Niech słowo nie zabija

ap

publikacja 25.05.2014 12:15

O błogosławieństwie i niszczycielskiej mocy słowa mówił podczas homilii na piekarskim wzgórzu kard. Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej.

Niech słowo nie zabija Przemysław Kucharczak /GN Kard. Zenon Grocholewski

Kardynał zwrócił uwagę, że opanowanie języka pozwala nam kierować sobą, a słowem można uczynić bardzo dużo dobrego. - Czy ktokolwiek z nas nie doznał w swoim życiu dobroczynnej mocy przyjaznego słowa, zwłaszcza w chwilach trudnych? - pytał. Jednak słowem można czynić dużo dobrego, ale i słowem można czynić także dużo zła. - Najwięcej grzechów popełnia się chyba językiem - zauważył piekarski kaznodzieja.

Prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej tłumaczył, że najwspanialsze zadanie, jakie mogą spełnić nasze słowa, to przybliżanie innym Boga, prowadzenie ich do największego dobra. - Chcąc, by nasze słowa budowały dobro, musimy przede wszystkim kształtować nasze serca - mówił. - Ale nawet gdy serce jest niedoskonałe, trzeba umieć "ugryźć się w język", by powstrzymać się od powiedzenia czegoś, co dyktują nam nasze wady, by w ten sposób udaremnić im czynienie zła. 

Tekst homilii wygłoszonej przez kard. Zenona Grocholewskiego w Piekarach Śląskich:

Dzisiejsze pierwsze czytanie wskazało nam na tryumf Maryi. Ukazało ją jako „Niewiastę obleczoną w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. I my tutaj w Piekarach Śląskich jesteśmy wobec niej pełni podziwu i uwielbienia.

Ewangelia święta zaś opisała początek drogi, która zakończyła się tym tryumfem, czyli scenę zwiastowania. Oto anioł Pański zwiastuje Maryi rzeczy niewiarogodne, że pocznie i porodzi Syna, który będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, że Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida i będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca, oraz że to wszystko stanie się za sprawą Ducha Świętego. Anioł oczekuje odpowiedzi Maryi.

Św. Bernard w jednym ze swoich kazań wczuwa się właśnie w tę sytuację, gdy anioł oczekuje odpowiedzi i błaga Maryję, by odpowiedziała „tak”. Mówi: „Wyczekuje anioł na odpowiedź. […] Oczekujemy i my, o Pani, na słowo zmiłowania, nieszczęśni i przygnieceni wyrokiem potępienia. Oto jest Ci ofiarowana cena naszego zbawienia: jeśli się zgodzisz, natychmiast będziemy wyzwoleni. […] Błaga Cię o to, Panno litościwa, nieszczęsny Adam wygnany z raju razem z nieszczęśliwym swoim potomstwem; błaga Cię Abraham, błaga i Dawid. O to się dopominają wszyscy pozostali święci ojcowie, którzy byli Twoimi przodkami, bo i oni mieszkają jeszcze w cieniu śmierci i mroku. Tego wyczekuje cały świat, do stóp Twoich się ścielący. […] Odpowiedz więc, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi i nie zwlekaj; odpowiedz mu, a przez niego i Panu. […] Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij. […] Oto upragniony przez wszystkie narody stoi z zewnątrz i kołacze do drzwi Twoich. Jeśli zaś Cię minie, bo się ociągasz, znów zaczniesz, bolejąc, szukać Tego, którego miłuje dusza Twoja. Powstań więc, pobiegnij i otwórz. Powstań przez wiarę, pobiegnij przez oddanie, otwórz przez wyznanie”.

I oto padają słowa odpowiedzi Maryi: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Ta płynąca z wiary i zawierzenia odpowiedź Maryi to najbardziej twórcze słowa, jakie kiedykolwiek wypowiedział człowiek w całej historii ludzkości. One przemieniły dzieje ludzkości. One to bowiem, ze strony ludzkiej, sprawiły, że Syn Boży stał się człowiekiem, aby nas zbawić, otworzyć nam niebo, uczynić nas dziećmi Bożymi. Co za potęga tych słów! Dziękujemy Ci, Maryjo! Same te słowa wystarczyłyby, by wielbić Cię przez wszystkie pokolenia. Najbardziej twórcze słowa wypowiedziane w całych dziejach ludzkości.

Ale i wszystkie inne słowa wypowiedziane przez Maryję, jakie przekazali nam Ewangeliści – które zresztą można by spisać na jednej kartce papieru – wyrażały i sprawiały dobro. Pytanie Maryi podczas zwiastowania „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”, zdradza jej otwarcie się na Boże słowo. W domu Elżbiety Maryja wypowiada wspaniały hymn: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy….”. Ten hymn to wspaniałe uwielbienie Boga. Słowa skierowane do dwunastoletniego Jezusa w świątyni, „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”, te słowa mówią nam o trosce Maryi o powierzony jej skarb, zaś te wypowiedziane podczas wesela w Kanie Galilejskiej, „Nie mają już wina” oraz „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”, ujawniają czynne zaangażowanie Maryi, by zaradzić bliźniemu w potrzebie, co zrodziło pożądany owoc. Wszystkie słowa Maryi wyrażały dobro, wyrażały miłość.

