„Przebaczyć nie znaczy zapomnieć". O księdzu prałacie Zdzisławie Peszkowskim

(na podstawie KAI, www.golgotawschodu.pl)

publikacja 27.01.2006 14:31

Ks. prałat Zdzisław Peszkowski, kapelan Rodzin Katyńskich, zostanie zgłoszony do Pokojowej Nagrody Nobla. 26 stycznia 2006 r. zdecydowali o tym polscy parlamentarzyści.

Ksiądz Prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski urodził się 23 sierpnia 1918 r. w Sanoku jako syn Zygmunta i Marii z Kudelskich. Gimnazjum i liceum ukończył w mieście rodzinnym. Tam też wstąpił do harcerstwa. Po maturze podjął studia w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. jako podchorąży kawalerii 20. pułku ułanów z Rzeszowa. Wzięty do niewoli sowieckiej, więziony był w obozie w Kozielsku, Pawliszczew Borze i Griazowcu, unikając śmierci w Katyniu. Jako oficer I Pułku Ułanów Krechowieckich w II Korpusie Armii Polskiej gen. Władysława Andresa przeszedł szlak wojenny przez Rosję, Iran, Palestynę, Irak, Egipt, Indie, Syrię, Liban, Włochy i Anglię, gdzie został zdemobilizowany w stopniu rotmistrza. Po drugiej wojnie światowej studiował w Oxfordzie, później w Polskim Seminarium w Orchard Lake, na Uniwersytecie Wisconsin, University of Detroit i Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie. Uzyskał stopień doktora filozofii i magistra teologii. Święcenia kapłańskie przyjął 5 czerwca 1954 r. w Detroit. Z zapałem oddał się pracy nad literaturą polską, pisał podręczniki do nauki języka polskiego dla Amerykanów. W 1969 r. napisał biografię prymasa Wyszyńskiego, w późniejszych latach kilkanaście książek o Janie Pawle II. To jemu zawdzięczamy umieszczoną w 1973 r. w większości kościołów w Polsce kopię milenijnego aktu oddania Polski w niewolę Maryi za wolność Kościoła w Polsce i w świecie, wydaną drukiem w Kanadzie i ofiarowaną kard. Wyszyńskiemu, który pragnął, aby to zawierzenie przeniknęło do świadomości Polaków. W 1970 roku . ks. Peszkowski został mianowany prałatem. Nigdy nie zapomniał swoich obozowych braci zamordowanych w Katyniu ciągle był orędownikiem sprawy katyńskiej w Polsce i w świecie. W 1990 r powrócił na stałe do Polski. Rok później brał udział w ekshumacjach oficerów pomordowanych na Wschodzie. Dzięki jego staraniom udało się doprowadzić do końca budowę cmentarzy w miejscu pochówku polskich ofiar sowieckiego reżimu w Katyniu, Miednoje i Charkowie. "Moje życie to jedno wielkie zdumienie nad wielkością i miłosierdziem Boga" - powiedział podczas uroczystości 85. rocznicy swoich urodzin podkreślając, że największym zdumieniem jest dla niego ostatni rozdział kapłańskiej drogi, gdy po 50 latach mógł wrócić do pomordowanych Braci, dotknąć ich kości, namaścić ich postrzelone czaszki i otulić modlitwą. „Może po to zostałem księdzem?” - pytał sam siebie. O sprawie Katynia wypowiadał się wielokrotnie. „Prawda, prawo, przebaczenie, pamięć - to klucz naszej historycznej mądrości" - powiedział podczas uroczystości nadania mu tytułu doktora honoris causa przez Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie dodając, że w imię honoru Polski należy domagać się pełnego wyjaśnienia i osądzenia zbrodni katyńskiej. „Nie było Norymbergi dla sprawców Katynia i wielu innych potwornych zbrodni bolszewizmu”. „Podobno nie mam podstaw, by zbrodnię katyńską nazwać ludobójstwem" - ubolewał dodając, że Polacy muszą zdecydowanie domagać się prawnej i historycznej oceny mordów popełnionych przez wojska sowieckie. "Przebaczamy, ale to nie znaczy, że zapominamy" - podkreślał. Ks. Peszkowski powiedział kiedyś, że upominanie się o pełne wyjaśnienie i osądzenie zbrodni katyńskiej jest sprawą honoru całego narodu. "Trzeba upomnieć się o osądzenie zbrodni bo inaczej nikt nas nie będzie szanował – stwierdził. - Nie chodzi o osądzanie ludzi, bo oni i tak nie żyją, ale całego mechanizmu" - dodał. W 2003 roku ks. Peszkowski został honorowym obywatelem Warszawy. Pełni obecnie funkcje kapelana Rodzin Katyńskich, naczelnego kapelana Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju, kapelana Chorych Polonii oraz Prezesa Fundacji „Golgota Wchodu”.

