Kamil - ambasador wiary

Ks. Łukasz Gołaś SAC /mł

publikacja 15.02.2014 17:58

O tym, jak wspierać polskich sportowców i wyjściu z progu podczas Mszy św., z ks. Edwardem Pleniem SDB, krajowym duszpasterzem sportowców, rozmawia ks. Łukasz Gołaś SAC /Radio Nowohuckie.pl.

Kamil - ambasador wiary Archiwum ks. Edwarda Plenia SDB Polscy skoczkowie z ks. Edwardem Pleniem SDB po Mszy św. odprawionej w ub. sobotę w wiosce olimpijskiej w Soczi

Ks. Łukasz Gołaś: Kamil Stoch nigdy nie ukrywał, że Bóg jest dla niego bardzo ważny. To piękne, że młody człowiek, sportowiec, który odnosi sukcesy, tak otwarcie dzieli się swoja wiarą.

Ks. Edward Pleń: Kamila Stocha po raz pierwszy spotkałem na igrzyskach olimpijskich w Turynie. Był wtedy bardzo młody. Spontanicznie zaprzyjaźniliśmy się. Kamil mówi o wierze i Panu Bogu z wielkim szacunkiem i jest w tym autentyczny, a jednocześnie prostolinijny, delikatny. U Kamila wiara jest życiem - to, co mówi, jest w jego wnętrzu, w jego słowach, myślach, czynach. Pamiętam, jak kiedyś do Kamila zadzwoniłem - był październik, godz. 15.45. Miał wtedy dziewiętnaście lat i powiedział mi: „Przyjacielu, czy mogę przeprosić, bo ja teraz idę do kościoła na Różaniec i Mszę św.”. Wtedy zrozumiałem, kim jest ten młody człowiek. Sportowcom zawsze podpowiadam, by zawsze mieli w sobie szacunek dla każdego człowieka. Kamil wie o tym i tymi wartościami żyje na co dzień.

Kamil modli się za każdego skoczka i za każdego sportowca, by nikomu nie stała się krzywda. Nie jest więc egoistą, bo nie modli się tylko za siebie, ale za wszystkich. Myślę, że można powiedzieć o nim, iż to polski ambasador wiary, który nie wstydzi się Jezusa.

Zdecydowanie tak! Kamil po zdobyciu złotego medalu powiedział, że to nie jest koniec. On ma jeszcze coś do udowodnienia w drużynie. Jego delikatność i głębia jego osobowości, nie pozwalają na to, aby ważne osiągnięcia zakończyły się tylko na tym sukcesie. Chce też, aby także jego koledzy byli usatysfakcjonowani i zadowoleni z igrzysk.

Nigdy nie zapomnę wiadomości sms, którą napisał do mnie przed olimpiadą w Pekinie: „Przyjacielu! Będziemy się modlić za ciebie, żebyś miał siły modlić się za nas”. To jest wzruszające, buduje bliskość, i nie jest podyktowane chęcią pokazania się, ale prawdziwie wypływa z głębi serca.

Jakie są plany Kamila na najbliższe dni?

W sobotę będą odprawiane Msze św. w najbardziej oddalonych górskich wioskach olimpijskich. Wcześniej będzie też - tak, jak w ubiegłą sobotę - Msza dla wszystkich sportowców mieszkających w wiosce, w której są skoczkowie. Potem mam spotkanie z biathlonistkami i wieczorem będę na skoczni o godz. 21.30 (czasu w Soczi). Nigdy nie jadę na igrzyska po to, by być widzem i oglądać zawody, ale po to, by być do dyspozycji sportowców i im służyć.

Czego możemy życzyć naszym sportowcom, oprócz kibicowania i wspierania ich modlitwą?

Myślę że wystarczy modlitwa kibiców, bo dzięki niej będziemy ze sportowcami na dobre i na złe. Jeśli odnoszą sukcesy, wiadomo, że wśród kibiców panuje euforia. Pamiętajmy jednak, że jeśli coś nie pójdzie po ich myśli, może popełnią jakiś błąd, to nie patrzmy na nich krytycznie, lecz nadal z nimi bądźmy. Zawsze powtarzam: jak chcesz coś powiedzieć o drugim, najpierw popatrz na siebie. Zachęcam też kibiców, abyśmy w intencji sportowców ofiarowali zarówno swoje modlitwy, jak i uczynki oraz cierpienia. Wtedy naprawdę wszystko będzie dobrze, a tylko Bóg wie, jakie będą wyniki. Dla Polski to już są piękne igrzyska, ponieważ po raz pierwszy podczas zimowej olimpiady, zdobyliśmy 3 złote medale. 

Oprócz Kamila także inni polscy sportowcy pokazują, że nie wstydzą się swojej wiary. Ostatnio widzieliśmy, że włączają się w liturgię Mszy św. - czytają, śpiewają psalm. Chętnie biorą w tym udział?

Do Soczi przywiozłem mszaliki „Oremus” i „Dzień Pański na Niedzielę”. Gdy jestem w wiosce (w Soczi są trzy wioski olimpijskie) przed sobotą i niedzielą, podchodzę do zawodników i zawodniczek i proponuję im je. Biorą bardzo chętnie, zawsze zgłaszają się też ministranci, którzy chcą służyć do Mszy. Włączanie się w liturgię na pewno jest dla nich dużym przeżyciem i stresem, dlatego mówię im, że to jest próba przed startami. Jak tutaj pokonacie stres, to i wasz start będzie piękny.

Można powiedzieć, że to takie wyjście z progu?

Dokładnie tak.

W ubiegłym tygodniu na zakończenie Mszy św. skoczkowie otrzymali od Księdza obrazki św. Jana Bosko i medaliki Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych - aby Matka Boża była z nimi i czuwała w każdym momencie.

Gdy na przełomie listopada i grudnia byłem w Rzymie, kupiłem medaliki, pobłogosławił je papież Franciszek. Mówiłem ojcu świętemu, że jadę z nimi na igrzyska, by były dla sportowców dodatkową siłą. Św. Jan Bosko postawił na wychowanie młodych ludzi na uczciwych obywateli i dobrych chrześcijan. Bardzo bliski był mu też sport. Chcę, żeby sportowcy na starcie i w każdym innym miejscu wiedzieli, że nie są sami, a jeśli problemy ich przerastają to jest Matka Boża, do której w każdej sytuacji mogą się zwrócić. Skoczkowie przyjęli te medaliki z ogromną radością, nawet je ucałowali. To było dla mnie bardzo miłe. W piątek spotkałem Maćka Kota i widziałem, że nosi ten medalik na szyi.

-------

Całej rozmowy można wysłuchać na stronie krakowskiego radia Nowohuckie.pl (www.nowohuckie.pl), które włącza się w akcję „Kibicuj naszym modlitwą”, zainicjowaną przez Radio Niepokalanów.