publikacja 16.08.2005 13:31
Światowe Dni Młodzieży i towarzysząca im wizyta papieża Benedykta XVI, w jego ojczyźnie odczytywane są jako wyraźny "znak nadziei" dla Kościoła w Niemczech, który doświadcza kryzysu na wielu płaszczyznach.
Minęło niewiele ponad 100 dni od wyboru Kardynała Józefa Ratzingera na stolicę Piotrową. W jego ojczyźnie pojawiają się nieśmiałe próby małych bilansów. Wszyscy są generalnie zgodni, że w pontyfikacie Benedykta XVI nie było jeszcze znaczących aktów, którym można by przypisać historyczne znaczenie. Próba przyjrzenia się Niemcom w kontekście nowej sytuacji Kościoła pod rządami ich rodaka może być interesująca. Znamienną rzeczą jest początkowy chłód niemieckiej reakcji na wybór Benedykta XVI. Z jednej strony nazwisko Ratzingera pojawiało się na liście potencjalnych kandydatów, z drugiej zaś okazało się, że w Niemczech niewielu brało tę kandydaturę poważnie pod uwagę. Wybór ich rodaka na Stolicę Piotrową nie tylko zdawał się ich przerastać, ale ich po prostu przerósł. Tygodnik "Christ in Gegenwart" w pierwszym wydaniu po wyborze Benedykta XVI zamieścił na początku redakcyjnego komentarza następujące zdanie: "Wybór Josepha Ratzingera na papieża zaskoczył wszystkich - najbardziej samych Niemców" (nr 18 z 1 maja 2005). To może poniekąd tłumaczyć brak entuzjazmu (przede wszystkim medialnego), jakiego - mimo wszystko - życzyliby sobie niektórzy niemieccy komentatorzy szeroko rozumianej sceny społecznej. Jedni powstrzymywali wyrażenie radości swoiście rozumianą poprawnością polityczną, inni nie bardzo umieli dać sobie radę z wydarzeniem, którego wagi nie sposób ogarnąć. "Polityczny barometr" niemieckiej stacji telewizyjnej ZDF wykazywał, że dwie trzecie nie interesuje się wcale lub interesuje słabo wyborem nowego papieża. Kiedy jednak papieżem został ich rodak, wówczas głos ludu - za jaki uważa się "Bild"-Zeitung zawołał "Jesteśmy papieżem!- Nasz Joseph Ratzinger została Benedyktem XVI". Inne gazety były jednak bardziej "powściągliwe. "Badische Zeitung" w swoim komentarzu napisał między innymi: "Dla konklawe ważniejsze było, by Kościołowi po latach podróżniczej gorączki Jana Pawła II zaaplikować okres spokoju, czy nawet ciszy". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyraził opinię, że konklawe postawiło przed Benedyktem XVI zadnie jednoczenia Kościoła, o czym mówił on w czasie mszy przed rozpoczęciem konklawe. Inne gazety wskazywały na przejściowy charakter obecnego pontyfikatu, zwracając uwagę na podobnie przejściowy - jednak rewolucyjny - charakter pontyfikatu Jana XXII.
Według badań przeprowadzonych w ramach ankiety "Prespektive Deutschland 2004" odnotowano smutne (zwłaszcza w porównaniu z Polską) wyniki: 42 procent Niemców nie ufa w ogóle Kościołowi, a tylko 59 procent praktykujących ma duże zaufanie do Kościoła, 55 procent niemieckich katolików przynajmniej raz w roku idzie do kościoła, natomiast 18 procent bierze przynajmniej raz w miesiącu udział we Mszy św. Jednak te same badania wykazały, że młodzi zaangażowani katolicy (w wieku pomiędzy 16-29 lat) wykazują więcej optymizmu niż ich rówieśnicy niezwiązani z Kościołem. Porównanie tych wyników z badaniami tegorocznymi, które najprawdopodobniej zostaną przeprowadzone pomiędzy październikiem a grudniem, pozwoli zaobserwować zmianę (lub jej brak) sytuacji. Ale już dzisiaj statystyka przynosi także słabe sygnały zmian. W ostatnich 100 dniach odnotowano w Niemczech więcej powrotów do Kościoła Katolickiego niż wcześniej, a także mniej wystąpień z niego. Za wcześnie, by mówić o jakieś stałej tendencji, ale być może to pierwsze jaskółki nowej wiosny Kościoła w Niemczech. Bez wątpienia odbudowa zaufania do Kościoła jest na dzisiaj wielkim wyzwaniem.
Niemieccy obserwatorzy Watykanu analizują dokładnie wszystkie wystąpienia Benedykta XVI, mając nadzieję na usłyszenie zapowiedzi przełomu. Kiedy papież powiedział, że "wbrew ludzkiej miłości" postępują ci, którzy "systematycznie zamykają się na dar życia", owo "systematycznie" odczytano jako możliwą zapowiedź liberalizacji w dziedzinie antykoncepcji. Media bardzo mocno podkreślają otwierające się (rzekomo) perspektywy dialogu z rosyjskim Kościołem Prawosławnym. Przytaczane są wypowiedzi hierarchów prawosławnych wyrażających radość z wyboru Benedykta XVI i nadziei na ożywienie dialogu. Można w nich wyczytać radość z końca ery Jana Pawła II, którego chrześcijański Wschód oskarżał o sprzyjanie katolickiemu prozelityzmowi, i to za sprawą polskich duchownych. Być może jest to nawiązanie do tradycyjnych sympatii niemiecko-rosyjskich, ale trzeba mieć nadzieję, że może ten aspekt będzie pomocny w przywróceniu utraconej jedności, jakkolwiek miałaby ona wyglądać. Benedykt XVI zamierza - na co wskazuje niemiecka prasa - w większym stopniu niż Jan Paweł II korzystać z doświadczenia i rady całego kolegium kardynałów, a nie tylko nielicznych doradców. Krótko po wyborze spotkał się z kardynałem Carlo Martinim, który był jego poważnym konkurentem i prawdopodobnie w decydującym momencie zwrócił popierających go kardynałów w kierunku kard. Ratzingera. "Więcej Martiniego, mniej Opus Dei, to byłoby dobre dla Kościoła" - konkluduje komentator Süddeutsche Zeitung. Jednak konkretnych znaków faktycznej kolegialności w sprawowaniu Piotrowego Urzędu można się spodziewać na październikowym synodzie biskupów w Rzymie, na zakończenie "Roku Eucharystycznego". "Surowy" dotychczas Józef Ratzinger, jako Benedykt XVI stara się unikać zaostrzania wewnętrznych konfliktów, choć jak refren powraca wezwanie do zdecydowanego oporu wobec "dyktatury relatywizmu" i społecznej mody głoszącej baśnie o wszechmocy rozumu i postępu, potęgi pieniądza i miarodajnego znaczenia ego. Chrześcijaństwo nie jest ani ideologią, ani też filozofią, lecz jest darem, który człowiek przyjmuje i winien go ze wszystkich sił strzec. W życiu społecznym walka o rząd dusz trwa, a jej ceną jest rechrystianizacja Europy, bądź jej silna sekularyzacja. Kościół w Europie musi znaleźć (czy może wciąż na nowo szukać) sposobu na "teologizację" szeroko rozumianej rzeczywistości politycznej i w ten sposób oddziaływać na rozmaite przejawy życia społecznego.
Wielu Niemców, zwłaszcza teologów, pamięta Ratzingerowi udział w niemiecko-watykańskich sporach, w których był on postacią dominującą, pozostając jednocześnie w cieniu. Chodzi przede wszystkim o problem poradnictwa rodzinnego, prowadzonego przez instytucje kościelne i rozstrzygnięć w kwestii decyzji sumienia o przystępowaniu do komunii przez osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach cywilnych. W obu wypadkach decyzje Watykanu były negatywne. Do tego jeszcze konflikt z wcześniejszym uniwersyteckim kolegą Hansem Küngiem. Jednak bez względu na przeszłość wszyscy czekają na pierwszą programową encyklikę nowego papieża. Niektórzy przewrotnie wskazują na fakt, że nastąpił rozwój ... turystyki religijnej. Wielu podróżuje do miejsc urodzin i życia Benedykta XVI. Kard. Wetter z Monachium w ramach diecezjalnych obchodów Światowego dnia młodych otworzył (11.08) papieską trasę rowerową łączącą miejsca w południowo-wschodniej Bawarii związane z dzieciństwem i młodością Josepha Ratzingera. Wydaje się jednak, że nawet takie znaki wzrostu religijnego zainteresowania warte są odnotowania, wskazując na fakt, iż aktualnie urzędujący papież jest kimś niewspółmiernie ważniejszym dla Niemców niż kardynał Ratzinger. A to raczej dobry prognostyk. Po wyborze wyraźnie wzrosło zainteresowanie książkami, które obecny papież pisał jeszcze jako uniwersytecki teolog (poczynając od "Wprowadzenia w chrześcijaństwo") i watykański kurialista. Niemieccy katolicy zauważają pewnego rodzaju wyciszenie pewnych antykościelnych nastrojów w mediach. Z drugiej strony pojawia się więcej relacji o działalności Benedykta XVI, a tym samym Kościoła. Więcej czasu antenowego, poświęconego sprawom Watykanu, odnotowuje się od śmierci Jana Pawła II. Prowadzone są pierwsze analizy, które pozwalają stwierdzić rosnącą "katolizację" doniesień na temat życia Kościołów w Niemczech. Oznacza to, że papież Bendykt XVI postrzegany jest jako rzecznik całej społeczności chrześcijańskiej. Konfesyjne różnice zdają się nie odgrywać w mediach większej roli i to zarówno dla dziennikarzy, jak i czytelników, dla których różnice nie mają większego znaczenia. Tak sytuacja postrzegana jest jako korzystna, gdyż całościowo traktowane wypowiedzi chrześcijan mają bez wątpienia większe znaczenie. Tak postrzegają istniejącą sytuację także przedstawiciele mediów protestanckich.
