Koreański horror

Tomasz Rożek

GN 10/2014 |

publikacja 06.03.2014 00:15

Tego artykułu nie czyta się dobrze. Raport, który opisuje, zostaje w głowie i w sercu na długo. O tym, że w Korei Północnej są obozy koncentracyjne, tortury, gwałty i głód, świat wie od wielu lat. Ale teraz po raz pierwszy tematem zajęła się ONZ. I stwierdziła: „To, co się dzieje w Korei Północnej, nosi znamiona zbrodni przeciw ludzkości”.

Ilustracja tortur autorstwa byłego więźnia Kim Kwang Ila Z raportU onz Ilustracja tortur autorstwa byłego więźnia Kim Kwang Ila

Przed kilkoma tygodniami przy ruchliwym skrzyżowaniu w centrum Seulu rozmawiałem z Lim Cholem. Dziś Chol jest studentem prawa, ale jako dziecko uciekł z siostrą, dziadkami i ojcem z Korei Północnej, przez Chiny, do Korei Południowej. Ta ucieczka zajęła im kilka lat. Matka Chola zmarła w „komunistycznym raju” z głodu. Dziadek nie przeżył ucieczki. Gdy zapytałem o członków dalszej rodziny, Chol chwilę milczał, a potem powiedział, że chyba nie żyją, a jeśli nawet, to na pewno są w obozie.

Bardziej niż wstrząsający

O tym, że w Korei Północnej są obozy, głód, gwałty, masowe mordy i tortury, świat wiedział od dawna. Mówili o tym uciekinierzy. Ale dopiero teraz sprawą kompleksowo postanowiła zająć się ONZ. Wcześniej wiele inicjatyw stanowczo blokowały Chiny i/lub Rosja. Tym razem udało się. Prace nad dokumentem, który liczy niecałe 400 stron, trwały rok. Komisja zebrała wszystkie dostępne i weryfikowalne informacje o państwie Kimów. Członkowie komisji przesłuchali około 300 osób. Około 80 świadków przesłuchano publicznie. Obraz Korei Północnej, jaki wyłania się z raportu, jest jeszcze bardziej wstrząsający niż ten, który dotychczas funkcjonował w powszechnej świadomości. Szef komisji Michael Kirby scharakteryzował reżim krótko i dosadnie: „Korea Północna dopuściła się niewysłowionych okrucieństw”, a następnie stwierdził, że jedyne, co może przychodzić do głowy po przeczytaniu raportu, to porównanie tego ze zbrodniami popełnianymi przez nazistów w czasie II wojny światowej. „W Korei Północnej dochodzi do systematycznych i rozprzestrzeniających się przypadków łamania praw człowieka, których dokonują instytucje państwowe i przedstawiciele władz. Wiele z tych działań nosi znamiona zbrodni przeciwko ludzkości” – czytamy. Inspektorzy wymienili, że w Korei na porządku dziennym mają miejsce morderstwa, zniewolenia, deportacje i wywózki, długotrwałe więzienia, tortury, gwałty, niewolnictwo seksualne, porwania oraz prześladowania z powodów religijnych. Raport zaleca wprost, by najwyższe władze z Phenianu postawić przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. To jednak ani dzisiaj, ani w najbliższej przyszłości nie będzie możliwe z powodu oporu Chin. Decyzje tego typu Rada Bezpieczeństwa ONZ musi podejmować jednogłośnie.

Sala tortur

Choć w Korei Północnej drakońskie kary nakłada się nawet za niewielkie przewinienia, najsurowiej traktuje się podejrzanych o przestępstwa polityczne. „Jeżeli taki zatrzymany nie zostanie zamordowany w trakcie przesłuchania, trafi do jednego z obozów.

Tam najprawdopodobniej zostanie do końca swojego życia” – można przeczytać w raporcie. A nieco dalej: „Ludzie umierają tam [w obozach] z powodu tortur, głodu, rozwoju nieleczonych chorób i fatalnych warunków przetrzymywania”. W czterech dużych i być może kilku mniejszych obozach koncentracyjnych przetrzymywanych jest na stałe od 100 do 200 tys. ludzi. Przeważająca większość z nich nie wie, za co została skazana. Wielu z tych, których aresztowano, nie dożyje jednak zesłania do obozu. Straci życie w czasie przesłuchań. W raporcie przytoczono zeznania m.in. byłego urzędnika tajnej policji, który po ucieczce do Korei Południowej opisał salę przesłuchań: „Sala tortur była wyposażona w zbiornik wody, w którym zanurzano podejrzanych do momentu, aż nie zaczynali odczuwać strachu przed utonięciem. Pokój miał również kajdany na ścianach, które zostały specjalnie przystosowane, by zawieszać ludzi do góry nogami. W skład narzędzi tortur wchodziły m.in. igły, które były wbijane pod paznokcie podejrzanego, i gorąca woda z chili, która wlewana była do nosa ofiary”. Znamienne, że mówiąc o sali przesłuchań, świadek używa określenia „sala tortur”, a o podejrzanych mówi „ofiary”. W raporcie znalazły się też zeznania kilku strażników obozów koncentracyjnych, którym udało się uciec. Jeden z nich, Ahn Myong Chol, mówił wprost, że większość osób przyjeżdżających do obozu nie miała pojęcia, za co zostały skazane. „Wszyscy mówili mi, że w nocy, gdy byli w łóżku, przychodzili przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Państwa i aresztowali ich bez podania jakichkolwiek przyczyn”. O oskarżeniach, miejscu przebywania oraz okresie odosobnienia nie są informowani ani oskarżeni, ani ich bliscy. Ta sytuacja dotyczy jednak tylko skazanych za niewielkie przestępstwa. W przypadku poważniejszych do obozu wysyłani są wszyscy krewni, do trzech pokoleń wstecz.