Św. Jakub w dzisiejszym drugim czytaniu pisze właśnie o mowie, pisze o słowach, jakie wypowiadamy. Zwraca uwagę na to, że „jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach całe ciało”, podobnie jak dzięki małemu wędzidłu w pysku konia możemy nim całym kierować, lub jak mały ster pozwala nam prowadzić potężny okręt, choć jest on miotany silnymi wichurami.

Ale opanowanie języka nie tylko pozwala nam kierować sobą, lecz słowem, jak w przypadku Maryi, można uczynić bardzo dużo dobrego. Można chwalić Boga, wyznawać wiarę wobec innych, można pocieszać, dodawać odwagi, podnosić na duchu, nieść pomoc, służyć radą, zachęcać innych do dobra, obronić krzywdzonego, można upomnieć się o dobro, o prawdę. Słowa mają niejednokrotnie ogromną moc twórczą, siejąc miłość, przebaczenie, pokój, pojednanie. Czy ktokolwiek z nas nie doznał w swoim życiu dobroczynnej mocy przyjaznego słowa, zwłaszcza w chwilach trudnych?

Jesteśmy jeszcze pod wrażeniem wspaniałej uroczystości kanonizacji Jana Pawła II, który wielokrotnie przemawiał w tym sanktuarium. Tej uroczystości towarzyszył entuzjazm ogromnej ilości wiernych, zachwyconych jego postacią. To właśnie on jest świetlanym przykładem człowieka, który z wielkim zaangażowaniem używał mowy do budowania dobra, prawdziwego dobra, w świecie. Rozmawiał ze wszystkimi, z różnymi kategoriami ludzi, a nigdy nikogo nie uraził, wręcz przeciwnie ludzie, także dalecy od wiary katolickiej – czego niejednokrotnie byłem świadkiem – po spotkaniu z nim odchodzili zbudowani, ubogaceni i pełni podziwu dla niego. Jego słowa umacniały wiarę w Boga, głosiły miłość, pokój, broniły godności człowieka i jego niezbywalnych praw, z wielką mocą i zarazem przenikliwością głosiły prawdę o małżeństwie i rodzinie. To były dobre słowa.

Słowem możemy przyczynić się do budowania dobra w każdej dziedzinie życia: w życiu rodzinnym, społecznym, politycznym. Ponieważ przeżywamy w metropolii katowickiej Rok Rodziny, co więcej w tych dniach od 18 maja do 1 czerwca jest tutaj obchodzone doroczne Metropolitalne Święto Rodziny, chciałbym zwrócić uwagę, że obecny ojciec święty Franciszek wielokrotnie podkreślał dobroczynną moc słowa w budowaniu trwałej i zgodnej rodziny. Mówił, że w sekret pogłębiania miłości i pokoju w małżeństwie kryje się w trzech kluczowych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam.

"Proszę" w sensie prośby o przyzwolenie: „Czy mogę to zrobić?”, „Czy chcesz, byśmy to tak zrobili?”, „Byśmy podjęli taki plan wychowania dzieci?”, „Byśmy wyszli razem dzisiaj wieczorem?”. Używając tego języka prośby o przyzwolenie, mówił papież Franciszek, wchodzimy z pewną grzecznością, uprzejmością w życie współmałżonka.

Ojciec Święty zapytał małżonków: „Powiedz mi, ile razy w ciągu dnia dziękujesz swojej żonie, a ty swojemu mężowi? Ileż dni mija bez wypowiadania tego słowa: »Dziękuję!«. »Dziękuję!« to nie uprzejme słowo do używania go względem obcych, by uchodzić za dobrze wychowanych. Trzeba umieć mówić: »Dziękuję!«, by dobrze rozwijać się razem w życiu małżeńskim”.

I wreszcie przepraszam. Nie ma doskonałej rodziny, nie ma doskonałego męża ani doskonałej żony. Wszyscy popełniamy błędy, co powoduje rozdźwięki, dlatego Papież wzywa małżonków, by często używać słowa przeproszenia: „Przepraszam, że podniosłem głos”, „przepraszam, że się spóźniłem”, „przepraszam, że zapomniałem”, „przepraszam, że mówiłem zbyt dużo, a nie słuchałem”, „przepraszam, że się zdenerwowałem”. W ten sposób buduje się i wzrasta w rodzinie pokój, miłość. I wzywa papież Franciszek: „Nie kończcie nigdy dnia bez pojednania! Nigdy, nigdy, nigdy!”

