Nie zawsze pamiętają, że mimo rozwodu czy zawarcia nowego związku Chrystus z nich nigdy nie zrezygnował...
Przez trwanie w grzechu ciężkim zawsze i pozostawanie w niesakramentalnym związku powiedzieli Panu Bogu: nie. Wielu z nich odchodzi od Kościoła. Zapominają, że są w nim od momentu chrztu i będą do końca życia.
Ta świadomość niektórych spośród nich mobilizuje do pracy nad sobą, by na każdy dostępny im sposób dążyć do dobra, zbliżać się jednak do Boga... Mają swoje duszpasterstwo, w którym pod przewodnictwem kapłana pogłębiają formację duchową.
„O co nam chodzi? Nie o usprawiedliwienie. Nie mamy złudzeń. Nie ukryjemy grzechu – ani przed sobą, ani przed Bogiem… – przyznają szczerze. – Ale wielką łaską jest czas, który jest nam dany, by gruntownie zastanowić się nad własnym życiem, przemyśleć każdy zły uczynek”.
Ciągnie nas do Jezusa
Od kilkunastu już lat, najpierw pod przewodnictwem ks. Czesława Szweda, a obecnie – ks. Krzysztofa Bojana, spotykają się w trzecią niedzielę miesiąca w kaplicy klasztoru Sióstr Szkolnych de Notre-Dame w Bielsku-Białej. Najpierw modlą się podczas Mszy świętej. Tylko nieliczni, którzy dochowują wstrzemięźliwości i otrzymali stosowną zgodę księdza biskupa, mogą przystąpić do Komunii Świętej. W tym czasie pozostali, przeważnie ze łzami w oczach, bo pragnienie spotkania z Jezusem Eucharystycznym jest bardzo silne, odmawiają przygotowaną przez ks. Szweda modlitwę duchowej Komunii.
W czasie jednej z homilii ks. Bojan, duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych, powiedział: „Wiem, że czujecie ogromny ból w sercu z tego powodu, że nie możecie przyjąć Komunii Świętej, dostać rozgrzeszenia. Ale dopóki ten ból w sercu jest, to znak, że Pan Bóg jest obecny w waszym życiu, że jest dla was ważny. Gdyby tego bólu nie było, w waszym życiu Pan Bóg stałby się nieobecny”. Później jeden z uczestników powiedział: „Proszę księdza, myśmy czuli namacalnie obecność Boga wśród nas...”.
„Wielkim przeżyciem – dla osób, które przychodzą na spotkania duszpasterstwa – jest zaangażowanie się w przygotowanie Liturgii Słowa Bożego. Dla wielu jest to czas duchowego przebudzenia, a nawet nowego zaangażowania. Ludzie ci odnajdują właśnie tu środowisko, które ich rozumie i przyjmuje” – podkreśla ks. Krzysztof Bojan.
„Całe szczęście, że mamy takich duszpasterzy, którzy nas ośmielają do tego, żeby stanąć przy ołtarzu. Ważna jest pomoc, byśmy mogli zobaczyć, jak wiele możemy otrzymać w Kościele” – dodaje Jan Wala, od 9 lat związany z duszpasterstwem.
Często trwają w tych związkach kilkadziesiąt lat. Nie jest im łatwo powiedzieć, że oto odrzucają tę drugą, naprawdę najbliższą im osobę. Z biegiem lat coraz trudniej im też znieść rozłąkę z Chrystusem.
Co nam wolno?
Chcą rozeznać swoją sytuację, dowiedzieć się, jak Kościół patrzy na ten stan, w którym się znajdują. „Najpierw dużo rozmawiamy, staramy się wyjaśnić, dlaczego stało się tak, że rozpadło się to pierwsze małżeństwo. Wtedy też zwykle pojawia się kwestia przebaczenia – kwestia bardzo ważna, bo trudno wejść w prawidłowe relacje z innymi, jeżeli czuje się do kogoś nienawiść. Są często poranienia, które trudno zaleczyć. To wymaga sporo czasu, spotkań indywidualnych. Zauważyłem, że większość osób związanych z duszpasterstwem chce takich rozmów” – mówi ks. Bojan.
W tych rozmowach poruszana jest też sprawa właściwego wychowania dzieci. Chodzi o to, aby nie przekazywać im własnego problemu, aby umiały, wchodząc w związki, ustrzec się przed powielaniem błędów rodzicielskich. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy wystarczająco przedstawili dzieciom tragedię, jaka rozgrywa się w życiu osób, które rozchodzą się i wchodzą w ponowne związki.
„Nasze duszpasterstwo dało nam pełne spojrzenie na naszą sytuację. Wiemy, że żyjemy w grzechu, ale Bóg wyciąga do nas rękę i mówi, że możemy przyjść do Niego. Musimy jednak rozumieć swoją sytuację, pracować nad sobą, wiedzieć, kiedy możemy liczyć na przebaczenie…” – tłumaczy Jerzy Dutka, należący do wspólnoty od 11 lat.
