Pisanie ikon jak różaniec

am

publikacja 21.04.2014 07:00

O sensach, jakie niesie i czego uczy ikona z Katarzyną Kobuszewską, która założyła Pracownię Ikonograficzną w Płocku i organizuje warsztaty poświęcone tej sztuce, rozmawia Agnieszka Małecka.

Katarzyna Kobuszewska prowadzi Pracownię Ikonograficzną w Płocku   Agnieszka Małecka/GN Katarzyna Kobuszewska prowadzi Pracownię Ikonograficzną w Płocku
Agnieszka Małecka: Patrzymy na ikonę zmartwychwstania. Nie ma tu upadających strażników, Chrystusa z krzyżem, w chwale. Co nam mówi ikona, nazywana „Noli me tangere”?

Katarzyna Kobuszewska: Dla mnie to najbardziej ludzka, osobista scena. Wybrałam ten temat, jadąc na plener do Edynburga. Wahałam się, czy dam sobie z nią radę, ale pomyślałam, że to przedstawienie najbardziej do mnie przemawia z ikon wielkanocnych. Bardzo wymowna jest dla mnie klęcząca Maria Magdalena, jej smutek, ludzka emocja odbijająca się na jej twarzy i postać Chrystusa z gestem, nie tyle odpychania, ile wyrażającym słowa: Noli me tangere - „Nie zatrzymuj mnie”. A ona, gdy Go rozpoznała, zwraca się do Niego ze słowami „Rabbuni” – „Nauczycielu”. Ta ikona, nawiązująca do sceny ewangelicznej spotkania Marii Magdaleny ze zmartwychwstałym Jezusem przy grobie, jest wczesnochrześcijańskim przedstawieniem, spotykanym też powszechnie na Zachodzie. Jeśli przeanalizuje się twórczość renesansowych malarzy, to widać, że właściwie nie było artysty, który by nie brał się za ten temat.

Ikona wielkanocna "Noli me tangere"   Archiwum Katarzyny Kobuszewskiej Ikona wielkanocna "Noli me tangere"
Zieleń, czerwień, złoto… ta ikona, tak jak inne, mieni się kolorami. Co oznaczają jej barwy?

Himation Jezusa, czyli płaszcz, którym się owijali wtedy mężczyźni, jest świetlisto- biały, bo ten kolor przynależy chwale Bożej. Natomiast Maria Magdalena zawsze przedstawiana jest w szacie krwistoczerwonej, symbolizującej jej wysokie pochodzenie. W tej ikonie ważny jest element zieleni, a więc drzewo oliwne, i roślinność, która tworzy kobierzec. Zieleń w ikonie zawsze symbolizowała odrodzenie, nowe życie, a także łaskę Ducha Świętego. Pojawia się także złoto w tle, bo niebo na ikonach nigdy nie było niebieskie. Grób Jezusa, to grota z czarną czeluścią, która przypomina pieczarę z przedstawień na ikonach Bożego Narodzenia. Czerń ma także konkretne znaczenie w ikonie. Zwykle symbolizuje otchłań, moce zła i grzech, dlatego tego koloru w ikonach jest najmniej. Czasem bywa wynikiem postarzenia się ikony, a nie świadomego użycia tego koloru przez ikonopisa. „Ikona to wypisane kolorami imię Boga”.

Dlatego mówi się, że ikona jest malowana światłem.

„Ikonę pisze się w świetle, w ikonie nie ma miejsca na światłocień. Jest tylko blask z góry Tabor, który ma przemieniać kontemplującego” – jak pisał o. Paweł Florencki. W ikonie światło bije niejako od wewnątrz, co również zawdzięczamy technice laserunku. Malujemy je także w formie bardzo jasnych blików, które są symbolem wewnętrznego rozświetlenia, opromienienia Bogiem. W ikonie perspektywa jest odwrócona. Można nawet powiedzieć, że to jest pewnego rodzaju surrealizm, czyli przedstawianie rzeczywistości, ale nie taką jaką widzimy.

Dlaczego ikony opływają w złoto?

Ono nie ma nic wspólnego z bogactwem, ale symbolizuje świętość, boskość. Dla nas ma także inną wartość. Modląc się przed ikoną i paląc przed nią świecę, która rozświetla partie wyzłocone, doświadczamy wyjątkowego wrażenia skupienia. W ikonie, w której człowiek kontempluje dany wizerunek, nic innego go nie rozprasza. To jest właśnie ta różnica między malarstwem zachodnim a wschodnim, że zachodnie czasem rozprasza swoim rozedrganiem, wielością elementów. Ikona poprzez kanon, także w tych bardziej dynamicznych przedstawieniach, pomaga skupić się na modlitwie.

W ikonie nie tyle chodzi o piękno zewnętrzne, co wewnętrzne?

Na pewno tak. Zawsze się powtarza, że to dzieło bardziej modlitewne, niż artystyczne. Chociaż będziemy szukać w nich piękna estetycznego, to jednak wymiar modlitewny, i to jak odbieramy ikonę duchowo, jest najważniejsze.

