Krym to nie Kosowo

PAP |

publikacja 11.03.2014 17:33

Krym to nie Kosowo, tam nie doszło do czystek etnicznych, które przesądziły o uznaniu prawa mniejszości albańskiej do samostanowienia - powiedział PAP prof. Janusz Symonides, komentując wtorkową deklarację ws. niepodległości Krymu.

Krym to nie Kosowo ROBERT GHEMENT /PAP/EPA "Aby stanowić o sobie, ludność musi mieć zagwarantowaną swobodę wypowiedzi".

Parlament należącej do Ukrainy Autonomicznej Republiki Krymu przyjął we wtorek deklarację w sprawie niepodległości. Zostanie ona ogłoszona, jeśli mieszkańcy półwyspu w zaplanowanym na niedzielę referendum opowiedzą się za przyłączeniem Autonomii do Rosji.

Według prof. Symonidesa - eksperta z zakresu prawa międzynarodowego z Uniwersytetu Warszawskiego - prawo chroni państwa wielonarodowe. "Mniejszości nie mają prawa do samostanowienia zewnętrznego, ale mają prawo do udziału w procesach demokratycznych i rządzeniu krajem, a więc do samostanowienia wewnętrznego" - podkreślił.

Ekspert uznał, że pierwszeństwo przed prawem do samostanowienia ma zasada integralności terytorialnej państwa, "chyba że wystąpią nadzwyczajne sytuacje dyskryminacji, czy zbrodni, co miało miejsce w Kosowie". Prof. Symonides przypomniał, że "doszło tam do czystek etnicznych, które mogły być kwalifikowane jako zbrodnie wojenne". "Rada Bezpieczeństwa ONZ ustanowiła tam na dodatek administrację międzynarodową i Kosowo nie od razu odłączyło się od Serbii" - dodał.

Po konflikcie serbsko-albańskim w Kosowie, zakończonym bombardowaniem NATO w 1999 r., administrację nad prowincją na ponad osiem lat przejęła ONZ. 17 lutego 2008 r. Kosowo ogłosiło niepodległość.

Według prof. Symonidesa na Krymie nie doszło do nadużyć. "Trudno mówić o tym, że Ukraina dokonała czystek etnicznych lub popełniła zbrodnie w stosunku do mniejszości rosyjskiej na Krymie. Rosja próbuje taką tezę stawiać, ale jest ona głęboko nieuzasadniona" - zaznaczył ekspert.

Przypomniał "niezbyt fortunny" pomysł nowych władz ukraińskich dotyczący ustawy dyskryminującej języki inne niż ukraiński, który ostatecznie nie został zrealizowany. "Prawa polskich mniejszości dotyczące m.in. pisowni nazwisk też nie są przestrzegane, ale to nie jest uzasadnienie do secesji" - uznał prof. Symonides.

W jego ocenie "prawo do samostanowienia przysługuje ludom bądź narodom (co jest kwestią tłumaczenia), ale nie przysługuje mniejszościom". "W tej chwili słyszymy głosy, że na Krymie mamy do czynienia z narodem krymskim, ale przecież nie ma narodu krymskiego. Mamy tam do czynienia z trzema grupami ludnościowymi: Rosjanami, którzy stanowią większość, Ukraińcami i Tatarami" - mówił.

Prof. Symonides podkreślił, że w przypadku Kosowa również kwestią dyskusyjną było uznanie prawa do samostanowienia mniejszości narodowej (albańskiej). "O uznaniu tego prawa przesądziły popełnione zbrodnie oraz niemożność utrzymania Kosowa w granicach Serbii i ułożenia tam stosunków władz serbskich z Albańczykami" - powiedział ekspert.

Przypomniał, że samostanowienie po drugiej wojnie światowej związane było z procesem dekolonizacji. "Mówiło się o tzw. zasadzie słonej wody, co oznaczało, że prawo do samostanowienia miały terytoria kolonialne oddzielone od metropolii oceanem lub morzem" - powiedział prof. Symonides. "Zupełnie inną sprawą jest podział kraju. Kraje mogą się dzielić, ale za zgodą wszystkich grup narodowych" - zaznaczył prof. Symonides.

Jak podkreślił, istotna jest również gotowość społeczności międzynarodowej do uznania państwa, w przypadku Krymu takiej gotowości nie ma.

Prof. Symonides dodał też, że "aby stanowić o sobie, ludność musi mieć zagwarantowaną swobodę wypowiedzi". Na Krymie "w sytuacji, gdy znajdują się tam wojska rosyjskie i nie jest jasne, czym właściwie jest ta samoobrona, swoboda wypowiedzi jest istotnie ograniczona" - mówił.