Słowo ks. prałata Zdzisława J. Peszkowskiego wygłoszone w dniu 7 października 2004 roku na uroczystości nadania tytułu Doktora Honoris Causa Papieskiego Wydziału Teologicznego – Bobolanum w Warszawie. Na ręce Księdza Dziekana prof. Jacka Bolewskiego, składam serdeczne słowa podziękowania dla całego Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie - Bobolanum za przyznanie mi doktoratu Honoris Causa. To wielki honor nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla mojej ALMA MATER – Zakładów Naukowych Seminarium Polskiego w Orchard Lake w Michigan, gdzie przez prawie pół wieku trwałem w służbie Kościoła, Polski i Polonii, Seminarium, które ks. kardynał Wojtyła określił jako najpiękniejsze na świecie. Jest to honor także dla wszystkich moich pomordowanych Braci, dla wszystkich dotkniętych Golgotą Wschodu, z którymi identyfikuje się moje serce, moje myślenie, moje życie. Skończył się wiek XX. Co pozostawił? Wiele osiągnięć w dziedzinie nauki i kultury, na pewno. Ale też krwawe żniwo filozofii śmierci, filozofii zła, podeptania godności człowieka i samej prawdy o człowieczeństwie, żniwo bestialskiego mordowania ludzi i potwornych aktów ludobójstwa zmierzających do unicestwienia całych narodów. W tym także mojego, polskiego Narodu. To, co przeżyliśmy jest przerażające, wręcz niewiarygodne. Polska znalazła się w kleszczach dwu opętańczych potęg: hitleryzmu i bolszewizmu. Wydali oni na naszą Ojczyznę wyrok unicestwienia. Nawet nie da się nazwać i wyliczyć wszystkich okrucieństw, aktów zwyrodnienia, cierpień, śmierci najbliższych, wywózek, obozów, przesłuchań, zdrad. Tych dramatycznych doświadczeń doznaliśmy, my i nasze rodziny. Prawie jedna trzecia Narodu polskiego została wymordowana i okaleczona. Hitleryzm przynajmniej częściowo został nazwany, osądzony i potępiony. A bolszewizm? Nie było Norymbergii dla katynizmu i dla przestępców ze Wschodu. Bezkarne pozostają tak straszne zbrodnie jak Katyń, Miednoje, Bykownia, Kuropaty, Charków i tyle innych miejsc mordowania. W każdym z tych miejsc systematycznie strzałem w tył głowy zabijano po 250 osób każdej nocy. Następnie wrzucano do samochodów ciężarowych i zakopywano w dołach śmierci. Nikt tej zbrodni nie rozliczył. Nie było żadnego międzynarodowego Trybunału. Przeciwnie, zmowa milczenia mocarstw świata. A potem ponad 50 lat kłamstwa, przemocy, perwersji prawdy i prawa. Za samo wspomnienie Katynia w jakiejkolwiek formie, groziło w Polsce więzienie, prześladowanie, a nawet tajny wyrok śmierci. A dziś, podobno nie ma podstaw, aby te zbrodnie nazwać ludobójstwem? ....

Nie chcemy zemsty, ale ze wszystkich sił będziemy dążyć do prawdy i to zarówno w wymiarze historii jak i prawa. Nie ustaniemy w strzeżeniu pamięci. Przebaczamy, tak - w imię Chrystusa, ale to nie znaczy, że zapominamy, to nie znaczy, że tchórzliwie milczymy i pozostawiamy niezagajoną ranę. Byliśmy nie tylko świadkami, ale w ogromnej części także uczestnikami straszliwych doświadczeń II wojny światowej. To naprawdę była otchłań zła. A jednocześnie jakie męstwo, ile heroizmu i miłości ze strony ofiar. Dlatego całe to przeogromne doświadczenie podnosimy aż do przebitego Serca Jezusa i nazywamy Golgotą Wschodu i Zachodu. W tej perspektywie bezmiar cierpienia staje się naszym bogactwem i duchową mocą. „Klękamy przy nieznanych mogiłach – mówi Ojciec Święty – z tą świadomością, że zapłacili oni szczególną cenę naszej wolności. Dali, rzec można, definitywny kształt tej wolności, klękamy zwłaszcza przy mogiłach katyńskich”. Dramatyczne doświadczenia XX wieku pozostawiły krwawe piętno na psychice, sumieniu i duchowości współczesnego człowieka i całej ludzkości. Nie tylko bowiem poszczególni ludzie, ale całe społeczności, a nawet narody zostały tragicznie dotknięte znamieniem ludobójstwa śmierci, cierpienia i przemocy. Taki jest świat, gdy próbuje żyć bez Boga, świat naznaczony piętnem Kaina, które dziś odradza się w coraz to nowych przerażających aktach terroru. Jakie są drogi terapii dla współczesnego człowieka i ludzkości? Przede wszystkim musimy stanąć w prawdzie i na nowo odkryć sens i wartość ludzkiego życia. Do głębi przeżywałem tę prawdę, gdy brałem w dłonie czaszki moich pomordowanych Braci, aby je z największą czcią pobłogosławić. Codziennie na polu ekshumacji odprawiałem Mszę Świętą za Pomordowanych. Czułem się prawdziwie jak na polu Ezechielowym. Przejęciem napełniały mnie słowa liturgii: „Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności (...) Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął jak całopalną ofiarę.” (Ks. Mdr. 3, 1-6). Oni żyją! To jest dla mnie jako kapłana najgłębsza prawda o człowieku. Największa pociecha. Oni żyją! Świat patrząc na śmierć, na przemijanie, na ludzkie dzieje stosuje dwie kategorie: „są” i „byli”. Dla Kościoła, dla nas ludzi wierzących jest tylko jedna perspektywa – życie wieczne, perspektywa rozświetlona prawdą o Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym. A w Nim my wszyscy – żywi i umarli – „jesteśmy”. I Oni żyją – w tajemnicy Świętych Obcowania, są z nami. Ich ofiara jest naszą siła. „Wielka ofiara krwi Polaków – mówił Prymas Polski Józef kardynał Glemp – nigdy nie może być zapomniana i zlekceważona. Oni, jak ongiś pierwsi chrześcijanie, w czasach sowieckiego barbarzyństwa, dali najpiękniejsze świadectwo prawdy i miłości – dali siły i moce wierze katolickiej na dalsze tysiąclecia”.

