogłosi się Jego takze kandydatem na ołtarze? Bartek