Antykoncepcja - (nie)dojrzała miłość

ks. dr Mariusz A. Roszewski

publikacja 29.07.2007 12:00

Próbowaliśmy takiego i takiego środka antykoncepcyjnego; ale szukamy czegoś innego, bo te środki psują nam miłość...

„Nie jesteśmy wierzący, nic nie jest wzbronione, mamy wolny wybór i próbowaliśmy takiego i takiego środka antykoncepcyjnego; ale szukamy czegoś innego, bo te środki psują nam miłość. Niech państwo coś zrobią, żeby nasza miłość była taka, jak przedtem (tj. zanim zaczęłam stosować diafragmę). Przedtem, kiedy mąż mnie chciał, to mówił „kocham cię“, a teraz, jak mnie chce, to mówi: „załóż swoją błonę“. Teraz jestem przerażona, bo czuję, że zamiast mieć pretensję do tego środka, zaczynam mieć pretensję do męża, że muszę go przyjmować razem z tym wszystkim, co jest takie przykre. Pomóżcie mi zmienić sposób, bo czuję, że inaczej znienawidzę męża“ (cyt. za RENDU CH.E., Czy Kościół nas oszukał?, Kraków 1972, s.116-117). Wakacyjne tytuły tzw. kolorowych gazet prześcigają się w nagłówkach reklamujących antykoncepcję, będącą podstawą udanego seksu – bez ograniczeń i konsekwencji. Oto kilka z nich: „Każda kobieta powinna mieć wolność wyboru”; „Wybór stopnia szkodliwości albo frajdy z życia należą do indywidualnych wyborów”; „Tam, gdzie panuje współpraca oparta na silnych więziach, rządzą samice i seks, a nie maczuga i bicepsy”. Piszący ubolewają nad brakami w wychowaniu seksualnym w naszych szkołach. Narzekają na kompletną ignorancję organizacji rządowych w kwestii antykoncepcji, co ich zdaniem stawia Polskę daleko w tyle za naszymi sąsiadami. Redaktorzy często dostają „gęsiej skórki”, gdy starają się przedstawić dramatyczną sytuację seksualną naszego kraju. Wyrażają na zmianę prawdziwe „przerażenie” i „ubolewanie” (sic!) z powodu tego, że blisko 38 proc. Polaków rozpoczynających pożycie seksualne, nie stosuje jakiejkolwiek metody przeciwpoczęciowej, a 29 proc. polega wyłącznie na stosunku przerywanym. Starają się jednocześnie przekonać swych odbiorców, że lepiej jest stosować antykoncepcję niż później dokonywać aborcji. Tymczasem, jak to ukazują statystyki, tam gdzie jest powszechne stosowanie antykoncepcji – liczba aborcji radykalnie rośnie. Obserwuje się taką kolejność zdarzeń: lęk przed dzieckiem, wykluczenie poczęcia przez stosowanie antykoncepcji, a gdy ona zawodzi i pojawia się ciąża, następnym krokiem staje się aborcja. Piszący najwyraźnie zapominają, że aby mówić o skuteczności jakiejkolwiek metody antykoncepcyjnej, musi ona spełniać następujące kryteria: 100 proc. bezpieczeństwa, bez ubocznych skutków; 100 proc. skuteczności; wolna od dodatkowych czynności przed aktem seksualnym; odwracalna; bezbolesna i prosta procedura, której się nie zapomina; prosty sposób rezygnacji ze stosowania przyjętej metody; przystępna cena i łatwość dystrybucji; możliwość stosowania bez konsultacji medycznej; możliwość stosowania i kontrolowania przez kobietę.

