Ponad kulturami

br. Paweł Mazurek mafr

publikacja 18.04.2007 16:43

Zachęcam wszystkich do modlitwy o budowanie mostów pomiędzy kulturami i religiami

W tym roku w naszej malej wspólnocie jest nas dziesięciu. Jest nas siedmiu studentów i trzech ojców, razem stanowimy dziewięć narodowości. Jest to o ile się nie mylę najbardziej zróżnicowana wspólnota w naszym zgromadzeniu. Dla mnie osobiście spełnia się wizja naszego założyciela Kard. Lavigerie, który chciał, by Misjonarze Afryki byli międzynarodowi. Obecnie mówimy już nie tylko o międzynarodowym charakterze, ale również międzykontynentalnym i międzykulturowym. My jesteśmy jakoś widocznym znakiem powszechności, katolickości naszego Kościoła – młodzi i starsi z różnych stron świata mieszkają i pracują razem na rzecz Ewangelii w Afryce. Kard. Lavigerie miał ambitne plany jak na jego czasy, co do naszego zgromadzenia. Chciał, byśmy wyciągali rękę do drugiego człowieka nie ważne, do jakiego wyznania należał czy jaki był kolor skóry. Pierwsi ojcowie pracowali wśród i dla muzułmanów, zresztą jak dość liczna grupa dzisiaj. Następnie Misjonarze Afryki otworzyli domy w Jerozolimie i w Bejrucie, by pracować na rzecz ekumenizmu. Teraz jest nasza kolej by przedłużyć ten charyzmat. Prawdą jest, że na studiach teologicznych nie ma za wiele czasu na pracę pastoralną, ale staram się w każdą sobotę iść do KWETU. Jest to ośrodek dla dzieci ulicy. Są tam chłopcy w różnym wieku od 6 do 16 lat, którzy część swojego życia spędzili na ulicy, która stal się dla nich nowym domem i placem zabaw. Wielu z nich wybiera ulicę z powodu biedy, inni, bo są maltretowani w domu albo zmuszani do ciężkiej pracy. Niestety życie nie jest łatwe tak jak myśleli. Śpią oni pod mostami, drzewami w tunelach kanalizacyjnych. Czasami znajda jakąś pracę dorywczą jak noszenie zakupów czy zbieranie makulatury. Często są wykorzystywani seksualnie przez starszych, co bardziej przerażające dla niektórych to stale źródło dochodu. Do tego dochodzi wąchanie kleju, co pozwala im przetrwać te ciężkie warunki. Co im potrzeba to miłość, której nie znaleźli ani w domu ani na ulicy. Więc to jest to, co staram się im zapewnić. Przez ten krótki czas z nimi udało mi się z nimi zaprzyjaźnić. I tak czas z nimi ubywa mi na wspólnej zabawie, żartach, itp. Po takim dniu „pracy” z nimi wracam do domu zwykle cały ubrudzony i zmęczony, ale z wielka radością. Po jakimś czasie, jeżeli jest to możliwe, próbujemy ich zintegrować z ich rodzinami.

Na początku października Hindusi obchodzili święto Durga Puja. Jest to święto dla bogini Durga. Skalą obchodów przypomina to nasze Boże Narodzenie. Dostaliśmy zaproszenie, Vinod – współbrat z Indii, ja i Siostry Białe, do pobliskiej świątyni. Udaliśmy się tam by tylko pooglądać tańce. Musze powiedzieć, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. Byliśmy tam jedynymi Europejczykami i było to coś niezwykłego dla naszych gospodarzy. Hindusi tańczyli w kole, wokoło wyobrażeń różnych bogów. Kobiety w różnokolorowych sari, mężczyźni i dzieci. Po chwili i my zostaliśmy zaproszeni do dzielenia się ich radością. Zajęło mi to trochę czasu by nauczyć się specjalnego kroku, ale okazało się to nie takie trudne. Był to wieczór odkrywania zupełnie nowej dla mnie kultury. Po dwóch tygodniach Hindusi obchodzili kolejne święto, tym razem Diwali, czyli Festiwal Światła. Jest to cos w rodzaju Nowego Roku. I w rzeczy samej przez tydzień było słychać fajerwerki. Poszedłem do naszych hinduskich sąsiadów złożyć im życzenia. Niektórzy byli bardzo zdziwieni, ze chrześcijanin pamięta o ich święcie. W kilku domach zostałem poczęstowany słodyczami. Wieczorem był pokaz sztucznych ogni i mimo że było dość zimno (ok.15 oC) oglądaliśmy je z zachwyceniem. Po paru dniach Muzułmanie obchodzili Idd-al-Fitr, czyli zakończenie świętego miesiąca Ramadanu. Była to kolejna okazja do odwiedzenia naszych sąsiadów i złożenia im życzeń. Byłem dość serdecznie przywitany. Nauczyłem się po arabsku „Idd Mubarak!”, co oznacza błogosławionego święta. W zamian znowu nasza wspólnota otrzymała ciasta i inne słodycze. Z kolei i my dzieliliśmy się radością Świąt Bożego Narodzenia z nimi, obdarowując słodyczami naszych sąsiadów. Miesiąc październik był dla mnie bardzo pozytywny. W dobie, gdzie każdy mówi o podziałach ja odkrywałem nowe kultury. Uważam, że jako chrześcijanin powinienem być otwarty na nowe doświadczenia i wyzwania. Po drugie bycie misjonarzem polega na wyciąganiu ręki do drugiego człowieka i nie ważne czy jest to opuszczone dziecko na ulicy, Hindus czy Muzułmanin, Katolik czy Anglikanin. Naszym powołaniem jest bycie z ludźmi, i wśród nich mamy świadczyć o Jego miłości do każdego człowieka. Nasz założyciel mówił za św. Pawłem „ Stałem się wszystkim dla wszystkich, bo powiedziałem Bogu, który jest Bogiem wszystkich cały jestem Twój”. To wyrażenie nabrało dla mnie całkiem nowe znaczenia. Na koniec zachęcam wszystkich do modlitwy o budowanie mostów pomiędzy kulturami i religiami, szczególnie za misjonarzy, którzy oddali swoje życie dla tej idei.