Te trzy kluczowe słowa są, zdaniem obecnego papieża, tajemnicą dobrze przeżywanego małżeństwa.

Słowem można czynić dużo dobrego, ale i słowem można czynić także dużo zła. Najwięcej grzechów popełnia się chyba językiem. Św. Jakub w dzisiejszym drugim czytaniu jest bardzo drastyczny w tym względzie. Po podkreśleniu dobroczynnej roli opanowania języka zaznacza: „Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. […] to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, moi bracia”.

Rzeczywiście nietrudno zauważyć, ile zła dokonuje się językiem w naszych wzajemnych relacjach w rodzinie, w miejscach pracy, w życiu społecznym, politycznym, w mediach.

Ojciec święty Franciszek, który przemawia językiem bardzo obrazowym i bezpośrednio, wielokrotnie apelował o zwalczanie grzechów języka. Przypomniał, że oszczerstwo (pomówienie) i obmowa (zniesławienie) są grzechami śmiertelnymi i wyrządzają dużo zła. W przemówieniu do przedstawicieli mediów najgorzej jednak ocenił dezinformację, która jest mówieniem półprawdy, tzn. jedynie tego, co jest dla mnie wygodne, a omijaniem drugiej połowy. W ten sposób nie pozwala się odbiorcy na wyrobienie sobie właściwego sądu o rzeczywistości, bo nie otrzymuje on do tego koniecznych elementów. Tak, mówiąc prawdę można równocześnie kłamać, przedstawiając ją tylko w części, nieświadomie lub świadomie wyrabiając fałszywy obraz w odbiorze słuchaczy. 

Pan Jezus oznajmił: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi”. Nawiązując do tych słów, papież Franciszek wyjaśnił: „W ten sposób Pan Jezus przypomina nam, że także słowa mogą zabić. […] Dlatego nie tylko nie należy targać się na życie bliźniego, ale nie należy też wlewać trucizny złości i atakować oszczerstwem […]; także plotki mogą zabić, zabić dobre imię jakiejś osoby”.

Tenże papież mówi, że obmowa, oszczerstwa „są językiem diabła”, sieją podziały między ludźmi, z braci czynią nieprzyjaciół, niszczą społeczności oraz zauważa, że diabeł prowadzi dziś wojnę bronią obmowy, kłamstwa.

W dyskusjach publicznych czy nie zauważamy często, że ktoś, zwłaszcza gdy nie ma argumentów rzeczowych, lekceważy lub ośmiesza rozmówcę? A ile bezpodstawnego chwalenia się, zamydlania oczu? Także milczenie może być grzechem, gdy nie mamy odwagi powiedzieć należnej prawdy.

Poza tym św. Jan ostrzega też przed słowami pustymi, za którymi nie stoi życie i prawda. Napisał bowiem: „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, lecz czynem i prawdą!”. Nic dziwnego, że św. Jakub w dzisiejszym czytaniu stwierdza, że „kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym”.

Oczywiście, nietrudno zrozumieć, że źródłem zarówno dobrych, jak i złych słów jest zawsze serce człowieka. W gruncie rzeczy chodzi o nasze wewnętrzne nastawienie. Dobre słowa są wyrazem miłości, zrozumienia, życzliwości, wiary, przebaczenia, umiłowania prawdy, dobra; podobnie jak złe słowa zdradzają egoizm, pychę, nienawiść, zawiść, zazdrość, chęć władzy itp. Po wyjątku, który czytaliśmy z listu św. Jakuba, tenże autor kontynuuje: „Czyż z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? Czy może, bracia moi, drzewo figowe rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody”. Zresztą powiedział to jasno Pan Jezus: „Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców”.

A więc chcąc, by nasze słowa budowały dobro, musimy przede wszystkim kształtować nasze serca. Ale nawet gdy serce jest niedoskonałe, trzeba umieć „ugryźć się w język”, by powstrzymać się od powiedzenia czegoś, co dyktują nam nasze wady, by w ten sposób udaremnić im czynienie zła.

Najstarszą utrwaloną pieśnią religijną w języku polskim i zarazem najstarszym zachowanym polskim tekstem poetyckim, jak wiemy, jest hymn Bogurodzica Dziewica. Pełnił on też – według współczesnych pojęć – rolę hymnu narodowego. Toteż nasz wielki poeta Roman Brandstaetter w Hymnie do Czarnej Madonny nazywa Maryję „Matką polskiej mowy” i w tymże wierszu między innymi tak się modli:

„Matko Słowa,
Matko Dobroci,
Módl się o dobroć
Wszystkich polskich słów.
[…]

Niech ani jedno słowo
Nie będzie złe.
Nich ani jedno słowo
Nie czai się do skoku.
Niech ani jedno słowo
Nie nienawidzi.