Chociaż - jak wspomniano wyżej - próżno szukać wyraźnych znaków religijnego ożywienia czy odnowy, to w niemieckiej duszy pojawił się przeogromny kapitał nadziei. Po pierwsze nikt nie powtarza żałobnych wersów na temat kryzysu Kościoła, choć większość ma taką świadomość. To już jest zmiana i ci, którzy choć raz doświadczyli "nadkrytycznego" osądu Germanów, wiedzą, o czym jest mowa. Pewnym rozczarowaniem dla Niemców jest mniejsza niż się spodziewano liczba zapowiedzianych pielgrzymów z zagranicy, którzy mają spędzić tydzień poprzedzający kolońskie spotkanie w parafiach wszystkich niemieckich diecezji. Jest to źródło pewnej frustracji, spowodowanej rozczarowaniem daremnymi zabiegami i przygotowaniami w parafiach. Niemiecka prasa przypomina o ogromnym wyzwaniu logistycznym, jakim będzie spotkanie w Kolonii. Po londyńskich zamachach terrorystycznych rozważana jest każda, nawet najbardziej tragiczna ewentualność, a siły bezpieczeństwa robią wszystko, by zapobiec najgorszemu. W czasie wizyty papieskiej panować będzie najwyższy stopień zagrożenia. Nad bezpieczeństwem Benedykta XVI i bez mała miliona młodych pielgrzymów z całego świata czuwać będzie 4000 policjantów i tyle samo ochroniarzy. W stworzeniu optymalnych warunków bezpieczeństwa uczestniczyć będą także nurkowie przeczesujący Ren, a spawacze zaspawają żeliwne włazy kanalizacyjne. Światowy dzień młodych w Kolonii postrzegany jest jako wielka szansa dla niemieckiego chrześcijaństwa. Widzą to nie tylko hierarchowie, którzy niejako z urzędu oczekują powodzenia tego przedsięwzięcia, ale także szeregowi wierni, którzy szczerze przyznają, że teraz jest dobry czas do zmian w niemieckim Kościele. W ten sposób dają do zrozumienia, że niemiecki papież jest darem Opatrzności dla jego rodaków, tak jak Jan Paweł II był darem Boga dla narodu polskiego. Niemcy chcieliby również, by papież znalazł właściwe słowa do młodych i by doświadczył takiego entuzjastycznego przyjęcia, jakiego doświadczał jego Wielki Poprzednik. Oczekiwania i nadzieje niemieckich katolików dotyczą także rozwiązania konkretnych problemów, jakim jest brak powołań kapłańskich, obowiązkowy celibat, większy udział świeckich (zwłaszcza kobiet) w podejmowaniu decyzji, a w dziedzinie ekumenii postęp w drodze do wspólnego świętowania Eucharystii. Jednak tylko 28 procent Niemców chciałoby jednego papieża dla wszystkich chrześcijan, w tym 48 procent katolików i 18 procent protestantów. Benedykt XVI musi więc przekonać do siebie wielu. Zapowiedzi papieża, co do podejmowania wysiłków na rzecz jedności chrześcijan są jednoznaczne. Teraz wszyscy oczekują konkretnych znaków. Przeogromne pokłady nadziei - wbrew najkrytyczniejszym ocenom aktualnej rzeczywistości - zdradzają życzenia, jakie wyrażają Niemcy wszystkich stanów, oczekując, że kolońskie spotkanie młodych z papieżem Benedyktem XVI da impuls do odnowy Kościoła w jego ojczyźnie i w całej chrześcijańskiej w swych fundamentach Europie. Pierwsza zagraniczna podróż papieża będzie dla niego wielkim egzaminem, wypada więc życzyć mu, by zdał go celująco. Tego samego trzeba życzyć jego rodakom, którzy mają świadomość wyjątkowości historycznej szansy. Bo jeśli nie teraz, to kiedy...? Ks. Eligiusz Piotrowski