publikacja 10.04.2014 00:15
Sromotna porażka francuskich socjalistów w wyborach komunalnych paradoksalnie może wzmocnić antykatolicką politykę rządu.
ETIENNE LAURENT /epa/pap
Nowy premier Francji Manuel Valls (z lewej) i jego poprzednik Jean-Marc Ayrault
W roku, w którym François Hollande został prezydentem, w księgarniach ukazała się książka byłego socjalistycznego mera miasta Hénin-Beaumont Gérarda Dalongeville’a „Rose mafia” („Różowa mafia”). Polityk, oskarżony o defraudacje finansowe, ze szczegółami opisał metody rządzenia socjalistów na północy kraju, które – jak mówili świadkowie – niewiele różniły się od zarządzania miastami i gminami w reszcie Francji. Dalongeville rozłożył na czynniki pierwsze „system zgniły do szpiku”, nieprawdopodobną korupcję, precyzyjnie organizowaną nie w oficjalnych strukturach partii socjalistycznej, lecz tam, gdzie po cichu spotykali się jej liderzy – w lożach masońskich. Tam dzielono lokalne rynki, ustawiano przetargi, wyznaczano wrogów do „medialnego wykończenia”. Nieprzejrzystość lóż pomagała zresztą dzielić się zyskami z niektórymi politykami tradycyjnej prawicy.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.