Kto urządził piekło?

Joanna Najfeld

publikacja 11.06.2008 15:54

Aborcja zabija dziecko i masakruje matkę. Dwa na trzy zabiegi to wynik presji osób trzecich, ale przymuszanie do aborcji to nadal temat tabu. 14-letnia Agata na razie uniknęła najgorszego. Ludzie dobrej woli pomogli jej wyrwać się od fanatycznej aborcjonistki.

„Odmówili aborcji zgwałconej 14-latce” – grzmi nagłówek w „Gazecie Wyborczej” (nr 132, 7–8 VI 08). Autorka artykułu wykonuje rytualny taniec propagandowy wokół sprawy Agaty. Oto zgwałcona dziewczyna, zaszczuta przez moherowe bojówki, nie może poddać się legalnej i oczywistej aborcji. Na odsiecz pędzi nieustraszona pogromczyni niechcianych ciąż, Wanda Nowicka. Mimo heroicznych działań, dziewczyna nie usuwa dziecka, co jest porażką i gwałtem, domyślnie gorszym niż pierwotny. Całemu nieszczęściu winni katoliccy ekstremiści. To oni urządzili dziewczynie piekło. Zgrabnie wyrzeźbiona cegiełka agitacji proaborcyjnej. Bardziej odrażająco nie napisałby tego sam Jerzy Urban. A jak było naprawdę? Fakty Ciężarna gimnazjalistka z aborcyjnej propagandówki „Gazety Wyborczej” nie była zgwałcona. Zaszła w ciążę z rówieśnikiem. W domu nie spotkała się z oparciem i pomocą. Nie marzyła o aborcji, myślała, że musi zabić dziecko. Innego wyjścia nie ma. Przerażona i zagubiona, lawirowała na granicy depresji. Zawodowa aborcjonistka podsunęła matce Agaty paragraf – polskie prawo nie karze za aborcję, gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa. Dziewczynka powie, że została zgwałcona, a potem trzeba tylko znaleźć szpital. W rodzimym mieście się nie udało, przywieźli Agatę do Warszawy. Dziewczyna trafiła do szpitala wyróżnionego, o ironio, jako „przyjazny dzieciom”. Na oddziale jeszcze tylko rozmowa z psychologiem i pomimo zaleceń odczekania kilku dni, lekarz karze dziewczynce nazajutrz być na czczo. Agata na osobności przyznaje, że aborcji wcale nie chce. Ale od zabiegu dzielą ją już tylko godziny. Tymczasem wieść o sprawie roznosi się po kraju. Organizują się grupy modlitewne. Działacze pro-life i osoby prywatne zasypują szpital prośbami o powstrzymanie aborcji Agaty. Sprawą interesują się media i policja, która przyjmuje zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Wandę Nowicką. Początkowa bierność organów ścigania ustępuje mobilizacji. Sprawa jest coraz jaśniejsza – chodzi o życie dwojga dzieci. W ostatniej chwili przychodzą dobre wieści z sądu. Agata ma trafić bezzwłocznie do ośrodka opiekuńczego. Sąd przydziela jej zaufanego opiekuna. Dziś Agata jest pogodniejsza. Chce urodzić nieplanowane dziecko. Jeszcze nie wie, czy odda je kochającej rodzinie zastępczej, czy sama będzie chciała je wychować. Być może zamieszka na czas ciąży gdzieś, gdzie będzie mogła się spokojnie uczyć, czekając na rozwiązanie. Albo pójdzie do rodziny zastępczej, która przygarnie ją razem z niemowlakiem.

W placówce wychowawczej podstawową opiekę ma. Z całej Polski spływają oferty pomocy od ludzi dobrej woli, poruszonych losem dziewczyny. Co najważniejsze, Agata jest bezpieczna – poza zasięgiem fanatycznych aborcjonistów. Potrzebuje spokoju, bezpieczeństwa i odpoczynku. I naszej modlitwy. Tematy tabu Historia tragiczna, oby z happy endem. Niestety, nie odosobniona. Szacuje się, że około dwie na trzy aborcje są wymuszane. Najczęściej nalega ojciec dziecka, rodzice. Aktywiści aborcji przekonują, że to normalne i konieczne. Media pokazują lukrowany obraz, pod hasłem „prawa kobiety”. Dziewczyna namówiona na morderstwo własnego dziecka nigdy już nie będzie żyć normalnie. Aborcja zrujnuje ją fizycznie, psychicznie i duchowo. Nie zaufa mężczyźnie, nie będzie miała normalnego życia seksualnego. Będzie bardziej skłonna popaść w nałogi, załamać się, popełnić samobójstwo. Jej relacje z urodzonymi dziećmi naznaczone będą piętnem niewinnej krwi. Zaangażuje się mocno w ruch pro-life lub przeciwnie, stanie się fanatyczną aborcjonistką. Wśród lewicowych feministek przebyte aborcje są jak odznaki honorowe, którymi się szczycą. Szaleństwem próbują zakrzyczeć palącą ranę. Przymuszanie do aborcji to temat tabu, podobnie jak to, co się dzieje z kobietą po aborcji. Potężny przemysł aborcyjny, ze swoimi zawziętymi i starannie szkolonymi funkcjonariuszami ideologicznymi, z wielką dbałością karmi stereotypy, które bagatelizują i odrealniają dramat aborcji. W Polsce aborcja praktycznie przez cały okres PRL-u była legalna i traktowana jak środek antykoncepcyjny. Nieświadomość i propaganda zrobiły swoje – w naszym społeczeństwie żyje wielu ludzi dotkniętych przeszłością aborcyjną. Odwracają wzrok w odruchu samoobrony. Jednak tym, którzy mają i świadomość, i siłę, nie wolno milczeć. Obojętność zabija. Serca, odwaga i solidarność ludzka mogą uratować Agatę i jej dziecko. Jeśli jesteśmy świadkami przymuszania do aborcji – stawajmy w obronie zagrożonej matki. Nie jesteśmy bezsilni. Organizacje pro-life gotowe są zapewnić wszelką pomoc dla matki w trudnej sytuacji. Od tragedii może ocalić prosty gest zainteresowania. (tekst ukaże się w Gościu Niedzielnym 24/2008)

