Tusk: Referendum na Krymie - nielegalne

PAP |

publikacja 07.03.2014 18:12

Premier Donald Tusk powiedział w piątek, że referendum na Krymie będzie "w sposób ewidentny nielegalne" i narusza suwerenność Ukrainy. Tusk poinformował, że podpisanie części politycznej umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina może nastąpić na przełomie marca i kwietnia w Kijowie.

Tusk: Referendum na Krymie - nielegalne Leszek Szymański /PAP/EPA Donald Tusk

Tusk powiedział dziennikarzom w drodze powrotnej z Dublina, że "w żaden sposób nie można akceptować referendum na Krymie". "Wiąże się to z koniecznością odmowy uczestniczenia (w referendum) jakichkolwiek obserwatorów, żeby nie było jakichś dwuznaczności" - zaznaczył szef rządu.

"Czy Rosja zatrzyma się w związku z tym - takiej gwarancji nie mamy. Mamy gwarancję, że jeśli nie podejmiemy żadnych kroków, to Rosja na pewno się nie zatrzyma. Europa nie ma wyjścia" - podkreślił Tusk.

Parlament Krymu opowiedział się w czwartek za wejściem półwyspu w skład Federacji Rosyjskiej i za wyznaczeniem na 16 marca referendum w tej sprawie. Tusk ocenił, że w kwestii referendum na Krymie cała wspólnota euroatlantycka powinna mówić jednym głosem. "Wydaje mi się, że dla wszystkich jest oczywiste, że nie może być akceptacji w ogóle dla samego przeprowadzania referendum" - zaznaczył premier.

Tusk opowiadał tez o szczegółach czwartkowego szczytu UE w Brukseli, na którym szefowie państw UE zdecydowali m.in., że polityczna część umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą będzie podpisana możliwie szybko, jeszcze przed majowymi wyborami w tym kraju.

"Cały manewr z podpisaniem umowy stowarzyszeniowej (w części politycznej) polega na tym, że do (momentu) spotkania w Brukseli (na szczycie) jedyną propozycją dla Ukrainy było ewentualne wdrożenie niektórych przepisów, dotyczących ułatwień handlowych" - mówił szef rządu.

Jak dodał, w czasie dyskusji podczas szczytu premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk zauważył jednak, że Ukraina jest "de facto w stanie wojny", a dla jego kraju najważniejsze rzeczą jest realne wsparcie polityczne.

Według Tuska, Jaceniuk jako pierwszą rzecz wymienił potrzebę podpisania umowy stowarzyszeniowej, a "było jasne, że obecnie nie jest możliwe wprowadzenie umowy handlowej ze względu na sytuację na granicy ukraińsko-rosyjskiej".

"Umowa stowarzyszeniowa w tej zasadniczej, politycznej części jest Ukrainie bardzo potrzebna, żeby potwierdzić legalność władz i utrudnić Rosji manipulowanie światową opinią publiczną" - przekonywał premier.

Jak dodał, ta sytuacja wymagała "kopernikańskiego przewrotu" w myśleniu przywódców unijnych. "Kiedy zgłosiłem wniosek, żeby możliwie szybko podpisać umowę stowarzyszeniową w części politycznej, to - szczerze powiedziawszy - na sali nie było entuzjastów" - przyznał szef rządu.

Tusk poinformował, że konsultował swoją propozycję z szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso, przekonywał też kanclerz Niemiec Angelę Merkel. "Wydaje się, że te dwie rozmowy były kluczowe" - ocenił.

Według szefa polskiego rządu, umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą w części politycznej zostanie podpisana w Kijowie. Ale - jak zastrzegł - trzeba poczekać na oficjalną decyzję Kijowa. "Przełom marca, kwietnia jest bardzo realny (aby tę umowę podpisać), może nawet szybciej" - ocenił Tusk. Szef rządu nie wykluczył, że wcześniej pojedzie do stolicy Ukrainy, by pomóc w przygotowaniach.

Zdaniem premiera, brak twardych działań ze strony Zachodu zachęcał Rosję i prezydenta Władimira Putina do agresywnych działań. Jak ocenił, fakt, iż UE oraz Stany Zjednoczone są gotowe do bardziej stanowczych kroków, daje nadzieję na "zatrzymanie Putina i Rosji w tym agresywnym marszu".

Tusk ocenił też, że wzmocnienie polskich możliwości obronnych przez żołnierzy amerykańskich i dodatkowe samoloty amerykańskie na polskim niebie to "początek drogi - jeśli chodzi o realne możliwości obrony". Szef MON Tomasz Siemoniak zapowiedział w piątek, że w poniedziałek lub wtorek w Polsce powinny pojawić się pierwsze amerykańskie samoloty F-16 oraz co najmniej 300-osobowy personel.