Skuteczność metod antykoncepcyjnych określa się w medycynie za pomocą tzw. wskaźnika Pearla. Określa on w sposób statystyczny, jaki procent kobiet zajdzie w ciążę przy właściwym stosowaniu danej metody przez rok. Wskaźnik 100 proc. oznacza, że metoda jest zupełnie nieskuteczna, zaś 0 proc., że jest absolutnie skuteczna. Posługując się wskaźnikiem Pearla, jedna z agend Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) opublikowała w dorocznym sprawozdaniu dotyczącym zdrowia ludności naszego kontynentu, wyniki badań, których zadaniem było określić najbardziej skuteczną metodę regulacji poczęć. Opublikowana statystyka ukazała, że liczba nieplanowanych ciąż w ciągu roku na liczbie 100 kobiet wynosi przy użyciu: stosunku przerywanego 10-38; irygacji pochwy 21-36; krążka gumowego z maścią 4-36; maści lub tylko galaretki 7-42; prezerwatywy 4-19; kalendarza 6-14; środków wewnątrzmacicznych 3-5; mierzenia temperatury 0,5-1,3; metody objawowo-termicznej do 0,7; pigułek 0,7-1. Z przedstawionego przez WHO zestawienia wynika, iż „naturalne metody regulacji poczęć” swą skutecznością dorównują „pigułkom hormonalnym”, dlatego mogą w miejsce środków farmakologicznych, pustoszących organizm kobiety, stanowić idealne rozwiązanie dla tych par, które nie planują w aktualnym czasie potomstwa. W czerwcu pismo „Contraception” poinformowało swoich czytelników (może bardziej czytelniczki), że w lipcu tegoż roku na amerykańskim rynku farmaceutycznym pojawi się hormonalny środek antykoncepcyjny o nazwie handlowej Lybrel (zawierający kombinację progestagenu o nazwie lewonorgestrel i estradiolu o nazwie etynyloestradiol = LNG/EE), który pozwoli u większości kobiet zatrzymać miesiączkę na c a ł y rok. Z prawdziwą dumą zespół z Eastern Virginia Medical School w Norfolk (stan Virginia) ogłosił, że środek ten można brać, bez obaw o zdrowie. Finansujący badania – gigant farmaceutyczny Wyeth Pharmacenticlas, zapewnił Amerykańską Komisję ds. Żywności i Leków (komisja ta dopuszcza w Stanach Zjednoczonych m.in. leki do powszechnego obrotu), że ciągłe stosowanie Lybrelu pozwoli wielu kobietom skutecznie zapobiegać zajściu w ciążę i jednocześnie zredukować liczbę dni, w których występują krwawienia z dróg rodnych. Czy warto tymi faktami zaprzątać sobie głowę? Myślę, że tak. Antykoncepcyjne środki hormonalne blokują w przysadce mózgowej wydalanie hormonów odpowiedzialnych za owulację (jajeczkowanie). Ingerują więc nie tylko w stan narządów rodnych kobiety, ale również w całokształt funkcji organizmu: oś podwzgórze – przysadka – jajnik. Zahamowują prawidłowe działanie hormonów w całym cyklu.

W cyklu miesiączkowym, w określonych jego fazach, pod wpływem estrogenów i progesteronu pojawia się śluz. Estrogeny powodują, że śluz zatrzymuje plemniki niepełnowartościowe, uszkodzone; umożliwia natomiast przechodzenie „zdrowych” plemników do jamy macicy. Jest przezroczysty, rozciągliwy, przypomina w wyglądzie białko jaja kurzego. Progesteron sprawia, że śluz jest mętny, kleisty, żółto-biały, lepki. Jest nieprzepuszczalny dla plemników. Po podaniu tabletek hormonalnych – już po 2-3 dniach, zawarty w tabletkach progesteron powoduje podobne zmiany – wyraźne zmniejszenie zawartości odżywczych w śluzie. Jeśli jednak w tym samym czasie dojdzie do poczęcia dziecka w jajowodzie, utrudniony transport embrionu uniemożliwi zagnieżdżenie się dziecka w macicy – błona śluzowa nie będzie już zdolna, na skutek działania antykoncepcji, do jego przyjęcia – mamy wtedy do czynienia z tzw. działaniem wczesnoporonnym, czego nie potrafił, bądź po prostu nie chciał dostrzec prowadzący badania nad Lybrelem doktor David Archer. Jakie są następstwa stosowania antykoncepcji hormonalnej? Niewątpliwie należy: zmniejszenie popędu płciowego, stany depresyjne, nadciśnienie, nudności i wymioty; zwiększenie masy ciała, nadmierne owłosienie, krwawienie międzymiesiączkowe; przewlekłe stany zapalne lub zmiany rozrostu z powodu zachwiania równowagi hormonalnej, które są zaliczane do stanów przedrakowych; nowotwory złośliwe, wylewy krwi w centralnym układzie nerwowym, zakrzepy i zatory żylne; choroba wieńcowa, zawał serca, uszkodzenia wątroby niekiedy powiązane z oszpecającymi zmianami skóry; rak piersi i szyjki macicy. Poza tym środki te powodują, jak wynika z prowadzonych badań medycznych, niepłodność następnych pokoleń w linii żeńskiej. Tematem tym zajmowali się w ostatnich latach polscy i kanadyjscy naukowcy. Odkryli oni, że zmutowany gen o nazwie BRCA1, który powstaje w organizmie kobiety przy przyjmowaniu hormonalnych środków antykoncepcyjnych, staje się bezpośrednią przyczyną powstania nowotworów. Szacuje się, że w Polsce około 100 tys. kobiet jest nosicielkami owego genu. Poza tym tabletki hormonalne wchodzą w interakcję z lekami, np. przyjmowane antybiotyki powodują zaburzenia fizjologicznej flory bakteryjnej jelit, a to powoduje redukcję wchłaniania syntetycznego estrogenu. Prowadzi to do nieskuteczności pigułki. Działanie leków przeciwpadaczkowych, antydepresyjnych, regenerujących komórkę wątrobową i innych prowadzi do zwiększonego metabolizmu i wydalania obu składników pigułki antykoncepcyjnej. Oprócz następstw zdrowotnych, mamy także do czynienia z psychicznymi. W efekcie jej stosowania następuje bardzo wyraźne obniżenie nastroju i motywacji. Widoczne jest również rozluźnienie więzi międzyludzkich a także ambiwalentny stosunku do stosowania antykoncepcji jako takiej. U wielu kobiet odnotowuje się stany depresyjne o różnym stopniu intensywności, aż do pełnoobjawowej. W skrajnych przypadkach dochodzi do zmiany osobowości kobiety, które sprawiają, że mężczyzna może poczuć się zwolniony z odpowiedzialności za działanie seksualne. W psychice kobiety rodzi się poczucie krzywdy – jest bowiem ona obarczona ryzykiem antykoncepcji. Ma wrażenie, że mąż pragnie i wymaga od niej tylko seksualności.

