publikacja 13.03.2014 00:15
O rosyjskiej duszy, człowieku radzieckim i beczce prochu, na której siedzi Putin, z Nikitą Kuznetsovem
HENRYK PRZONDZIONO /gn
Władimir Władimirowicz
Jacek Dziedzina: Czy Władimir Władimirowicz Putin jest Rosjaninem z krwi i kości?
Nikita Kuznetsov: Niewątpliwie. (śmiech)
Rosjanie, patrząc na niego, mogą powiedzieć o nim „swoj drug”?
Tak, wielu ludzi się w nim rozpoznaje. I to jest wielki problem Rosji, bo on rzeczywiście potrafi obudzić pewne nie najlepsze strony „rosyjskiej duszy” (jeśli taka w ogóle istnieje). Zresztą nie tylko rosyjskiej, bo Putin też bardzo mocno gra na strunach sowieckich.
Sam jest chyba wybitnym przedstawicielem gatunku człowieka radzieckiego?
Tak, to typowy homo sovieticus. W sferze symboliki stworzył nawet ciekawą mieszankę: przywrócił herb Rosji carskiej, a jednocześnie hymn radziecki, a właściwie stalinowski. Autor hymnu, Michałkow, był człowiekiem pozbawionym wszelkich zasad, napisał trzy teksty tego hymnu: najpierw dla Stalina, później tak, by Stalin nie był w nim wymieniany, a później już – z tych wszystkich tekstów literacko najgorszy – obecny hymn Rosji. Ukraina zaczęła się żegnać z tą radziecką przeszłością, czego dowodem był tzw. leninopad, czyli masowe usuwanie pomników Lenina.
Co też pokazuje różnicę między Rosjanami a Ukraińcami – w Rosji widziałem zawsze świeże kwiaty pod pomnikami Lenina, a kierowcy starych kamazów za szybą wystawiali duże portrety Stalina. Skoro Rosjanie w Putinie rozpoznają samych siebie, to pewnie nie ma szans na taki leninopad u nich.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.