By to było życie, nie wegetacja

ks. Tomasz Horak

Obyśmy nie tylko zdążyli przed eutanazją, ale zawsze byli człowiekowi człowiekiem. I aby życie, także ukrzyżowane chorobą, wciąż było życiem. Otwartym ku zmartwychwstaniu.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Przed kilku dniami byłem na uroczystości dwudziestolecia naszego hospicjum. Mały zakład, piętnaście łóżek – piętnaście ciężkich, ludzkich krzyży. Terminalnie cierpiący na choroby nowotworowe – ciągle się zmieniają. Jedni odchodzą, inni już czekają na pomoc.

Byłem tam pierwszy raz prawie dwadzieścia lat temu. Jako reporter. Nie miałem odwagi robić zdjęć. Nagrania przesłuchiwałem przez kilka dni, w czasie spacerów – tak mi łatwiej znieść dojmujące i trudne treści. Dwa lata później wróciłem tam jako jeden z założycieli stowarzyszenia, które ten zaczątkowy oddzialik z czasem przejęło. Jakże zmienił się ten budynek, wyposażenie, możliwości, zakres oddziaływania, wyrazista obecność w środowisku... Zmiany dokonywały się dzięki życzliwości i wsparciu, także materialnemu, wielu ludzi w środowisku.

Część personelu pracuje tam od początku. Włącznie z kapelanem, który stał się prezesem stowarzyszenia i duszą oraz mózgiem tego dzieła, trudnego niezmiernie. Przed pacjentami hospicjum już niewielki odcinek życia. Trzeba im pomóc, by to było życie, a nie wegetacja, którą warto zakończyć jak najprędzej. Innymi słowy: hospicjum, każde, jest po to, by społeczeństwo zdążyło przed eutanazją. Dodam jeszcze, że oprócz piętnastu łóżek na oddziale, objazdową opieką w domach objętych jest wiele osób.

Jak stanąć przy łóżku chorego, o którym wiadomo, że może już jutro umrze? Jak pracować – jako lekarz, jako pielęgniarka – na oddziale, gdzie śmiertelność sięga 99%? Byłem na tym dwudziestoleciu jako członek stowarzyszenia hospicyjnego. Byłem równocześnie jako reporter naszej mutacji Gościa Niedzielnego. Potem w domu, przy obróbce zdjęć patrzę... Obchód chorych. Lekarz, pielęgniarki – zwyczajnie, wszystko jak w szpitalu się dzieje. Gdy piszę ten felieton, tej pacjentki ze zdjęcia już tam nie ma. Odeszła. Kapelan mówi: „Jeszcze troje na krawędzi...”

Patrzę na to zdjęcie, problematyka hospicjum jest mi znana. Ale wciąż nie potrafię do końca dociec tego, jak w tym trudnym miejscu lekarze i pielęgniarki się odnajdują. I wtedy napisały mi się słowa: „Przed pacjentami hospicjum już niewielki odcinek życia. Trzeba im pomóc, by to było życie, a nie wegetacja, którą warto zakończyć jak najprędzej”. Może gdzieś to słyszałem, może samemu do głowy przyszły te słowa. W hospicjum chory nie może stać się rzeczą. Gdyby nią się stał – hospicjum zamieniło by się w umieralnię. A tak nie jest. Najlepszym świadectwem jest angażowanie się osieroconych rodzin w prace stowarzyszenia, także w wolontariat na oddziale. Rocznicowa uroczystość – okraszona także kameralną muzyką i wspólnym obiadem – też była świadectwem ludzkich wartości hospicjum. Ludzkich? Tak. Ale przecie od początku prześwietlonych chrześcijańskim duchem, choć tu nikt nikogo o wyznanie, ani o gorliwość religijnych praktyk nie pyta.

Tak trzymajcie, moi Przyjaciele z hospicjum i stowarzyszenia, także ze wszystkich hospicjów w Polsce. Obyśmy nie tylko zdążyli przed eutanazją, ale zawsze byli człowiekowi człowiekiem. I aby życie, także ukrzyżowane chorobą, wciąż było życiem. Życiem otwartym ku zmartwychwstaniu.

Inne hospicja też są obecne w swoich środowiskach.