Niech nie krzywdzi.
Niech nie zabija.
Niech wybacza.
Niech leczy.
Niech łagodzi.
Niech zamyka
Człowiecze rany
Jak skrzydła ołtarza”.

W zacytowanym wierszu Brandstaettera uderzyły mnie jednak najbardziej następujące słowa wyrażone w formie modlitewnej, skierowane do Maryi:

„Uczyń to.
[…]
Aby moja poezja
Była komunią:
Otwarciem żebrzących ust
Na przyjęcie Boga”.

Najwspanialsze zadanie, jakie mogą spełnić nasze słowa, to przybliżanie innym Boga, prowadzenie ich do największego Dobra. W każdym człowieku jest pragnienie Boga. Można je przygłuszyć, przytłumić, starać się je zabić, ale ono jest. Nawet nienawiść wyrażana względem religii czy względem Boga często zdradza to pragnienie, jest jakimś usprawiedliwianiem się, by nie zadośćuczynić temu pragnieniu, by nie otworzyć swoich „żebrzących ust na przyjęcie Boga”, w imię źle pojmowanej wolności, lub by nie musieć zmienić stylu życia. Inaczej dlaczego nienawidzić czegoś, co uważa się za nieistniejące? Maryjo, Matko polskiej mowy, uczyń, aby nasze słowa były otwieraniem żebrzących ust na przyjęcie Boga!

Taka modlitwa powinna stać się własną każdego z nas. Sobór Watykański II, i następujący po nim papieże, z wielką mocą podkreślają, że każdy z nas jest powołany do apostolstwa. W adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium” papieża Franciszka, która ma dla niego istotne znaczenie programowe, czytamy: „Na mocy otrzymanego chrztu każdy członek Ludu Bożego stał się uczniem - misjonarzem. Każdy ochrzczony, niezależnie od swojej funkcji w Kościele i stopnia wykształcenia w wierze, jest aktywnym podmiotem ewangelizacji i czymś niestosownym byłoby myślenie o schemacie ewangelizacji prowadzonej przez wykwalifikowanych pracowników, podczas gdy reszta wiernego ludu byłaby tylko odbiorcą ich działań. Nowa ewangelizacja powinna pociągać za sobą nowe zaangażowanie każdego z ochrzczonych. To przekonanie przybiera formę apelu skierowanego do każdego chrześcijanina, by nikt nie wyrzekł się swojego udziału w ewangelizacji”.

Z jednej strony papież przyznaje, że „wzrosła świadomość tożsamości oraz misji osoby świeckiej w Kościele” w dziele ewangelizacji. Z drugiej strony pisze: „Nawet jeśli zauważa się większe uczestnictwo wielu w posługach świeckich, zaangażowanie to nie znajduje odzwierciedlenia w przenikaniu wartości chrześcijańskich do życia społecznego, politycznego i ekonomicznego. Często ogranicza się do zadań wewnątrzkościelnych bez rzeczywistego zaangażowania w zastosowanie Ewangelii w dzieło przekształcania społeczeństwa”.

Toteż bardzo aktualne są słowa modlitwy, jaką papież kończy tę adhortację apostolską, poświęconą konieczności wzmożenia dzieła ewangelizacji w dzisiejszym świecie. Nawiązuje w niej do owego „tak” Maryi, o którym mówiłem na początku. Papież zwraca się do Matki Bożej tymi słowami:

„Dziewico i Matko, Maryjo,
Ty, któraś pod tchnieniem Ducha
przyjęła Słowo życia
w głębi Twej pokornej wiary,
całkowicie oddana Odwiecznemu,
pomóż nam wypowiedzieć nasze »tak«
wobec pilnej potrzeby, jak nigdy dotąd naglącej,
by wszędzie rozległa się Dobra Nowina o Jezusie.

[…]

aby [tym samym] radość Ewangelii
dotarła aż po krańce ziemi,
i żadne peryferie nie zostały pozbawione jej światła”.

Matko polskiej mowy, „Bogurodzico Dziewico, Bogiem sławiona Maryjo”, Matko sprawiedliwości i miłości społecznej, pomóż nam uczynić nasze słowa narzędziami dobra, miłości, pokoju, nadziei, odwagi, przebaczenia. Pomóż nam, by nasze słowa były w służbie obrony życia, obrony godności i praw rodziny, obrony prawdziwej wolności religijnej, obrony niezbywalnego prawa rodziców do wychowania swoich dzieci według własnych przekonań. Przymnóż nam odwagi, by nasze słowa przeciwstawiały się ideologiom godzącym w godność osoby ludzkiej, w dobro małżeństwa i rodziny, w dobro społeczeństwa. Pomagaj nam uczynić nasze słowa narzędziami ewangelizacji, narzędziami „otwierania żebrzących ust na przyjęcie Boga”.