To przeogromne dziedzictwo krwi nie może być zapomniane i zlekceważone „Golgota Wschodu” – powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II – to wielka próba sumień ludzkich, prawdziwe męczeństwo wiary, które domaga się wyznania przed ludźmi”. Ich ofiara jest wyzwaniem dla nas, abyśmy nie zmarnowali tego wielkiego dziedzictwa i daru wolności, za który Oni zapłacili tak wielką, najwyższą cenę życia. Abyśmy nie poddali się pokusie bylejakości. Abyśmy nie zapomnieli, nie spodleli! Takie są nasze korzenie, taki jest fundament naszego Narodu. Czy mając tę świadomość możemy skarleć, poprzestać na codziennej walce o byt? Aby jednak żyć tą mocarną rzeczywistością musimy pamiętać, nie godzić się na przemilczenie prawdy, na odarcie młodego pokolenia z tego dziedzictwa krwi, męstwa i ofiary. Tu nie chodzi o odszkodowania i restytucje, które się nam należą, ale o honor naszego Narodu, o obronę prawa i dobrego imienia. Tak często słyszę – to już minęło, po co do tego wracać? Dosyć tego siedzenia na cmentarzach, to szkodzi obecnej polityce i tak nic nie osiągniemy. Nie ma dla mnie boleśniejszych słów niż takie rady. To znaczy mam wziąć karty historii i podrzeć? To byłaby straszna małość, zdrada ofiary tych, którzy za naszą wolność dali najwyższą cenę życia. I teraz zapomnieć? Nie dążyć do prawdy, do nazwania zbrodni – zbrodnią? Do potępienia jej? Nie domagać się sprawiedliwości, zrezygnować z mocy prawa? Jeżeli my jako Polacy nie upomnimy się o prawdę, o osądzenie zbrodni, nie ludzi, bo oni już nie żyją, tylko tego całego mechanizmu zła, utracimy naszą godność, staniemy się niewolnikami sowieckiej przeszłości, nie wyzwolimy się z lęku i kompleksów. Jeżeli my nie będziemy szanować siebie i swojej historii, nikt nas nie będzie szanował. Uczmy się od innych, którzy potrafią na swojej krwawej przeszłości budować własną tożsamość i rozliczać się z każdym, kto narusza ich godność i dobre imię. A więc prawda, prawo, przebaczenie, pamięć. To jest klucz naszej historycznej mądrości. W tym duchu przyjmuję doktorat Honoris Causa i proszę Dobrego Boga, abym dokąd żyję był wierny moim pomordowanym Braciom i ich duchowemu dziedzictwu. Bo jeśli my zamilkniemy „kamienie wołać będą” I wołają! Cieszę się, że doktorat otrzymuję w dniu Matki Bożej Różańcowej. Ona zawsze była na naszych drogach. W Jej sercu na pewno żywa pozostała pamięć tych, którzy ginęli z Jej imieniem, z Jej medalikiem, ryngrafem, różańcem. Ile ich wydobyliśmy w czasie ekshumacji. Matka Najświętsza na pewno nie zapomniała, Ona leczy nasze rany. Dlatego Golgotę Wschodu ogarniamy najgorętszą modlitwą. Raduję się, że na Jasnej Górze powstaje miejsce modlitewnej pamięci - kaplica Golgoty Wschodu. I mój doktorat Honoris Causa otrzymany tutaj, u stóp świętego Andrzeja Boboli, męczennika Wschodu, złożę Jej na Jasnej Górze jako najserdeczniejsze votum. Pragnę wyrazić moją wielką wdzięczność wszystkim Państwu za łaskę obecności i wspólnej modlitwy. Szczególnie dziękuję księdzu Prymasowi Józefowi Kardynałowi Glempowi, księżom Biskupom oraz za słowa laudacji księdzu Rektorowi Krzysztofowi Pawlinie. Ogromnie jestem wdzięczny za więź serca i współpracę także w tej radosnej chwili świętowania. Bóg zapłać! Z serca Czuwaj! Za www.golgotawschodu.pl