Myślenie cudze

Franciszek Kucharczak


GN 19/2014 |

publikacja 08.05.2014 00:15

Od przekonanych wiarygodniejsi są 
święcie przekonani.

Myślenie cudze rysunek franciszek kucharczak /gn

W swoim ostatnim felietonie, pisząc o Unii Europejskiej, przypomniałem, że Jan Paweł II popierał wejście Polski do UE. Niektórzy czytelnicy stwierdzili na to, że to żaden argument.


No cóż, jak dla kogo – dla mnie bardzo duży. Pewnie, że nawet święty papież nie jest nieomylny (o ile nie wypowiada się ex cathedra), ale kto – poza naszym obecnym rządem – jest?


Oczywiście należy kierować się własnym przekonaniem, ale cóż to jest własne przekonanie? Ciekawa rzecz, że na przykład większość Belgów popiera eutanazję w coraz bardziej szokującej formie, a każdy z nich z pewnością powie: „to są moje poglądy”.
 Nie, panie Belg – to są poglądy wdrukowane ci przez propagandę. Oswajając się z kolejnymi potwornościami, zachwalanymi przez tych, co mają biznes w ekspresowym uśmiercaniu ludzi, nawet zabicie dziecka w „swoim przekonaniu” uznasz za słuszne. W innych krajach aż takiego „przekonania” ludzie do eutanazji nie mają. Czy się więc mylą? Czyżby w Belgii było takie powietrze, że ludzie, którzy nim oddychają, nabierają słuszności?


Nie – po prostu ludzkie poglądy prawie zawsze są wypadkową poglądów innych ludzi. Zazwyczaj tych, do których nam najbliżej, których cenimy i którym ufamy. Którzy są dla nas autorytetami. Zasadniczo to dobra rzecz – bo gdybyśmy mieli polegać tylko na tym, co sami zobaczymy, czego dotkniemy i co wykoncypujemy, to byśmy nawet obiadu zjeść nie mogli, bo czy my wiemy, co nam tam nawrzucali?

W sprawach, na których się nie znamy, polegamy na tych, którym ufamy. A że znamy się na bardzo niewielu rzeczach, słuchamy autorytetów, a potem podejmujemy decyzję, mówiąc: „doszedłem do przekonania”. No i dobrze – to jest moje przekonanie, ale nie ma co udawać, że doszedłem do niego na podstawie jakiegoś oświecenia, oderwanego od jakiegokolwiek ziemskiego wpływu.


Cała rzecz polega więc na tym, od kogo pobieram nauki. Bo nie ma się co łudzić – do samej śmierci będziemy uczniami. Problem w tym, że nie zawsze w dobrych szkołach. 
Niedawno przykuło moją uwagę stwierdzenie z książki „Twój język ma moc” Marii Vadia: 
„Jeżeli spędzasz więcej czasu na oglądaniu telewizji, czytaniu świeckich materiałów niż na modlitwie i czytaniu Słowa Bożego, wówczas jesteś ewangelizowany przez świat, a nie przez Pana Jezusa”. 


Tu jest odpowiedź na pytanie, skąd się bierze światowa popularność takich szaleństw jak rozmaite gendery: z tej światowej „ewangelizacji”.

Kto nie chłonie Ewangelii, ten chłonie to, co jest z nią sprzeczne. I nie chroni przed tym najbardziej odrutowana granica – kto się nie modli, kto nie szuka w Piśmie Świętym woli Bożej, ten będzie miał stare myślenie (św. Paweł poleca „odnawiać się duchem w waszym myśleniu” – Ef 4,23). A ze starym myśleniem zajedzie się zupełnie gdzie indziej, niżby się chciało. Z pełnym „przekonaniem”, oczywiście.


Kiedy więc ktoś ma od Ducha Świętego „nowe myślenie” (a Jan Paweł II miał), to jego opinia ma dla mnie znaczenie – również w kwestii UE. Co oczywiście nie zwalnia mnie z sięgania do tego samego źródła, z którego czerpał on.


Rząd genderowy


Polska coraz bliższa ratyfikacji bardzo groźnej Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wśród wielu ideo-
logicznych zapisów jest tam mowa o „stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”, które trzeba zwalczać. Na wniosek homolobby do Konwencji dodano zapis czysto genderowy, który definiuje płeć w kategorii ról społecznych. Wejście Konwencji w życie pociągnie za sobą konsekwencje prawne, włącznie z możliwością karania osób, które jej się nie podporządkują. Interpretacją artykułów Konwencji ma się zajmować międzynarodowa organizacja, od której decyzji nie będzie żadnego odwołania. Oznacza to, że polski rząd, ratyfikując Konwencję, narazi Polaków – a szczególnie rodziny – na szykany za takie rzeczy, jak upór przy wartościach chrześcijańskich. Co prawda władza nie konsultowała tego ze społeczeństwem, ale społeczeństwo głupie i by to odrzuciło. Więc Donald Tusk rozmawiał o tym z feministkami z Kongresu Kobiet. I wyszło, że to bardzo fajna sprawa ta Konwencja.

Proste rzeczy


Dziennikarz portalu lifesitenews.com zapytał czarnoskórego kard. Francisa Arinze, czy należy udzielać Komunii politykom proaborcyjnym. – Naprawdę potrzebujecie kardynała z Watykanu, żeby odpowiedzieć na to pytanie? – zdziwił się emerytowany prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Przypomniał, że odpowiedź tę znają dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej. I zauważył, że te dzieci nie studiowały teologii dogmatycznej na Catholic University of America ani na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. – A i tak dostrzegły od razu, że aborcja jest zła – zakończył. Zdaje się jednak, że czasem do prostych rzeczy trzeba kardynała – a i to nie zawsze pomaga.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.