Antykoncepcja sprawia, że partnerzy zmieniają swoje podejście do płodności. Uważają ją za wroga, za coś, przed czym trzeba się nieustannie bronić. Plemniki stają się zagrożeniem. Ta postawa wrogości ma swoje ujście w mężczyźnie, gdyż to właśnie on jest przekazicielem wrogich plemniki. W konsekwencji następuje zniszczenie wzajemnych intymnych więzi. Jakie zatem przedsięwziąć kroki, aby uchronić się przed tak bolesnymi konsekwencjami? Gwarantem trwałości związku mężczyzny i kobiety jest ich wzajemna „miłość”, będąca fundamentem ich działania pełnego bezinteresowności, ofiarności, wierności, wyłączności a zwłaszcza płodności. Z tych wszystkich przymiotów, to właśnie płodność stanowi o integralności związku. Przez nią wyraża się prawdziwy szacunek dla miłości. Bo to właśnie w akcie seksualnym małżonkowie obdarowują się najpełniej sobą, przez co staje się akt seksualny „owocem” ich miłości i zarazem „znakiem” pełnej do siebie przynależności. Usunięcie zatem jednego z tych elementów, automatycznie pozbawia sensu dalszego istnienia drugiego z nich. Taki akt zostaje pozbawiony znamion podmiotowości, stając się jedynie przedmiotem użycia. Tymczasem w pełni dojrzały związek oznacza komunię osób, która polega na uznaniu charakteru cielesnego i duchowego dwojga ludzi. W praktyce oznacza to, że „styl życia” zgodny z rytmem płodności jest linią graniczną między dwoma diametralnie różnymi od siebie obszarami: przyjemności jako celu, a wprowadzeniem go w głębszą relację miłosną; pomiędzy braniem, dawaniem i służeniem w postawie daru z siebie; między dominowaniem a partnerstwem i równością. Stosowanie antykoncepcji sprzyja instrumentalnemu traktowaniu osoby, oddziela sferę przeżyć seksualnych od całości więzi emocjonalnej. Tego typu działania sprzyjają rozkładowi i rozpadowi związków. Ostatnie badania socjologiczne, obejmujące swym zakresem problematykę małżeńską i rodzinną wskazują, że w Europie zachodniej wskaźnik rozwodów wśród małżeństw stosujących antykoncepcję wyniósł 50 proc., natomiast u par stosujących naturalne metody odsetek rozwodów waha się w granicach 2-5 proc. (z badań, które przeprowadził prof. J. Rötzer wynika, że odsetek ten spadł nawet do 1,7 proc.). Do postawy małżonków w stosunku do planowania rodziny, otwartości lub zamknięcia na przekazywanie życia odniósł się także papież Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor: „Jest to wybór wiary i posłuszeństwa wierze, poprzez które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu, okazując pełną uległość rozumu i woli. Ta wiara, która działa przez miłość, wypływa z głębi człowieka, z jego serca i stamtąd ma owocować czynami” (VS, 66). Kościół zatem, ustami Papieża naucza, że płodność jest jednym z najwspanialszych darów otrzymanych od Boga stwórcy, którym należy rozumnie rozporządzać; można z niego korzystać, lecz nie wolno go świadomie niszczyć. Płodność ludzka ma bowiem wyraźne powiązanie ze sferą nadprzyrodzoną, gdyż prowadzi do początku życia człowieka; istoty obdarzonej nieśmiertelną duszą, powołanej do życia w komunii z Bogiem. Zatem szanując człowieka, nie sposób nie szanować jego płodności, jako źródła jego istnienia. Szanując z kolei ludzki rozum i wolną wolę należy zgodzić się z tezą, że idealnym i prawdziwie godnym człowieka rozwiązaniem jest dokładne i nieomylne rozpoznawanie procesów ludzkiej płodności, co nazywamy naturalną regulacją poczęć. Przyjęcie owej metody jest, z punktu widzenia Nauczycielskiego Urzędu Kościoła, wyrazem okazanego przez partnerów szacunku dla ustanowionego przez Boga porządku, w którym istotną cechą aktu płciowego jest płodność, a najwyższą wartością osoba ludzka. Tymczasem świadome stosowanie antykoncepcji łączy w sobie coś zupełnie innego. Tu za najwyższą wartość przyjmuje się użycie, przez świadome odrzucenie okresowej wstrzemięźliwości, pragnąc w ten sposób stać się wolnym w swych seksualnych działaniach.