Przypomnijmy, że kanon liczy wiele wieków. Sięgamy do źródeł…

Kanon ikonograficzny to zbiór wszystkich zasad, związanych z układem postaci, szat, kolorów. Zmieniał się oczywiście na przestrzeni wieków i był potwierdzany przez kolejne sobory. Ale nie jest zamknięty, skostniały. On się rozwija. Jest mnóstwo przedstawień niekanonicznych, ale pięknych, docenianych i stających się coraz bardziej popularnymi.

Katarzyna Kobuszewska prowadzi Pracownię Ikonograficzną w Płocku   Agnieszka Małecka/GN Katarzyna Kobuszewska prowadzi Pracownię Ikonograficzną w Płocku
Czy każdy może pisać ikonę?

W moim przekonaniu tak. Spójrzmy na przykład na dzieci. Nie znam dziecka, które nie potrafi się wyrażać za pomocą rysunku. Talent plastyczny to taki talent od Pana Boga, który dostajemy chyba wszyscy, ale często jeszcze na etapie dzieciństwa zostaje stłamszony, nie doceniony i dlatego go chowamy. Dopiero gdy ktoś ma więcej czasu, na przykład na emeryturze, zaczyna brać do ręki ołówek i powracać do tych chwil z dzieciństwa lub młodości. Ikona jest wtedy nie tyle prostym wyjściem, ale chyba najbardziej twórczym. Okazuje się, że ludzie, którzy mówią, że trzymali pędzelek ostatni raz w szkole podstawowej, są w stanie wykonać naprawdę piękne ikony.

W Pracowni Ikonograficznej, podczas warsztatów powstawały ikony, które odwoływały się do jednego wzoru. A jednak każda z prac jest inna. Dlaczego?

Z jednakowego wzoru ikony, np. Mandylionu, mogą powstać tak różne wizerunki. Dlatego nie powinno się mówić, że ikona jest tylko kopią. Oczywiście my kopiujemy ją w sensie przeniesienia wzoru – podlinika na deskę, ale tak naprawdę, każdy coś nowego, swojego wnosi do danego wizerunki i to jest wielka wartość.

Czy ikona zmienia człowieka? Pomaga zmartwychwstać?

To trudne pytanie. Ikona pomogła zmartwychwstać mojej duchowości i zbliża do Boga. Praca nad ikoną wstrzymuje pędzący świat i pozwala skupić się nad pracą. To cicha modlitwa.  Każdy jednak inaczej to przeżywa. Dużo prawdy jest w powiedzeniu, że ikona uczy pokory i cierpliwości, bo nie da się jej wykonać w dwa dni. Dla mnie ważną sprawą, jest fakt, że pisze się ikonę dla kogoś, albo w czyjejś intencji. To naprawdę dodaje niesamowitej energii. Mimo że po kilku godzinach pracy odczuwa się fizyczne zmęczenie, to jednak radość z powstawania kolejnych etapów jest ogromna. Ktoś porównał pisanie ikony do części różańca - jest bolesna część, i część radosna.

Co się czuje, gdy się dostanie ikonę?

Tego akurat nie wiem, bo jeszcze nigdy jej nie dostałam (śmiech). Ale mogę powiedzieć, co się czuje, obdarowując kogoś ikoną. To jest naprawdę niezwykłe przeżycie. Moje pierwsze ikony robiłam do pudełka, trochę jak początkujący poeta pisze wiersze do szuflady. Mimo że po napisaniu którejś ikony, postanowiłam wszystkie zanieść do kościoła i poprosić księdza proboszcza o poświęcenie, to nadal leżały sobie u mnie w domu. Przyszedł jednak taki czas, gdy postanowiłam je rozdawać. Obdarowanymi byli moi rodzice, ciocie, zwykle starsze osoby z rodziny. I przyznam, że to, co otrzymywałam wtedy od nich, w sensie ich reakcji: zaskoczenia (bo niektórzy dopiero wtedy dowiadywali się, że piszę ikony) i uznania, to było niesamowitym przeżyciem. Do dzisiaj mam też jedną, domową ikonę. Pod względem technicznym mam jej wiele do zarzucenia, natomiast jesteśmy do nie bardzo przywiązani. To nasza ukochana, domowa ikona, która tak się wrosła w nasze życie, że na pewno bym jej nie oddała. Wzruszającym momentem jest też poświęcenie swojej ikony. Nasz kanon duchowy nakazuje po poświęceniu pomodlić się przed tą ikoną, dopiero ją komuś podarować.

Ikona coraz bardziej zaczyna do nas przemawiać? Jest nam potrzebna?

Temat ikony był na pewno na wiele wieków zapomniany. W Polsce dopiero po koniec XX wieku, gdy powstała pierwsza szkoła ikonograficzna i zaczęły się tworzyć pracownie, ikona zaczęła budzić zainteresowanie.  Chciałabym, żeby Pracownia Ikonograficzna w Płocku przede wszystkim spełniała rolę popularyzowania tej sztuki, poprzez organizowane warsztaty, wystawy i zajęcia dla najmłodszych. Świetnie bawiły się tutaj dzieci przed Bożym Narodzeniem, kiedy pokazywałam różnice ikonicznego przedstawienia św. Mikołaja, a „Mikołaja” z reklam. Ostatnio byłam też na zajęciach z ikoną Zmartwychwstania.

Myślę, że ikony można pokochać i docenić również ich walory artystyczne, kiedy zgłębi się ich symbolikę i to całe bogactwo tradycji.