Psycholożka o sytuacji 14-latki: Konsekwencje aborcji są dramatyczne Konsekwencje dokonania aborcji są dramatyczne i mogą przejawiać się latami – przypomina dr Elżbieta Trubiłowicz z Katedry Psychologii Wychowawczej i Rodziny KUL. W ten sposób komentuje sytuację 14-latki z Lublina, która ma podjąć decyzję, co zrobić ze swym poczętym dzieckiem. W sprawie, którą opisała w sobotę 7 czerwca „Gazeta Wyborcza”, toczy się kilka postępowań. Zdaniem psycholożki, która jest także szefową lubelskiego Ośrodka Ratowania Dziecka Opuszczonego, 14-letnia osoba nie jest w stanie podjąć do końca świadomej decyzji. Ponadto – wbrew twierdzeniom różnych środowisk – istnieje tzw. zespół poaborcyjny, który dotyka kobietę po wykonaniu aborcji nawet po wielu latach i jest bardzo trudny do leczenia. Psycholożka uważa, iż ci, którzy nakłaniają 14-latkę z Lublina do dokonania aborcji narażają ją na poczucie winy, które jest do wyeliminowania. „Nie mówię już o dziecku, które zostaje zabite, tylko patrzę od strony matki. Ona nie ma żadnej możliwości, by coś pozytywnego zrobić, bo jej decyzji nie da się cofnąć, natomiast gdy się decyduje na urodzenie dziecka i oddanie do adopcji, to ma przede wszystkim świadomość, że dziecko żyje” – mówi dr Trubiłowicz. Zdaniem psycholożki z KUL „zgiełk wokół tej sprawy pomija ogromny ból, który zostaje na całe życie i jest nie do stłumienia, choć się go zagłusza”. Zaznacza także, że niesłuszne są oskarżenia o łamanie prawa przez osoby, które namawiały dziewczynę, by zrezygnowała z aborcji. „Z tego, co wiem, nie nastąpiło w żadnym momencie złamanie prawa” – ocenia dodając, że nagłaśnianie tej sprawy jest szkodliwe dla samej dziewczynki. Przypadek 14-latki posłużył nowemu liderowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu do oskarżeń wobec Kościoła o ingerencję w życie obywateli i domagania się rozdziału Kościoła od państwa. Historię dziewczynki opisała 7 czerwca „Gazeta Wyborcza”, podając, że jej ciąża jest wynikiem gwałtu, że dziewczyna chciała ją przerwać i że uniemożliwili jej to podążający za nią „krok w krok” działacze ruchów pro-life i ksiądz. Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, podkreśla, że nie ma mowy o gwałcie. O wydanie stanowiska w tej sprawie zwrócił się do prokuratury sąd rodzinny i nieletnich. Według ustawy o ochronie życia poczętego to prokurator wydaje opinię w kwestii obcowania płciowego poniżej lat 15. Jak stanowi ustawa, jest to czyn zabroniony, ale nie przestępstwo. Prokuratura po analizie sprawy wystosowała do sądu pismo, w którym stwierdza, że wydaje się wielce prawdopodobne, iż ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, czyli obcowania płciowego poniżej lat 15. Z informacji prokuratury wynika, że sprawcą czynu był także nieletni. W sądzie rodzinnym w Lublinie toczy się postępowanie o pozbawienie praw rodzicielskich dotyczące 14-latki. Sprawy dotyczące dziewczynki prowadzą także prokuratury w Lublinie i Warszawie, sprawdzając, czy nie doszło do nakłaniania do aborcji. Ustawa mówi, że przerwanie ciąży może być dokonane legalnie m.in. wtedy, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W przypadku osoby małoletniej, do przeprowadzenia zabiegu aborcji wymagana jest pisemna zgoda przedstawiciela ustawowego, a w przypadku osoby powyżej 13. roku życia, również pisemna zgoda tej osoby. W kontakcie z dziewczyną i jej rodziną są wolontariusze Ośrodka Ratowania Dziecka Opuszczonego, działającego w archidiecezji lubelskiej. KAI/mj/Lublin