W tym zrozumieniu pomagają systematyczne rozmowy, wspólna modlitwa, rekolekcje, jak te, które rok temu głosił ks. dr Jan Abrahamowicz z Krakowa, duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
Swoją postawą dają ogromne świadectwo. Potrafią wychować dzieci w prawdziwym szacunku dla Pana Boga. „Bardzo dbają, by w sytuacji zagrożenia życia każdy z nich mógł skorzystać z tej jedynej przysługującej im szansy przystąpienia do sakramentów. Zawsze modlą się za siebie wzajemnie” – dodaje ks. Bojan.
Do udziału w spotkaniach duszpasterstwa zapraszają plakaty, ulotki. Pojawia się na nich wizerunek Chrystusa Miłosiernego – bo przecież dzięki żarliwej modlitwie czują, że Miłosierdzie Boże obejmuje ich, każdego...
Ktokolwiek styka się z osobami z tego duszpasterstwa, potwierdza, że są to osoby bardziej zaangażowane w życie Kościoła niż przeciętny katolik. Regularnie chodzą do kościoła, uczestniczą w Eucharystii, dużo się modlą, troszczą o dobry przykład wychowawczy dla dzieci, otwarcie deklarują swoją przynależność do Kościoła, ale i umieją oficjalnie przyznać się do błędu, jaki popełnili.
Potrzeba wspólnoty
„Czujemy potrzebę serca, żeby się spotkać, żeby sobie podać rękę, spojrzeć sobie serdecznie w oczy. Myślę, że wielu jest ludzi, którzy potrzebują takiej wspólnoty” – mówi Jan Wala.
„Jestem w duszpasterstwie pierwszy rok – wspomina Franciszek Klimczurczyk. – Dzięki serdecznemu przyjęciu i otwartości pozostałych osób od razu poczuliśmy, że odnaleźliśmy tu wspólnotę, jakiej potrzebujemy. Tu wszyscy dobrze rozumiemy swoją sytuację, ale tu też łatwiej nam wspólnie modlić się tak szczerze. To pozwala wzbogacić się duchowo. Z czasem wciągnął się też nasz syn, podejmując posługę ministranta”.
Wspólnymi siłami tworzą kronikę duszpasterstwa. Osoby, które uczestniczą w tych spotkaniach od początku, dzielą się w niej wspomnieniami, przedstawiają, co się wydarzyło, ale także i to, co sami przeżyli w ciągu tych lat. „Być może uda się na tej podstawie także opracować jakąś publikację, która będzie pomocna w podejmowaniu podobnych spotkań w innych parafiach” – mówi ks. Krzysztof Bojan.
Bardzo ważne jest dla nich na przykład wspólne pielgrzymowanie. Bywa, że organizują kilka pielgrzymek w jednym roku. Byli ostatnio w Bielanach, Czernej i Kalwarii Zebrzydowskiej. W tym roku zamierzają wybrać się do Kodnia. Właśnie tak umacnia się ich wzajemna więź.
„Chcemy też podjąć ten rodzaj formacji, jaki proponuje się w ramach Spotkań Małżeńskich, a przez to związać mocniej całą nasza pracę właśnie ze Spotkaniami Małżeńskimi. Chciałbym też, aby kolejne formy podejmowane przez tę wspólnotę od niej wypływały, żeby poczuli, że są Kościołem, że mają coś do powiedzenia, ale też i to, że są za coś odpowiedzialni”– zaznacza ks. Bojan.
„Tu możesz odnaleźć na nowo tę prawdę, że Pan Bóg cię kocha, że cię nigdy nie odrzucił i wciąż na ciebie czeka” – przypominał ks. dr Mirosław Szewieczek podczas styczniowej modlitwy w duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
„Dzięki spotkaniom z kapłanami i przynależności do naszej wspólnoty jestem dziś zupełnie innym człowiekiem” – przyznaje Jerzy Dutka. „Wiemy, że Jezus i nas kocha. Chcielibyśmy choć w części odpowiedzieć na tę miłość” – dodają inni.
Moim zdaniem
Mówi ks. Krzysztof Bojan, duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych, wikariusz parafii św. Mikołaja w Bielsku-Białej
Osoby, które rozeszły się z małżonkiem i weszły w nowy związek, muszą być świadome odejścia od Boga, podjęcia decyzji niezgodnej z Jego wolą. Oni czują ogromny ból w sercu. Ból z tego powodu, że nie mogą przyjąć Komunii św. Ból z powodu tego, że nie mogą otrzymać rozgrzeszenia. Ten ból, który wyraża się poprzez łzy, gdy mówię do nich o tych sprawach, uświadamia mi, że Bóg jest nadal obecny w ich życiu. Choć ta więź – poprzez stan trwania w grzechu ciężkim – nie jest pełna. W praktyce dysponują wszystkimi prawami, jakie mają zwykli katolicy, za wyjątkiem tych sytuacji, na które się zamknęli, wchodząc w powtórny związek. Sakramentalne małżeństwo nakłada na związane nim osoby obowiązek wierności. Zatem wszystko, co wierności przeczy, uniemożliwia spotkanie z Chrystusem w Komunii Świętej. Zastrzegam: w Komunii, ale nie w Eucharystii.