Ucieczka po zwłokach

W raporcie opisano wiele przypadków skazywania na wieloletni pobyt w obozie za przypadkowe uszkodzenie portretu któregoś z przywódców Korei Północnej. To uszkodzenie może polegać np. na przypadkowym wylaniu napoju na gazetę, w której jest portret Kim Ir Sena, Kim Dzong Ila albo Kim Dzong Una. Jeżeli do takiej sytuacji dojdzie w miejscu publicznym, obóz dla „winowajcy” i jego rodziny jest pewny. Ktoś, kto przeżyje przesłuchanie na posterunku, wysyłany jest do obozu, którego celem jest, przed uśmierceniem więźnia, maksymalne wykorzystanie go. Stąd największe obozy znajdują się na terenach uprzemysłowionych. Więzień w obozie nie jest już człowiekiem, tylko niewolnikiem, stąd strażnicy mogą z nim zrobić, co im się podoba. Zabójstwa, tortury czy gwałty to codzienność. Dzieciom każe się zabijać rodziców, a rodzicom własne dzieci. Takie egzekucje odbywają się publicznie. Próby ucieczki kończą się śmiercią, poprzedzoną długimi torturami. Także publicznymi. O tym, jak trudno jest uciec z obozu, niech świadczy fakt, że z jednego z największych, czyli z obozu nr 14, udało się dotychczas uciec tylko jednemu człowiekowi. Shin Dong Hyuk był synem pary więźniów politycznych i został poczęty na rozkaz strażników. Urodził się jako niewolnik. Jako nastolatek wydał na śmierć swoją matkę i starszego brata. Jego świat składał się z bicia, głodu i bezwzględnego posłuszeństwa. Do dnia, w którym poznał jednego z wyżej postawionych strażników. Ten postanowił zaopiekować się chłopakiem. Nauczył go czytać i pisać, opowiadał o świecie zewnętrznym, a gdy ten był gotowy, strażnik poświęcił swoje życie, rzucając się na płot pod wysokim napięciem. Po jego zwłokach Shinowi udało się uciec najpierw do Chin, a potem do USA. Tam napisał wstrząsającą książkę „Ucieczka z obozu 14”.

Nieżywy bohater

Raport ONZ wspomina też o handlu narządami pobieranymi również od żywych więźniów bez podawania im znieczulenia oraz o płodzeniu dzieci na zamówienie. Wykorzystywanie seksualne więźniarek obozów jest czymś zupełnie oczywistym. Każdy strażnik może to robić. Gdy więźniarka zajdzie w ciążę, a ta nie jest zaplanowana przez kierownictwo obozu, kobietę albo się zabija, albo kieruje do bardzo ciężkiej pracy, np. w kopalni, by poroniła. Znane są także przypadki, gdy kobiecie pozwala się urodzić dziecko, a później zmusza do zabicia go (najczęściej utopienia w wiadrze z wodą). Osobna część raportu opisuje życie poza drutami obozów. Powszechną indoktrynację i system surowych kar, nawet za niewielkie przewinienia czy niedoskonałości. Surowo karani są uczniowie, którzy nie potrafią poradzić sobie z nauczeniem się dzieł Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila. Od niedożywionych i często chorych dzieci wymaga się także kilkunastogodzinnych ćwiczeń fizycznych. W raporcie opisano przygotowania do akademii, w czasie której miał się odbyć masowy pokaz gimnastyczny dzieci. W niektórych tego typu występach bierze udział nawet 100 tys. osób. Akademia miała się odbyć na poziomie centralnym, więc ćwiczenia trwały przez pół roku, dzień w dzień od kilku do kilkunastu godzin. Brak postępów zawsze był surowo karany. Po jednej z takich akademii zmarł chłopczyk. Jak się później okazało, dziecko miało zapalenie wyrostka robaczkowego. Mimo bólu ćwiczyło. Za to, że poświęcił życie dla wydarzenia na cześć Kim Dzong Ila, został uznany za bohatera Korei i postawiony za wzór dla swoich rówieśników. Opisane przez nas przypadki nie są zwykłymi ekscesami państwa. Powaga, skala i charakter tych naruszeń nie mają żadnego odpowiednika w świecie współczesnym – stwierdzają we wnioskach końcowych autorzy raportu. Szef komisji, która go sporządziła, australijski dyplomata Michael Kirby, w czasie jednego z przemówień powiedział znamienne słowa: – Pod koniec II wojny światowej wielu ludzi mówiło: „Gdybyśmy tylko wiedzieli o krzywdach, jakich dopuścili się naziści, na pewno byśmy zareagowali”. Teraz społeczność międzynarodowa wie. Nie ma już żadnego usprawiedliwienia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.