publikacja 10.08.2006 10:17
Jaki skutek odnoszą apele Kościoła o trzeźwość w sierpniu?
W sierpniu ubiegłego roku było ich 9. Limanowska księga trzeźwości, pod sierpniem 2005, notuje 5 wpisów (lipcowych ma 10), w bazylice nowosądeckiej sierpień przynosi 29 deklaracji (lipiec -32), w katedrze, u Matki Bożej „specjalizującej się” w rozwiązywaniu problemów alkoholowych, brak abstynenckich wpisów z sierpniową datą (rok 2004 ma takie 2). Sanktuarium w Tuchowie nie wyszczególnia miesięcznych wpisów- za cały rok 2005 pojawia się ich tam 95. Pewnym wyjątkiem jest tutaj szczepanowskie sanktuarium św. Stanisława BM, patrona trzeźwości. – Zawsze w sierpniu odnotowujemy większą liczbę abstynenckich deklaracji – informuje ks. prał. Władysław Pasiut, proboszcz miejsca. – Wpisują się całe grupy pielgrzymów i osoby prywatne. W sierpniu ubiegłego roku było ponad 70 trzeźwościowych zobowiązań. Da się bez wódki Aniela Bulanda należy do grupy Apostolstwa Trzeźwości, działającej przy krynickiej parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Członkowie Apostolstwa starają się krzewić postawy trzeźwościowe przez modlitwę, fachowe publikacje, podsuwane dyskretnie borykającym się z problemami alkoholu, a zwłaszcza osobisty przykład życia. – Ze względu na ogromną presję środowiska nie jest to łatwe – wyznaje pani Aniela. – W towarzystwie jest się obcym, narażonym na docinki i podejrzanym jako „agent proboszcza”. Na początku w rodzinie też nie było wiele lepiej. Moje pierwsze bezalkoholowe imieniny, to była kompletna klapa. Ale chyba efekty widać. Abstynentem staje się Józef, mąż Anieli: – Każdy sierpień, tak jak księża namawiali, przeżywałem bez kieliszka. Jakoś mnie to wciągnęło. Od półtora roku nie piję nic. Da się spokojnie żyć bez wódki. Ks. Eugeniusz Szymczak, krynicki proboszcz, a zarazem dekanalny duszpasterz trzeźwości, podkreśla, że sierpień owocuje zawsze wzrostem trzeźwościowych postaw: – Oczywiście wymiernie tego nie widać. Praca nad trzeźwością jest mozolna i długa. Nikt też nie może gwarantować jej sukcesów. Ale tym bardziej jest ona potrzebna. Boża pomoc Byłoby naiwnością spodziewać się jakiegoś masowego odzewu wiernych na głos Kościoła, wzywający do sierpniowej wstrzemięźliwości od alkoholu. Są ludzie odporni na wszelkie kościelne apele. Inni, dotknięci chorobowym uzależnieniem, zwyczajnie nie są w stanie przestać pić. Moda na kiełbaskę z rusztu sprawia, że wielu „Kowalskich” nie podejmuje żadnych sierpniowych zobowiązań, bo po prostu chce tę kiełbaskę popić piwem, które stało się taką „grillową oranżadą”.
Zwracając się do tej grupy, być może należałoby w sierpniowych apelach akcentować, że chodzi tu bardziej o trzeźwość, a nie o całkowitą abstynencję. Choć z drugiej strony każda, religijnie motywowana, wspaniałomyślna rezygnacja ze szklanki piwa, zwłaszcza, gdy dokucza sierpniowy upał, ma wymiar ofiarny: wynagradza za grzechy pijaństwa, pomaga tym, którzy mają problemy z piciem i szerzy kulturę trzeźwości. Trudno przecenić wartość takiego gestu w naszych realiach, kiedy wzrasta ilość spożywanego alkoholu, a uzależnionymi stają się nawet nastoletni jego konsumenci. Ksiądz Zbigniew Guzy, diecezjalny duszpasterz trzeźwości, zapewnia, że nie brak diecezjan, którzy ochotnie podejmują taką abstynencką ofiarę: – W sierpniu, Wielkim Poście, przez długie lata czy nawet całe życie. I niekoniecznie czynią odpowiednie adnotacje w trzeźwościowych księgach. Znaczenie religii w zmaganiu się z alkoholem dostrzegają również instytucje świeckie. Dominika Kroczek z nowosądeckiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zauważa, że w sierpniu zawsze zgłasza się do nich więcej ludzi z prośbą o pomoc. A Jolanta Markowska-Rzeźnik, koordynator Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Mielcu, podkreśla, że wiara w Bożą pomoc jest niesłychanie ważna, zwłaszcza w podtrzymywaniu postawy abstynenckiej. Kto ratuje jedno życie Myślał, że jest mocny. Że co to taki sierpień, jeden miesiąc bez picia. Padł po dwóch tygodniach. Ale był to upadek błogosławiony. – Janek, nagle, z całą wyrazistością uświadomił sobie, że jest już blisko alkoholowego zniewolenia, że stąpa po krawędzi życiowej katastrofy – opowiada ks. Guzy. – Zgłosił się do naszego duszpasterstwa. I to uratowało jego, a pośrednio też jego rodzinę: żonę i trójkę dzieci. Gdyby nie ten sierpniowy apel, stoczyłby się pewnie w alkoholizm. Do tej pory mogłoby go już wcale nie być… Mądrość Talmudu powiada, że „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Jeśliby więc sierpniowe wołanie Kościoła o trzeźwość miało ocalić choćby tylko jedno życie, to nie sposób milczeć.