Niewolnicy
 mogą powstać

Jacek Dziedzina

GN 11/2014 |

publikacja 13.03.2014 00:15

O rosyjskiej duszy, człowieku radzieckim i beczce prochu, na której siedzi Putin, z Nikitą Kuznetsovem


Władimir Władimirowicz HENRYK PRZONDZIONO /gn Władimir Władimirowicz

Jacek Dziedzina: Czy Władimir Władimirowicz Putin jest Rosjaninem z krwi i kości?


Nikita Kuznetsov: Niewątpliwie. (śmiech)


Rosjanie, patrząc na niego, mogą powiedzieć o nim „swoj drug”?


Tak, wielu ludzi się w nim rozpoznaje. I to jest wielki problem Rosji, bo on rzeczywiście potrafi obudzić pewne nie najlepsze strony „rosyjskiej duszy” (jeśli taka w ogóle istnieje). Zresztą nie tylko rosyjskiej, bo Putin też bardzo mocno gra na strunach sowieckich. 


Sam jest chyba wybitnym przedstawicielem gatunku człowieka radzieckiego?


Tak, to typowy homo sovieticus. W sferze symboliki stworzył nawet ciekawą mieszankę: przywrócił herb Rosji carskiej, a jednocześnie hymn radziecki, a właściwie stalinowski. Autor hymnu, Michałkow, był człowiekiem pozbawionym wszelkich zasad, napisał trzy teksty tego hymnu: najpierw dla Stalina, później tak, by Stalin nie był w nim wymieniany, a później już – z tych wszystkich tekstów literacko najgorszy – obecny hymn Rosji. Ukraina zaczęła się żegnać z tą radziecką przeszłością, czego dowodem był tzw. leninopad, czyli masowe usuwanie pomników Lenina. 


Co też pokazuje różnicę między Rosjanami a Ukraińcami – w Rosji widziałem zawsze świeże kwiaty pod pomnikami Lenina, a kierowcy starych kamazów za szybą wystawiali duże portrety Stalina. Skoro Rosjanie w Putinie rozpoznają samych siebie, to pewnie nie ma szans na taki leninopad u nich.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.