publikacja 31.07.2014 00:15
Gdy światu podoba się twoja mowa, coś jest z tobą nie w porządku.
rysunek franciszek kucharczak
Niedawno, odnosząc się do spadku liczby uczestniczących we Mszach św. Polaków, stwierdziłem, że najwięcej na tym tracą ci, którzy rezygnują z udziału w życiu Kościoła. „A wypchaj się, łaskawco! To twój zakichany problem, że nie chodzisz do kościoła” – napisałem.
Słowa te wywołały oburzenie łaskawców. To częsta reakcja ze strony tych, co wyobrażają sobie, że zadaniem Kościoła jest błogosławić ich grzechy, a zadaniem Boga zbawić ich bez zawracania głowy jakimś nawróceniem. Zabawna jest towarzysząca temu oburzeniu retoryka: bo katolik nie może używać takiego języka. Bo to mowa nienawiści, knajackie porównania itede.
Taka nadzwyczajna wrażliwość na elegancję sformułowań nasiliła się ostatnio w związku z intrygą, jaką uknuto przeciw życiu dzieci w kontekście sprawy prof. Chazana. Świadomość społeczną opanowało poczucie, że zwolennicy mordowania dzieci to wyważeni legaliści, wyrażający z umiarem swoje opinie, zaś obrońcy podstawowych zasad człowieczeństwa to wrzaskliwi „katole”, niezdolni się „pochylić” i wysłuchać racjonalnych argumentów.
Ano pewnie – bo katolik „słuszny” ma popiskiwać przymilnie, gdy mówi, i sadzić pobożny bełkot, gdy pisze. Nigdy żadnego sporu, żadnego starcia, żadnego ognia, żadnego charakteru – krótko mówiąc: żadnej mocy. Idealna mowa katolika będzie wtedy, gdy tego nawet pies nie zechce obsikać. Nudne androny, puste komunały, pozbawione wyrazu apele typu „bądźmy razem” – o tak, to jest to, co miłośnicy „Kościoła otwartego” lubią najbardziej. Gdy tego nikt nie zechce kupić, oni zareklamują to nawet w „Wyborczej”. Gdy „katolik” przemówi głosem diabła w ornacie, wówczas może nawet otrzyma swoje pięć minut w postaci minuty w telewizorze.
Ciekawe, że prawdziwe wulgaryzmy, chamstwo, a nawet dowody przestępstwa wśród politycznej „elyty”, zarejestrowane na „taśmach kelnerów”, nie stanowią problemu. Problemem są „katole” i ich „agresywny język”. Tylko czekać, aż ktoś wyskoczy z inicjatywą zapisania w prawie wykazu słów, jakie może używać katolik i jakich używać nie może. Zresztą już i bez tego kilka lat temu sąd był uprzejmy orzec przy sprawie Alicji Tysiąc: „Chrześcijaństwo jest religią miłości i taki też winien być język zamieszczanych w »Gościu Niedzielnym« publikacji”. I skazał nas, prócz kary pieniężnej, na przeprosiny za słowa, które nie padły (żeby była jasność: tych przeprosin nie było i nie będzie). I to jest znamienne: obrońcom życia dzieci trzeba przypisywać „słowa nienawiści”, żeby ich skutecznie szykanować. Trzeba manipulować kontekstem, sugerować niecne intencje albo wprost kłamać, żeby „ciemny lud to kupił”. W rzeczywistości on wcale nie taki ciemny, tylko pozbawiony prawdy. Bo on po prostu wciąż ufny w „prawdę ekranu”, która nader często jest zorganizowanym łgarstwem.
Ale to nie takie straszne, bo dla chrześcijanina tylko grzech jest nieszczęściem. Jezus zapowiedział błogosławieństwo prześladowanym dla sprawiedliwości. Czy to przypadek, że po sprawie Alicji Tysiąc „Gość Niedzielny” stał się pierwszym tygodnikiem opinii w Polsce?
Prawo bezprawne
Czy stwierdzenie „Szpital Powiatowy w swojej działalności kieruje się bezwzględnie zasadą ochrony życia ludzkiego” może być niezgodne z prawem? A tak uważa wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (PO), który stwierdził nieważność uchwały rady powiatu, wykluczającej zabijanie dzieci w wołomińskim szpitalu. Władze szpitala nie zamierzają zmienić swej postawy wykluczającej aborcję, zaś starosta wołomiński Piotr Uściński zapowiedział odwołanie się do sądu administracyjnego od decyzji wojewody. Jeśli sąd podzieli przekonanie wojewody, ujrzymy jaskrawy dowód absurdalności prawa, które zakazuje mordować ludzi, i zakazuje deklarować, że się ich nie zamorduje.
Szczęśliwy zawód
We Włoszech ukazał się książkowy wywiad kard. Gerharda Müllera pt. „Nadzieja rodziny”. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary kolejny raz rozwiewa tam złudzenia tych, którzy po nadchodzących Synodach Biskupów spodziewają się, że Kościół dopuści do Komunii osoby żyjące w związkach niesakramentalnych. „Miłosierdzie nigdy nie może być wymówką służącą do unieważnienia przykazań i sakramentów. Byłaby to bowiem poważna manipulacja prawdziwym miłosierdziem oraz daremna próba usprawiedliwiania własnej obojętności względem Boga i ludzi” – przestrzegł kardynał. Przyznał, że Bóg przebacza również tak poważny grzech jak cudzołóstwo, ale – przypomniał – nie pozwala na zawarcie drugiego małżeństwa. „Takie powoływanie się na rzekome absolutne miłosierdzie Boga jest grą słów, która nie pomaga w uściśleniu terminologii problemu. W rzeczywistości utrudnia to dostrzeżenie głębi prawdziwego Bożego miłosierdzia” – powiedział. Wszyscy zawiedzeni tymi słowami powinni jednak uwzględnić fakt, że dużo bardziej zawiedziony jest ich odwieczny wróg.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł